Aleksandra Jarecka, szpadzistka AZS AWF Kraków, szykuje się się startu na igrzyskach olimpijskich w Tokio. – Wierzę w siebie. Drużyna z medalem? Stać nas na to! – mówi reprezentantka Polski w rozmowie z nami.

Przyspiesza odliczanie czasu do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich w Tokio. Wykreśla Pani dni z kalendarza, czy emocje jeszcze się nie udzielają?

– Aleksandra Jarecka (szpadzistka AZS AWF Kraków, mistrzyni Polski): Swój pierwszy start zaliczę 24 lipca. Pewnie wtedy poczuje się w pełni nastrój igrzysk i być może lekko się zestresuje. Wystąpię w rywalizacji indywidualnej, a trzy dni później wraz z koleżankami staniemy do walki w drużynie.

W rywalizacji drużynowej pokłada Pani większe nadzieje na sukces w Tokio?

– Najpierw czeka mnie start indywidualny i dopiero później skupię się na turnieju drużynowym. Wierzę w swoje możliwości i do obu startów podejdę jednakowo. W tym roku byłam jedenasta na marcowym Pucharze Świata w Kazaniu, a w maju wygrałam Puchar Polski w Warszawie. W rankingu olimpijskim plasuję się mniej więcej w połowie zawodniczek.

Krążki na imprezach mistrzowskich nie są Pani obce. Możemy pokładać nadzieje, że z Tokio polska drużyna szpadzistek wróci z medalem? Nigdy jeszcze nie było jej na igrzyskach, ale w sezonie olimpijskim spisywałyście się znakomicie.

– Jeszcze przed pandemią pokazałyśmy, że stać nas na sukces. Wygrałyśmy cztery turnieje PŚ, zdobyłyśmy mistrzostwo Europy. W tym roku w marcu miałyśmy tylko jeden turniej – PŚ w Kazaniu, zresztą pierwszy od roku. Udało się go wygrać i przypieczętować awans na igrzyska. Szansa na nasz medal jest duża. Jeżeli dopisze nam odrobina szczęścia, to uda się po niego sięgnąć.

Trener Bartłomiej Język przestrzega jednak, że poza Hongkongiem reszta ekip śmiało może mierzyć w złoto.

– To igrzyska, będzie osiem drużyn najlepszych na świecie i żadnej nie można skreślać. Hongkong może „na papierze” jest słabszy od pozostałych, ale to tylko sport. On też może zakończyć igrzyska z medalem, bo w szermierce nigdy nic nie wiadomo do końca. Reszta drużyn jest najlepsza ze światowego rankingu i raczej między nimi rozstrzygną się losy rywalizacji.

Magdalena Piekarska-Twardochel w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” przekonywała, iż atutem polskiej drużyny jest różnorodność, a charakteryzując Pani taktykę, opisała ją jako ofensywną, z walką na natarcia.

– Mój styl walki w dużej mierze zależeć będzie od rywalki oraz taktyki na daną walkę. Jestem zawodniczką różnorodną i jeżeli trzeba, potrafię zrobić natarcie, ale nie mam problemu z walką w defensywie.

W pierwszym pojedynku 27 lipca traficie na Estonki.

– To już potwierdzona informacja. Nasz mecz praktycznie od razu będzie walką o wejście do strefy medalowej. To bardzo ciężki pojedynek. Wygrana dwóch pierwszych meczów sprawi jednak, że zjawimy się w finale. Co do Estonek, wielokrotnie walczyłyśmy z nimi i indywidualnie, i drużynowo. Wraz z trenerem przeprowadzamy już analizy o rywalkach. Do tego meczu będziemy przygotowane w stu procentach.

Pani musi mieć dobre wspomnienia ze startów w Azji, na dodatek poznała tam smak wielkiej imprezy. Z letniej uniwersjady w Tajpei w 2017 roku, jeszcze jako zawodniczka TS Wisły Kraków, wróciła Pani z dwoma krążkami – złotem w starcie indywidualnym i brązie w drużynie.

– To były moje takie pierwsze większe zawody z indywidualnym sukcesem. Spotkałam się z zawodniczkami bardziej na poziomie seniorskim. Na pewno bardzo dobrze przygotowałam się do tego turnieju. Mam nadzieję, że może Azja będzie mi służyć (śmiech).

Pani klubowemu trenerowi i zarazem przyjacielowi, Radosławowi Zawrotniakowi, Daleki Wschód też kiedyś służył na igrzyskach. On już wie, jak zdobyć medal na igrzyskach w Azji – w 2008 roku w Pekinie sięgnął drużynowo po srebro. Podzielił się z Panią swoimi spostrzeżeniami, na co zwrócić szczególną uwagę podczas tej imprezy?

– Oczywiście, dostaję wskazówki od Radka już od kilku dobrych lat. Przekazuje mi, jak ważne i zarazem specyficzne są to zawody. Na pewno najważniejsze jest szermiercze przygotowanie fizyczne. Z przygotowaniem mentalnym nigdy nie ma problemu.

Z AZS AWF Kraków jest Pani związana sportowo od 2018 roku. Studia, a konkretnie prawo kończyła Pani z kolei na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Od jesieni ubiegłego roku jest Pani aplikantką adwokacką. Udaje się pogodzić aplikację z szermierczą karierą?

– W ubiegłym roku zdałam z wynikiem pozytywnym egzamin na aplikację, jednak do niej nie przystąpiłam ze względu na igrzyska i dużą ilość treningów. W tym roku najważniejsza była dla mnie szermierka i wewnętrzna kwalifikacja na igrzyska, która trwała jeszcze w tym sezonie. Aktualnie jestem studentką studiów magisterskich na kierunku zarządzanie w turystyce i w sporcie na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Rozmawiał: Artur Kluskiewicz