Patrycja Adamkiewicz z AZS AWF Warszawa przygotowuje się do swojego debiutu na igrzyskach. Czy dzięki niej doczekamy się pierwszego kobiecego medalu w taekwondo olimpijskim? – Ewentualny sukces sprawi, że o naszej dyscyplinie może zrobić się głośniej – mówi 23-latka w rozmowie z nami.

Zostały ostatnie dni do igrzysk. Pani jest już skoncentrowana na występie w Tokio, pojawia się dreszczyk emocji?

– Patrycja Adamkiewicz (taekwondzistka olimpijska AZS AWF Warszawa): Jak na razie staram się nie myśleć o debiucie, żeby zbytnio się nie stresować. O właściwym przygotowaniu do igrzysk myślę natomiast od momentu kwalifikacji. Ułożyliśmy je z myślą o jak najlepszym występie.

Pewność siebie i świadomość własnej wartości sportowej muszą być u Pani na wysokim poziomie. Tegoroczne występy były bardzo dobre – medale na Pucharze Świata, kwalifikacja na igrzyska. W pierwszym półroczu niemal wszystko układało się wzorowo.

– Cieszę się z tych występów, że utrzymuję się w swojej kategorii wagowej na wysokim poziomie. Taekwondo olimpijskie jest młodą, nieprzewidywalną dyscypliną, w której wszystko się może wydarzyć. Czasem to nie tylko kwestia dyspozycji dnia, ale i szczęścia, choćby w losowaniu drabinki turniejowej. Nie zawsze jednak fortuna mi sprzyja. Tak było chociażby w maju, podczas mistrzostw Europy w Sofii, gdzie nie udało mi się sięgnąć po medal. Każda porażka jest dla mnie lekcją, z której staram się wyciągnąć jak najwięcej. Patrzę i analizuję swoje błędy, żeby później poprawić się technicznie czy taktycznie.

Skoro była mowa o ME, walkę o medal przegrała Pani z Belgijką Raheleh Asemani. Ostatecznie zajęła Pani piąte miejsce.

– Przegrałam 20:23. Z tą dziewczyną parę razy wcześniej spotkałam się na macie i wiodło mi się ze zmiennym szczęściem. Raz ja wygrywałam, a raz musiałam ustępować wyższość rywalki. Jesteśmy na wyrównanym poziomie, ale nie lubię z nią walczyć właśnie z uwagi na jej styl. Jest specyficzny. Stosujemy dużo technik zawieszonej nogi. Zderzamy się piszczelem lub kolanem, z czego bez odkładania nogi, w powietrzu staramy się wyciągnąć kopnięcie w brzuch bądź w głowę. Belgijka ma krótsze nóżki ode mnie i właśnie nimi szuka swoich punktów. Popełniłam niestety drobne błędy, m.in. idąc zakroczną nogą dalej w atak, i to zadecydowało o końcowym wyniku. Następnym razem muszę bardziej przeanalizować rywalkę i wypunktować jej słabsze strony.

Wiadomo już, jak będzie wyglądała drabinka turniejowa w Pani przypadku?

– Będę startować z numerem osiem na 17 dziewczyn. W taekwondo olimpijskim jest stała sekwencja i każdy numer ma jakby swoje stałe miejsce, dzięki czemu można sobie rozpisać pojedynki. Pierwszą walkę stoczę z Marokanką, którą w tym roku pokonałam w półfinale Pucharu Świata w Stambule. Aktualnie moje sparingpartnerki ustawiają się więc tak, jak moja pierwsza olimpijska rywalka, do tego analizujemy sporo jej walk. Mniej więcej wiem, co robi i czego się po niej spodziewać.

Taktycznie będzie Pani przygotowana, to jak sprawić, żeby podobnie jak w poprzednich miesiącach dopisała dyspozycja sportowa? Igrzyska będą kolejną ważną imprezą tego roku i znów trzeba budować szczyt formy.

– Nasz sezon tak naprawdę trwa przez cały rok i trzeba trzymać formę. Najwyższą szykowaliśmy jednak na kwalifikacje olimpijskie w maju, a przez dwa miesiące da się utrzymać dyspozycję, nawet jeszcze ją dopracować. Na ME byłam dalej w cyklu przygotowań, stąd może również przyczyny miejsca poza podium. Mam zamiar polepszać niektóre rzeczy i na igrzyskach być w jeszcze lepszej formie.

Pani trener Tomasz Pyciarz już dwukrotnie wysyłał podopiecznych na igrzyska. Ma jakieś porady, na co zwrócić szczególną uwagę? Na przygotowanie mentalne?

– Przygotowanie mentalne jest bardzo ważne, zwłaszcza w naszym sporcie. Współpracuję z psychologiem sportowym, jestem pod jego stałą opieką. Trener uważa, że należy zadbać o jak najlepsze przygotowanie pod każdym względem, także odpowiednią dietę czy odpoczynek. To wszystkie składowe procesu walki o najwyższe cele. Żeby zagrało, trzeba wszystkiego dopilnować.

Jeśli głowa udźwignie presję, a forma sportowa dopisze, gdzie widzi się Pani na igrzyskach? Co Panią zadowoli?

– Chcę się pokazać z jak najlepszej strony i godnie reprezentować nasz kraj. Polskie taekwondo olimpijskie jeszcze nigdy nie zdobyło medalu na igrzyskach. Kiedyś musi być ten pierwszy raz i zrobię wszystko, żeby zapisać się w jego historii. Sukces sprawi, że o naszej dyscyplinie może zrobić się głośniej.

Dla Pani igrzyska będą kolejną dużą imprezą w karierze, która zostanie rozegrana w Azji. W 2017 roku w Tajpei sięgnęła Pani po srebro na letniej uniwersjadzie. Zresztą, medale zdobywała Pani również dwa lata później w Neapolu.

– Obie imprezy wspominam bardzo dobrze. To były trochę inne zawody niż nasz typowy PŚ. Spotykają się sami zawodnicy-studenci, a takich w taekwondo nie ma zbyt wielu. Nie wiadomo było więc, kogo tak naprawdę się spodziewać w stawce. Sama atmosfera na uniwersjadzie jest nie do opisania – bardzo przyjemna, rodzinna. Mam nadzieję, że za rok znów uda mi się w niej wystąpić.

Rozmawiał: Artur Kluskiewicz