Natalia Tomaszewska pozostaje w cieniu bardziej znanych koleżanek – biatholistek z AZS AWF Katowice. W rozmowie z nami 23-latka nie ukrywa, że zamierza powalczyć o powrót do pierwszej reprezentacji. Celem do tego i ewentualnego debiutu w Pucharze Świata mają być wysokie lokaty w Pucharze IBU.

Blisko dwa miesiące przygotowań za panią. Jak wyglądały dotychczasowe treningi do nowego sezonu?

– W kwietniu byłam na zgrupowaniu z kadrą A w Cetniewie, a później, od połowy maja przebywałam w Kościelisku z reprezentacją B pod okiem trenera Adama Jakieły, do której obecnie jestem przypisana. W grupie ośmiu osób korzystaliśmy z obiektu Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem. Było dużo jazdy na rowerach czy marszobiegów po górach.

Tym razem nie ma pani w pierwszej reprezentacji.

– Taka była decyzja nowego trenera, Adama Kołodziejczyka. W poprzednim roku byłam w pierwszej ósemce biathlonistek powołanych do kadry A, a zimą – nawet w pierwszej szóstce. Niestety, jeszcze nie miałam okazji zadebiutować w Pucharze Świata. Trenuję dalej, żeby znaleźć się w najsilniejszej grupie. Zamierzam dalej robić swoje, aby dogonić dziewczyny.

Oceniając własne umiejętności, w którym aspekcie dostrzega pani największe mankamenty? Swego czasu, w jednym z wywiadów w 2018 roku podkreślała pani, że piętą achillesową jest strzelanie.

– Bardzo poprawiłam się w tym elemencie. To też zasługa trenera Michaela Greisa, pod którego okiem w poprzednim okresie przygotowawczym dużo nad tym pracowaliśmy. Strzelaliśmy dużo do tarczy papierowej, na skupienie, żeby każdy strzał był perfekcyjnie dopracowany i później dało się to powtórzyć na zawodach. Mogę powiedzieć, że w zakończonym sezonie byłam zadowolona ze swoich strzelań. W większości były dobre, a w sprincie, w Pucharze IBU w Osrblie zdarzyło się nawet jedno ze stuprocentową skutecznością. Dokonałam tego drugi raz w życiu.

W Osrblie zaliczyła pani również najlepszy występ w karierze – 17. miejsce w skróconym biegu indywidualnym. Dalsze udane występy w Pucharze IBU pozwolą przesunąć się w reprezentacyjnej hierarchii?

– W tamtym roku trener Greis decydował się na różne wymiany. Jeszcze wtedy nie załapałam się do rotacji, ale sądzę, że mogło to być przemyślane z jego strony. Zapewne lepiej było mnie wystawiać w Pucharze IBU na przetarcie po wieku juniora. Głęboko wierzę, że wystąpię za kilka miesięcy w PŚ, ale nie wiem, jakie podejście przyjmie w tym sezonie trener Kołodziejczyk. Wspominano na razie, że w razie absencji którejś z koleżanek jestem pierwsza do zastępstwa. Czekam więc w gotowości na swoją szansę i postaram się przekonać obecnego trenera swoją pracą.

Fot. archiwum Natalii Tomaszewskiej

Jakie starty czekają panią w sezonie letnim?

– Szykuję się na początek lipca, kiedy w Czarnym Borze zostaną rozegrane mistrzostwa Polski (1-4 lipca). W zeszłym roku w crossie zdobyłam tytuł mistrzyni kraju, dlatego zrobię wszystko, żeby go obronić.

Tytuł ten zdobyła pani jako zawodniczka AZS AWF Katowice, ale przygodę z biathlonem zaczęła pani w rodzinnych stronach.

– Na co dzień mieszkam w Kościelisku, gdzie w miejscowym BKS-ie zaczęła się moja przygoda z biathlonem. Decyzję o zmianie klubu na AZS AWF powiązałam z podjęciem studiów. Bardzo chciałam iść studiować do Katowic, gdzie pomagają sportowcom łączyć treningi z nauką.

Na katowickim AWF-ie nigdy nie brakowało wyróżniających się biathlonistek. Wystarczy wymienić choćby Monikę Hojnisz-Staręgę czy Kamilę Żuk. Wykładowcy patrzą przychylniejszym okiem, widząc, że mają do czynienia z kolejną biathlonistką?

– Spotkałam się z pytaniami, co to za sport, i czy jestem od Kamili, czy od Moniki. Zawsze lubią też zapytać, w jakim klubie trenuję, a gdy odpowiadam, że w AZS AWF, to mam wrażenie, iż to pomaga. Nie mówię tu o specjalnych względach czy forach, ale przyjemniejszym okiem patrzą na sportowca – studenta, który reprezentuje własną uczelnię.

Zostańmy chwilę przy bardziej doświadczonych koleżankach z klubu i kadry narodowej. Hojnisz-Staręga i Żuk zdobywały już nie tylko punkty w PŚ, ale i medale na arenie międzynarodowej. Czerpie pani garściami ze współpracy z nimi?

– One naprawdę są bardzo pomocne. Wszystkie jesteśmy na stopie koleżeńskiej, a z Kamilą nawet na przyjacielskiej. Monika, gdy tylko miała okazję lub widziała, że coś wykonuję nie tak, zawsze coś podpowiedziała. Podobnie rzecz ma się w przypadku Kamili, która w razie problemu również wyciąga pomocną dłoń. Na treningach warto je podpatrywać, zwłaszcza że Monika to już strzelec klasy światowej. Fajnie jest ją poobserwować. Z kolei Kamila to taki nasz pracuś, można wiele wyciągnąć dla siebie z jej pracy siłowej.

Kiedy pod koniec marca przyszłego roku usiądzie pani w fotelu i zrobi podsumowanie nadchodzącego sezonu, z czego będzie pani zadowolona?

– Jest sezon olimpijski, ale w moim przypadku to zbyt dalekie wybieganie w przyszłość. Chcę się skupić na swoich występach w Pucharze IBU. Liczę na regularne występy na poziomie najlepszej trzydziestki. Gdyby tam udało się zrobić super w wynik w pierwszej dziesiątce czy piętnastce zawodów z tego cyklu, byłabym naprawdę zadowolona. W zeszłym sezonie było już blisko. Mam nadzieję, że uda się zadebiutować w PŚ, żeby móc zobaczyć, w którym miejscu znajduję się na tle najlepszych zawodniczek.

Rozmawiał: Artur Kluskiewicz