Do trzech razy to sztuka – to powiedzenie nie sprawdziło się w przypadku futsalistów AZS UW Darkomp Wilanów. Stołeczna drużyna najwidoczniej nie ma szczęścia do Team Lębork, bo przegrała z nim kolejne spotkanie w tym sezonie.
W bezpośrednim starciu beniaminków futsalowej Ekstraklasy lepszym bilansem legitymowała się drużyna z Pomorza, która w tym sezonie wygrała oba mecze i to w identycznym stosunku (3:2). Tak było w pierwszej rundzie jak i kilka dni temu podczas meczu ćwierćfinału Pucharu Polski. Podopieczni trenera Macieja Karczyńskiego na pewno chcieli poprawić ten bilans i oddalić się od strefy spadkowej.
Niedzielne spotkanie rozpoczęło się minutą ciszy ku czci Grzegorza Lachowicza – zmarłego prezesa klubu Opole Komprachcice. Od pierwszego gwizdka wysoki pressing zastosowali gracze AZS UW Darkomp Wilanów, zmuszając rywali do popełniania błędów. Już w trzeciej minucie Denis Lifanow uderzył w słupek, ale dobitka była już skuteczna, a piłka przeszła jeszcze między nogami interweniującego Dominika Czekirdy.
Zbliżała się 13. minuta meczu, a wynik nie ulegał zmianie mimo dogodnych sytuacji z obu stron. Wtedy w pole karne rywali zagrał Jakub Nahorny, a nogę dostawił tylko reprezentant kraju – Michał Klaus, który z bliskiej odległości zdobył swojego 21. gola w tym sezonie. Azetesiacy prowadzili 2:0, ale patrząc na historię tegorocznych spotkań pewne było, że tak się ten mecz nie skończy.
Mały popis Brazylijczyków sprawił, że wszystko zaczynało się od początku. Kontaktową bramkę w 14. minucie spotkania zdobył strzałem z prawej strony boiska Lucas Bonifacio Dos Santos. To był sygnał do ataku dla gości, którzy zaledwie 30 sekund później strzelili gola na 2:2. Z przeciwnej strony parkietu ładnym uderzeniem popisał się jego rodak Andre Luis Da Silva.
W pewnym momencie tylko szczęście uratowało AZS przed stratą trzeciej bramki. Dwóch zawodników z Lęborka wyprowadzało szybką na kontrę i znaleźli się sam na sam z Kamilem Wójcikiem. Jednak ofiarny powrót gracza w białej koszulce w połączeniu z niezbyt celnym strzałem rywala sprawiły, że piłka trafiła w słupek, a ostatecznie wylądowała w rękach bramkarza AZS.
Druga połowa rozpoczęła się dla gospodarzy fantastycznienie, dzięki drugiej bramce Denisa Lifanowa. Ukrainiec wykorzystał długie podanie i efektownym strzałem dał ponownie prowadzenie swojej drużynie. Taka przewaga nie trwała jednak długo, bo w 25. minucie gola dającego remis zdobył Piotr Łapigrowski, który znalazł się w sytuacji na sam z bramkarzem UW i nie dał mu szans. Po chwili Krzysztof Witkowski wyprowadził błyskawiczną kontrę, która powinna dać prowadzenie przyjezdnym, ale jego kolega z drużyny uderzył w boczną siatkę.
Dobrą okazję na podwyższenia mieli gospodarze po dwójkowej akcji Klaus – Dregier. Ten ostatni będąc jednak blisko bramki, choć nieco odwrócony, uderzył nad poprzeczką. W 34. minucie gola na 4:3 dla drużyny z Lęborka zdobył wspomniany Da Silva, który niepilnowany otrzymał piłkę z prawej strony boiska i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem UW. Brazylijczyk nie dał szans Wójcickiemu, a sam utonął w objęciach kolegów.
Ostatnie ponad dwie minuty gospodarze zaryzykowali grę z wycofanym bramkarzem, co przyniosło gole, ale dla rywali. Niemal sprzed własnego pola karnego do pustej bramki trafił Ukrainiec Witalij Kołesnyk. AZS jeszcze próbował zmienić wynik meczu, ale Piotr Łapigrowski przejął piłkę na linii środkowej i zdobył swojego drugiego gola w tym meczu, a szóstego w tym meczu dla Lęborka.
– Jakoś nie potrafimy grać z Lęborkiem. To charakterny zespół i mający bardziej doświadczonych zawodników. Mecz zasłużenie wygrał rywal, choć prowadziliśmy 2:0. To mnie właśnie martwi. Przegraliśmy też z koronawirusem. Jesteśmy w dwutygodniowym rozbiciu, który dopadł nas w trudnym momencie. Myślę, co jeszcze możemy poprawić, ale z drugiej strony nie ma teraz czasu, żeby nad czymś pracować. We wtorek mamy rozruch, a w środę jedziemy na kolejny mecz – mówił niezbyt zadowolony trener Maciej Karczyński.
Teraz przed futsalistami AZS UW Darkomp Wilanów mały maraton. W środę 24 marca zagrają na wyjeździe z Red Devils Chojnice, a trzy dni później u siebie podejmować będą walczący o utrzymanie Fit Morning Gredar Team Brzeg.
W sobotę AZS UŚ Katowice zremisował z KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice 1:1. Azetesiacy prowadzili do przerwy 1:0, dzięki bramce Daniela Wojtyny zdobytej tuż przed zejściem do szatni.