Zbyt krótka plansza, brak osoby wskazującej drogę do mety, czy „warszawski start” przeszkadzały azetesiakom, którzy już 100 lat temu wyraźnie zaznaczyli swój udział w startującej po raz pierwszy w letnich igrzyskach polskiej reprezentacji olimpijskiej.

Polska, która w 1918 roku odzyskała niepodległość, szansę na olimpijski debiut miała w 1920 roku w Antwerpii. Wtedy jednak ważniejsza od walki na sportowych arenach była walka z bolszewikami i obrona młodej polskiej państwowości. Wielu azetesiaków, także tych opisywanych poniżej, zamiast w sportowej rywalizacji wzięła udział w wojnie.

1924 rok rozpoczął się Tygodniem Sportów Zimowych w Chamonix, który dopiero po jakimś czasie uznano pierwszymi zimowymi igrzyskami olimpijskimi. Pierwszym Polakiem, który stanął na olimpijskim starcie, został nieświadomy wtedy tego Leon Jucewicz. Łyżwiarz AZS Warszawa w wieloboju zajął sensacyjne ósme miejsce, bijąc przy tym kilka rekordów kraju, choć ledwo zdążył na zawody. Polska wystawiła ośmiu sportowców.

Na letnich igrzyskach VIII olimpiady w Paryżu, w których pięć złotych krążków wywalczył fiński lekkoatleta Pavoo Nurmi, nasza reprezentacja składała się już z 66 osób. Polską flagę po raz pierwszy wniesiono na arenę olimpijską. Próbowaliśmy swych sił w boksie, jeździectwie, kolarstwie, lekkiej atletyce, strzelectwie, szermierce, wioślarstwie, zapasach, żeglarstwie i piłce nożnej. Zasady rozgrywek często znacznie odbiegały od współczesnych, przez co piłkarze z Wacławem Kucharem i Józefem Kałużą zakończyli zmagania już po pierwszym meczu i przegranej z Węgrami 0:5.

Pierwsze polskie medale olimpijskie wywalczyli kolarze Józef Lange, Jan Łazarski, Tomasz Stankiewicz i Franciszek Szymczyk w konkurencji 4000 m na dochodzenie drużynowo (srebro) i jeździec Adam Królikiewicz, który na koniu Picador zdobył brąz w skokach przez przeszkody.

Jedyną kobietą w naszej kadrze była Wanda Dubieńska. Zawodniczka AZS Kraków, bardziej znana z sukcesów w tenisie i narciarstwie, bez powodzenia startowała w zmaganiach florecistek. Przegrała wszystkie walki, ale to jej przypadł tytuł pierwszej Polki na igrzyskach olimpijskich.

Azetesiacy dominowali w kadrze szermierzy. Prócz Dubieńskiej honoru olimpijskiego startu dostąpili kolejni przedstawiciele AZS Kraków: Alfred Ader, Aleksander Małecki, Adam Papée, Konrad Winkler i Jerzy Zabielski. Ader był kapitanem. To on wraz z kolegami reaktywował sekcję szermierczą AZS Kraków, która do 1929 roku była najsilniejsza w Polsce.

Winkler był najstarszy. Na igrzyska zakwalifikował się w wieku 42 lat, wygrywając przedolimpijski turniej we wszystkich broniach, by podczas mistrzostw kraju przegrać tylko finał szpady (ze swoim wychowankiem, Małeckim). Na igrzyskach jako jedyny wystartował w turnieju indywidualnym florecistów. W eliminacjach przegrał wszystkie walki, ale za każdym razem był blisko sukcesu. „Niekorzystnie dawał się odczuć naszemu zawodnikowi brak polskich arbitrów bocznych i krótka, bo licząca zaledwie 12 m długości plansza. W kraju ćwiczono na planszach 20-metrowych i dłuższych nawet” – pisano w opracowaniu „Igrzyska VIII-mej Olimpjady, Paryż 1924 oraz dzieje olimpizmu w zarysie”.

Dla Papée, kolejnego wychowanka Winklera, igrzyska 1924 roku były pierwszymi z czterech, w których wziął udział. Dla nich wszystkich paryski występ także zakończył się porażką. Polacy wystartowali w drużynowym turnieju szablistów, przegrywając z Holandią i Stanami Zjednoczonymi. Cieszyliśmy się z pojedynczych wygranych walk, choć w kilku nasi prowadzili 3:0 i mimo, że do sukcesu potrzebowali tylko jednego trafienia, przegrywali.

Zgubny okazał się brak rutyny, bo Polacy nigdy przedtem nie brali udziału w międzynarodowej rywalizacji. Jak podaje Stanisław Polakiewicz, do osłabienia siły bojowej w poważniej mierze przyczynił się także nastrój psychiczny. „W łonie sekcji szermierczej AZS Kraków, która dostarczała zawodników do polskiej drużyny, w okresie przygotowań do igrzysk doszło do incydentów i nieporozumień, które naruszały spoistość reprezentacji, wpływając ujemnie na usposobienie zawodników”. Opiekował się nimi Emil Vambera. Zawodnik AZS Lwów był wtedy prezesem Polskiego Związku Szermierczego i pełnił rolę kierownika oraz rezerwowego polskiej drużyny.

Niezbyt udany był także występ lekkoatletów. Najlepsze, 12. miejsce zdobył w dziesięcioboju zawodnik warszawskiej Polonii, Antoni Cejzik. Wszyscy pozostali odpadali w eliminacjach. Wśród olimpijskich debiutantów znaleźli się zawodnicy AZS Warszawa, który w okresie Drugiej Rzeczpospolitej miał najwięcej, bo aż 36 olimpijczyków.

Grupę azetesiaków na stadionie lekkoatletycznym tworzyli Zygmunt Weiss (100 i 200 m), Stefan Ołdak (400 i 800 m), Stefan Kostrzewski (800 i 1500 m) i Józef Jaworski (800 i 1500 m). Wszyscy byli gwiazdami w kraju. Kostrzewski 27 razy zdobywał złoto mistrzostw Polski i 54 razy (!) ustanawiał rekord Polski, a jego wynik na 400 m (54,2 s) był najlepszym aż przez 25 lat! W Paryżu nie mieli jednak szans.

– Pojechaliśmy po naukę. Nikomu z nas nie marzyły się sukcesy. Pragnieniem każdego z biegaczy było przebrnięcie choć przez jedną eliminację – pisał we wspomnieniach Zygmunt Weiss, opowiadając, że „warszawski start”, czyli wpadanie w strzał (de facto popełnianie falstartu) na igrzyskach nie miał szans zaistnieć. – Tkwiliśmy potem długo w dołkach, nie chcąc narazić się na kompromitację. Wszyscy osiągnęliśmy czasy poniżej naszych możliwości. Najbardziej dumny mógł być potem Stefan Kostrzewski. W rejestrze pobitych przez niego rywali nie było ani Turka, ani Meksykanina, lecz Australijczyk, Luksemburczyk i Holender – dodał.

Cieszyć się nie mogli również wioślarze. Czwórka ze sternikiem w przedbiegu zajęła trzecie miejsce i odpadła. Owym sternikiem był Władysław Nadratowski, były prezes AZS Warszawa i wiceprezes Centrali AZS, który w znacznym stopniu przyczynił się do rozwoju nie tylko naszej organizacji, ale także wioślarstwa w Polsce. Pierwszy wioślarz AZS na igrzyskach także szykował się wcześniej do występu w Antwerpii.

Zabawnie w tym wszystkim wygląda opis startu jednego z polskich kolarzy. Kazimierz Krzemiński był zawodnikiem AZS Lwów i pozostaje prawdopodobnie jedynym przedstawicielem tej dyscypliny w AZS, który brał udział w olimpijskich zmaganiach. Na szosie wystartował w wyścigu indywidualnym (59. miejsce) i w drużynie (14. miejsce). Jak podaje Polakiewicz, Krzemiński jako jedyny z Polaków ukończył trudny wyścig na 188 km bez defektu. „Zabłądziwszy nadłożył jednak kilkanaście kilometrów, bo w drodze powrotnej od półmetka nikt nie raczył wskazać kierunku na dziesiątkach rozstajnych dróg pod Paryżem”.

Występ uznano jednak za udany. Miał on przede wszystkim charakter propagandowy. Chodziło bowiem o to, by zaznaczyć udział młodego państwa polskiego, które wreszcie pozbyło się trudności i o własnych (choć na razie wątłych) siłach mogło przystąpić do rywalizacji.

Wielkie sukcesy przyszły już niebawem. W 1928 roku w Amsterdamie pierwsze złoto olimpijskie dla Polski wywalczyła Halina Honopacka z AZS Warszawa. Szabliści, w składzie których wystąpiło większość olimpijczyków z Paryża, zdobyli zaś drużynowy brąz, powtarzając ten wyczyn także w 1932 roku w Los Angeles. Cztery lata później w Berlinie dali o sobie znać wioślarze.

Olimpijczycy z Paryża zdali egzamin także w dniu wybuchu drugiej wojny światowej i wielu zapłaciło za to najwyższą cenę. Szablista Małecki i kolarz Krzemiński po aresztowaniu przez sowietów zaginęli bez wieści.

Bibliografia:
„Igrzyska VIII-mej Olimpjady, Paryż 1924 oraz dzieje olimpizmu w zarysie”, Stanisław Polakiewicz, 1926
„Pół wieku Akademickiego Związku Sportowego”, Wojciech Szkiela, Bogdan Tuszyński, Zygmunt Weiss, 1962
„Olimpijczycy Drugiej Rzeczpospolitej”, Ryszard Wryk, 2015
„Sport olimpijski w Polsce 1919-1935”, Ryszard Wryk, 2006
„narodziny i rozwój Akademickiego Związku Sportowego do roku 1949”, Ryszard Wryk, 2014
Foto: „Igrzyska VIII-mej Olimpjady, Paryż 1924 oraz dzieje olimpizmu w zarysie”