Końcówka roku szczęśliwa dla Aleksandry Kowalczuk. Najpierw w Dublinie obroniła tytuł mistrzyni Europy w taekwondo olimpijskim, a ostatnie rozstrzygnięcia na turnieju w Chinach sprawiły, iż jest już pewna startu na igrzyskach w Tokio.

24-letnia zawodniczka AZS-u Poznań – na co dzień studentka filologii klasycznej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza – nie schodzi z mistrzowskiej ścieżki na Starym Kontynencie. W 2018 roku w Kazaniu Kowalczuk pokonała Brytyjkę Biankę Walkden, dwukrotną mistrzynię świata i brązową medalistkę igrzysk. Zwyciężyła wówczas w niesamowitym stylu, gdyż jeszcze na sześć sekund przed końcem walki wygrywała zawodniczka z Wysp. W tym roku w Irlandii nie było tak spektakularnie, ale w kategorii olimpijskiej +67 kg Kowalczuk również nie miała sobie równych.

– Przed startem braliśmy w ciemno miejsce na podium. Ola na zawodach w Dublinie spisywała się jednak wyśmienicie – opowiada nam Waldemar Łakomy, trener reprezentacyjnym i klubowy Kowalczuk. Jego podopieczna, w związku z wysoką pozycją w rankingu światowym, na starcie zmagań mogła liczyć na wolny los. W drugiej rundzie spotkała się z Niemką, z którą miesiąc wcześniej przegrała. – Był pewien stres, ale udało się opanować emocje i wygrać – dopowiada Łakomy.

Zawodniczka znakomicie czuje się na arenie międzynarodowej. Poza dwukrotnym triumfem na ME, jej dorobek stanowią m.in. wygrane Grand Prix w Moskwie, Rzymie czy Londynie, a także srebrny medal Letniej Uniwersjady w Tajwanie z 2017 roku. Do kolekcji chciała dorzucić w tym roku krążek z mistrzostw świata, jednak nieoczekiwanie rywalizację skończyła na ćwierćfinale i ostatecznie piątym miejscu.

– W starciu o półfinał Ola trafiła na Chorwatkę Dianę Pole (5:8 – dop. red.), której stylu kompletnie nie znaliśmy. Wcześniej startowała bowiem w niższej kategorii wagowej. Szkoda było nam tego występu, gdyż światowy czempionat traktowaliśmy jako imprezę sezonu – dodaje Łakomy.

Być może tamto niepowodzenie wśród globalnej czołówki Kowalczuk powetuje sobie na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Dopiero w tym tygodniu stała się pewna wylotu do Japonii na imprezę czterolecia. Tytuł mistrzyni Europy nie stanowił bowiem automatycznej przepustki na igrzyska. Taką można było zdobyć na podstawie światowego rankingu, ale…

– Z niego pięć najlepszych zawodniczek na koniec roku przedolimpijskiego ma zapewniony udział w igrzyskach. Niestety, Ola znalazła się na szóstej pozycji. Wszystko przez uraz kolana, którego nabawiła się w pierwszej walce na ostatnich zawodach GP w Moskwie. Gdyby wówczas zakończyła rywalizację w pierwszej trójce, to byłaby już wtedy pewna startu w Tokio – przekonuje Łakomy.

Na dodatek pech chciał, że ostatnia tegoroczna szansa na zdobycie kwalifikacji – zawody Grand Slam w Chinach – ominęła właśnie przez kontuzję. Kowalczuk pozostało liczyć na korzystne rozstrzygnięcia sąsiadek ze światowego rankingu. Szczęście uśmiechnęło się do Polki i tym samym nie musi sobie zaprzątać głowy koniecznością startu w kwietniowych, europejskich kwalifikacjach olimpijskich w Mediolanie. Jako piąta zawodniczka z rankingu olimpijskiego może już spać spokojnie.

– Ola wchodzi w najlepszy wiek dla taekwondzistki. W Tokio wszystko jest możliwe. Stać ją nawet na złoto – uważa szkoleniowiec kadry, który nie będzie mógł liczyć na jej obecność na pierwszym zgrupowaniu reprezentacji w nowym roku w Wałczu. Obecnie Kowalczuk przechodzi w Olsztynie rehabilitację pod okiem kadrowego fizjoterapeuty i prawdopodobnie wróci do treningów na drugi obóz w Giżycku, który zaczyna się 11 stycznia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj