Bez medalu MŚ, ale blisko czołówki. Słodko-gorzki sezon Hojnisz-Staręgi

0
925
Dmitriy Yevenko/PZBiath

Monika Hojnisz-Staręga w udanym stylu zakończyła sezon w Pucharze Świata. – Czuję jednak odrobinę niedosytu – przyznaje liderka kobiecej kadry biathlonowej, którawraz z mężem Maciejem Staręgą odbywa kwarantannę po zagranicznych startach.

28-letnia Hojnisz-Staręga jeszcze w ubiegłym tygodniu startowała w fińskim Kontiolahti. W piątek nie myliła się na strzelnicy podczas sprintu, jednak wolniejszy bieg sprawił, iż sklasyfikowana została na szóstej pozycji. Z kolei dzień później, w biegu pościgowym, była piąta. Tym samym po raz dziesiąty w tym sezonie zajęła lokatę w top10 Pucharu Świata.

– Owszem, na strzelnicy może i były dwa „zerka”, ale… Jak to się mówi: jak nie urok, to… śmieje się liderka polskiej kadry​. – Przy wcześniejszej dyspozycji biegowej, to miejsce w sprincie z pewnością byłoby wyższe. Pocieszam się tym, że strzelanie pomogło walczyć o wysoką pozycję.

Starty w Skandynawii były ostatnimi w tym sezonie. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), podobnie jak inne organizacje sportowe, podjęła decyzję o zakończeniu rywalizacji.

– Od tematu pandemii koronawirusa nie dało się uciec. Gdyby nie informacje od znajomych czy rodziny, to jednak pewnie nie odczułabym, że cokolwiek złego dzieje się w kraju. Wśród zawodników panował natomiast istny spokój. Do Finlandii nie dotarła jeszcze powaga sytuacji z innych krajów. W telewizji temat nie był „pompowany”, a sklepy były normalnie otwarte – opowiada Hojnisz-Staręga, która w klasyfikacji generalnej PŚ uplasowała się na dwunastej pozycji. – Są i plusy, i minusy tego sezonu. Biorąc pod uwagę ostatnie starty, to mogę czuć zadowolenie. Niedosyt jest na pewno ze względu na to, że do końca nie mogłam walczyć w Pucharze Świata o punkty, na których mi zależało. To dwunaste miejsce, w porównaniu do poprzedniego roku, powoduje pewien żal, co nie zmienia faktu, że pojedyncze starty miałam lepsze i więcej razy byłam w czołowej dziesiątce – podsumowuje chorzowianka, reprezentująca na co dzień barwy AZS AWF Katowice.

Przedwczesne zakończenie sezonu sprawiło, że Hojnisz-Staręga i inni reprezentanci Polski przez Monachium wrócili do kraju. Do Polski wrócił również jej mąż, Maciej Staręga, na co dzień polski biegacz narciarski. Jak sama żartowała w jednym z wywiadów, przymusowa, 14-dniowa kwarantanna dla niej i jej męża to taka podróż poślubna. W maju ubiegłego roku biathlonistka wraz z Maciejem stanęli bowiem na ślubnym kobiercu.

– Zarówno przed, jak i po ślubie było sporo do roboty. Najpierw przygotowania do ceremonii, później urządzanie mieszkania. To pochłaniało naszą uwagę. Teraz, od trzech dni (z Hojnisz-Staręgą rozmawialiśmy w czwartek, 19 marca br. – dop. red.) jesteśmy w kwarantannie. Jest znośnie, ale nie wiem, co będzie za dwa tygodnie – mówi nam biathlonistka.

Jak państwo Staręga radzą sobie w nowej sytuacji?

– Jesteśmy w swoim nowym mieszkaniu. Jest więc co robić! Cały czas sprzątamy. Systematycznie dowożą nam rzeczy do przeprowadzki, bo wcześniej niewiele tam mieliśmy – opowiada pani Monika​. – Jak zakupy, to tylko przez internet albo prosimy kogoś o pomoc. Wtedy potrzebne rzeczy czekają na nas pod drzwiami.

O Hojnisz-Starędze było głośno w polskich mediach w lutym tego roku. Podczas mistrzostw
świata we włoskiej Antholz-Anterselvie do medalu zabrakło naprawdę niewiele.

– Wtedy w Italii nie było jeszcze mowy o zwiększonym zagrożeniu wirusem. Może to i dobrze, bo w pełni mogliśmy się skoncentrować na pracy do wykonania na trasie, a nie rozmyślać o innych rzeczach ​ – przypomina biathlonistka. W biegu indywidualnym na 15 km zajęła szóste miejsce, a w sztafecie wraz z koleżankami były siódme. Najbliżej, tuż za podium, była w biegu na 12,5 km ze startu wspólnego. ​- Nigdy nie mówię o czwartym miejscu jako najgorszym, ale rzeczywiście, medal był na wyciągnięcie ręki. Jeszcze do ostatnich dwustu metrów liczyłam się w walce o brąz. Szczęście w nieszczęściu, że przegrałam je na finiszu z tak utytułowaną zawodniczką jak Hanna Oeberg. Teraz może rozegrałabym ten bieg inaczej pod względem taktycznym. Najwięcej kosztował mnie jednak bieg indywidualny. Może o tym nie mówiłam, bo długo trawiłam ten start. W biathlonie można być znakomicie przygotowanym biegowo, ale jeśli głowa odpowiednio nie pracuje, to nic nie da się zrobić. Na strzelnicy pojawiają się różne myśli, ciężko jest wyprzeć niektóre z głowy – opisuje zawodniczka górnośląskiego klubu.

Liderce polskiej kadry pozostają posezonowe treningi w domowym zaciszu.

– Sytuacja może i jest wyjątkowa, ale roztrenowanie musi być! Warto podtrzymywać dyspozycję fizyczną. Nie robiąc nic, będzie nam ciężej wejść w nowy sezon. Staram się robić to, na co pozwalają mi warunki: ćwiczenia stabilizacyjne, rower „na rolce”. Póki co, jakoś sobie radzę. Dwa tygodnie to jednak sporo, więc ten trening stanie się monotonny. Trzeba będzie szukać rozwiązań ​ – kończy Hojnisz-Staręga.

Współpraca Artur Kluskiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj