Piłkarze wodni Politechniki Łódzkiej nie mieli dziś problemów z pokonaniem Niemców i już myślą o najsilniejszym zespole EUG, z którym powalczą o jak najlepsze miejsce przed play off.

Polacy rozpoczęli w sobotę od wysokiej wygranej z istambułskim Uniwersytetem Özyeğina (16:5), by potem źle zacząć kluczowy mecz z Uniwersytetem w Zagrzebiu (2:5 w pierwszej kwarcie) i nieznacznie przegrać po wyrównanej walce w kolejnych kwartach (ostatecznie 15:19). Instytut Technologiczny z Akwizgranu nie mógł we wtorek zagrozić Polakom, którzy wygrali pewnie 28:5.

– Z Chorwatami zabrakło zimnej głowy. Zapanował strach na myśl, że przeciwnik to Chorwacja. Trudno było przebić się psychicznie do chłopaków – wspominał trener legenda polskiej piłki ręcznej, Edward Kujawa, który pracował z narodową reprezentacją, zdobył wiele tytułów mistrza kraju, a podczas uniwersjady w Belgradzie prowadził akademicką reprezentację Polski. – Dziś mieliśmy przygrywkę przed jutrzejszym, kluczowym spotkaniem z Węgrami. To będzie przeciwnik niezwykle wymagający. Nawet z reprezentacją Polski byłoby mi ciężko z nimi wygrać. W spotkaniu z Niemcami mieliśmy przećwiczyć kilka zagrywek właśnie pod Węgrów, ale nie wiadomo, czy dane nam będzie je wykorzystać – powiedział Kujawa.

Kujawa teraz jest szefem i trenerem ŁTSW Ocmer Politechniki Łódzkiej, która odebrała tytuł najlepszej polskiej drużyny ekipie AZS Uniwersytetu Warszawskiego. – Chciałem wyrazić ogromne uznanie dla rektora Politechniki Łódzkiej, który kocha piłkę wodną i umożliwił nam przygotowania do tych zawodów. Cieszę się, że mogę z takim człowiekiem pracować – chwalił szkoleniowiec, który zapowiedział, że jego uczelnia chciałaby zorganizować Akademickie Mistrzostwa Europy w waterpolo. Pierwsza edycja tej imprezy (rozegrana w 2019 roku) skończyła się sensacyjnym zwycięstwem łódzkiej ekipy, która w finale pokonała grającą obecnie w drugiej grupie budapesztańską Szkołę Biznesu. Było to pierwsze, historyczne zwycięstwo polskiej drużyny piłki wodnej nad węgierską (i jak dotąd jedyne).

Dziś trener Kujawa ze swojego ligowego zespołu ma do dyspozycji tylko kilku zawodników. – Reszta to studenci naszej uczelni, którzy na co dzień grają w innych klubach. Jedyny problem jest taki, że nie mamy drugiego bramkarza. Po prostu wśród studentów brakuje nam bramkarzy – dodał.

Z tego powodu wytchnienie jedynemu golkiperowi łodzian dawał Adrian Wulkiewicz, który nominalnie jest głównym obrońcą. – Specyfika jest nieco inna, ale w jednym i drugim przypadku trzeba bronić. W każdym meczu wchodzę przynajmniej na chwilę i dziś udało mi się zachować czyste konto – mówił Wulkiewicz, który studiuje na czwartym roku inżynierii środowiska Politechniki Łódzkiej. – Trenowanie nie koliduje nam z uczęszczaniem na zajęcia, które każdy traktuje priorytetowo. Uczelnia jest jednak bardzo otwarta i można się dogadać, jeśli się chce – dodał.

– Od dawna wiedzieliśmy o tym turnieju i byliśmy na niego nastawieni mentalnie już od 2019 roku, kiedy wygraliśmy AME. Trenujemy razem niby od kilkunastu dni, ale wszyscy znamy się bardzo dobrze i mocno się koncentrowaliśmy na tych zawodach – zapewnił, dodając, że w fazie grupowej nie ma kalkulowania i liczy się każdy dobry mecz. – Do każdego meczu wychodzimy skupieni – stwierdził.

Prawda bowiem jest taka, że niezależnie które miejsce zajęłaby Politechnika Łódzka, to i tak zagra w ćwierćfinale. Dwa zwycięstwa nad słabszymi ekipami zapewnią łodzianom co najmniej trzecie miejsce, co oznacza, że fazę pucharową rozpoczną od konfrontacji z drugim lub trzecim zespołem grupy B. Dopiero w półfinale spodziewany jest mecz z Węgrami, którzy oczekiwani są jako zwycięzcy obydwu grup i główni kandydaci do walki o złoto.

– Chorwacja, Węgry, Serbia to kraje, które dominują w piłce wodnej, ale nasz wczorajszy występ pokazał, że z nich też leci krew i im też można strzelać bramki. Na pewno jednak Uniwersytet z Debreczyna, z którym zagramy jutro, jest najsilniejszym zespołem całego turnieju i na pewno będzie ciężko. Drużyna daje jednak z siebie wszystko i stworzymy ciekawe widowisko – podsumował Wulkiewicz, zapewniając, że rola organizatora EUG dodaje trochę stresu. – To fajne uczucie byś gospodarzem tak dużej imprezy i grać przed własną publiką – zakończył.

Foto: Michał Pietrzak (EUG)