Długa absencja od sportu, następnie głosy zwątpienia, a na końcu trzecie złoto olimpijskie. Mimo blisko dwuletniej przerwy, Anita Włodarczyk wróciła do sportowej rywalizacji i nie zawiodła na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Po Nowym Roku zawodniczka KS AZS AWF Katowice zamierza walczyć o piąty tytuł mistrzyni świata.

Przez blisko 700 dni nie oglądaliśmy Włodarczyk w kole. Nie startowała od czerwca 2019 roku. W lipcu tamtego roku musiała przerwać treningi z powodu poważnej kontuzji i ostatecznie zrezygnować z udziału w jesiennych mistrzostwach świata w Doha. Borykała się z wyrwanym tylnym korzeniem łąkotki bocznej, najbardziej ruchomej części w stawie kolanowym. Po dwóch operacjach kolana czekała ją długa, żmudna rehabilitacja. Na korzyść Włodarczyk z pewnością zadziałał fakt, iż o rok przesunięto organizację igrzysk.

Tegoroczny powrót do rywalizacji w maju tego roku nie należał jednak do najłatwiejszych. Dwukrotna mistrzyni olimpijska z Londynu i Rio de Janeiro początkowo nie dawała podstaw, aby uznawać ją za faworytkę do obrony złota, a również walka o medal nie rysowała się w różowych barwach. Lepiej w przedolimpijskich miesiącach wypadały Amerykanki, a także Malwina Kopron, jej reprezentacyjna koleżanka Włodarczyk rzucała w granicach 72-73 metrów. Pod koniec czerwca, w rozgrywanych w Poznaniu mistrzostwach Polski rzuciła najdalej w sezonie (74,06 m), ale i tak musiała uznać wyższość Kopron. Przełom nastąpił kilka dni później, podczas Memoriału Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy. Obie panie zamieniły się miejscami na podium, a Włodarczyk zaznaczyła, że nie ma co przekreślać jej szans na igrzyskach. Wynikiem 77,93 metrów wskoczyła na trzecie miejsce na światowych listach, najwyżej spośród Europejek.

Jeszcze przed imprezą w Tokio Włodarczyk, rekordzistka świata (82,98 m, 28 sierpnia 2016 roku w Warszawie, na Memoriale Kamili Skolimowskiej) trafiła na łamy prasy dzięki… japońskiemu kibicowi. Jeden z jej fanów stale dopingował zawodniczkę KS AZS AWF Katowice podczas zgrupowania w Takasaki. Powitał ją transparentem „Witam serdecznie”, a innego dnia przyszedł z kartką zawierającą napis… „Daj spokój”. Włodarczyk po rozmowie z nim wyjaśniała, że treść ta wynikała z błędnego tłumaczenia. Japończyk chciał jedynie jego życzyć rawiczance powodzenia.

Słowa wsparcia od miejscowego fana na pewno nie zaszkodziły Włodarczyk. Do Azji leciała z nastawieniem włączenia się do gry o trzeci medal igrzysk. Po eliminacjach do głównego konkursu jeszcze mocniej uwierzyła w siebie. Od razu w pierwszej próbie rzuciła najdalej w historii kwalifikacji olimpijskich (76,99 m), tym samym poprawiając własny rekord z Rio de Janeiro (76,93 m). Z kolei w ścisłym finale spełniła swoje marzenie i wróciła do kraju znów z tym samym kruszcem. Do wygranej w Kraju Kwitnącej Wiśni, dającej trzecie olimpijskie złoto, wystarczył jej wynik 78,48 m.

– Uwielbiam cyferki. Dziś jest trzeci sierpnia, więc tak sobie po cichu przed konkursem mówiłam, że trzeci zloty medal igrzysk będzie należał do mnie – mówiła „Przeglądowi Sportowemu” po zwycięskim konkursie. Włodarczyk jako pierwsza lekkoatletka w historii, zdobyła złoto na trzeci z rzędu igrzyskach w tej samej konkurencji.

Tego sukcesu naszej multimedalistki mogłoby nie być, gdyby nie Ivica Jakelić. Chorwat, doskonale znany Włodarczyk od lat, jesienią ubiegłego roku został jej trenerem. Zastąpił na tym stanowisku Krzysztofa Kaliszewskiego, wieloletniego opiekuna polskiej młociarki, pod którego wodzą Włodarczyk pięciokrotnie ustanawiała rekord globu. Nowy duet od rzucił się w wir pracy, głównie w Katarze. Włodarczyk nie ukrywała podziwu dla metod treningowych bałkańskiego szkoleniowca, który w dziewięć miesięcy odbudował jej formę. Ona sama pierwotnie planowała zakończenie kariery sportowej po przyszłorocznych MŚ w Eugene i Portland (15-24 lipca), ale… zmieniła zdanie. Już zapowiedziała, że będzie chciała wystartować na igrzyskach olimpijskich w Paryżu (26 lipca – 11 sierpnia 2024 roku).

– Jeśli zdrowie mi pozwoli, to chciałabym. To są tylko trzy lata, a czas biegnie bardzo szybko. W Paryżu nigdy nie byłam, więc chciałabym tam wystąpić – deklarowała tuż po rywalizacji w Tokio w rozmowie z polsatsport.pl.

Piąte igrzyska Anity i czwarty triumf? Czemu nie, ale najpierw pora na piąty tytuł najlepszej młociarki globu. Zanim w drugiej połowie październiku Włodarczyk ruszyła z przygotowaniami do nowego sezonu 2022 w Katarze, nie miała czasu na nudę. Urlop spędziła w Wielkiej Brytanii i USA, gdzie m.in. odbywała spotkania z tamtejszą Polonią. Uczestniczyła również w Galach Sportu Akademickiego w Gdańsku czy European Athletics Golden Tracks w szwajcarskiej Lozannie, gdzie wybierano najlepszych lekkoatletów Starego Kontynentu w tym roku. Włodarczyk znalazła się w trójce nominowanych do miana lekkoatletki 2021 roku, ale ostatecznie miano to przypadło Holenderce Sifan Hassan, trzykrotnej medalistce olimpijskiej z Tokio (złota na 5000 i 10 000 m oraz brąz na 1500 m).

Po Nowym Roku czeka ją kolejna uroczystość. Na 8 stycznia zaplanowano Galę Mistrzów Sportu. Włodarczyk znalazła się na liście 20 nominowanych w 87. Plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Następnie przyjdzie czas kontynuować przygotowania. Włodarczyk w przyszłym miesiącu miała trenować w RPA, ale prawdopodobnie zamiast tego zobaczymy ją w treningu w Katarze lub Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Autor: Artur Kluskiewicz