Rok 2018 należał do niego – brązowy medal Mistrzostw Europy w Glasgow w sztafecie 4×100 m, dwa medale Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich, kilkanaście medali mistrzostw Polski, rekordy Polski juniorów. I to wszystko w zaledwie kilka miesięcy! O początkach swojej przygody ze sportem, blaskach i cieniach sezonu 2018 oraz planach na przyszłość rozmawiamy z pływakiem AZS Łódź, Jakubem Kraską.

Jak zaczęła się twoja przygoda z pływaniem? Czy od razu pokochałeś ten sport, czy próbowałeś wcześniej swoich sił w innych dyscyplinach?

Moja przygoda ze sportem rozpoczęła od treningów piłki nożnej. Jako dziecko, chyba jak każdy, marzyłem, żeby zostać piłkarzem. Niestety, nie szło mi najlepiej i trenerzy dawali mi do zrozumienia, że jestem za słaby. W końcu się poddałem, zaakceptowałem to, że nie zostanę piłkarzem i zrezygnowałem z treningów.  Później spróbowałem swoich sił w karate, ale po miesiącu mi się znudziło – to także nie była dyscyplina dla mnie. Kiedy miałem siedem lat rodzice postanowili zapisać mnie na naukę pływania w Konstantynowie Łódzkim. Jeden z trenerów mnie wypatrzył, uznał, że mam predyspozycje do pływania i zaproponował, żebym dołączył do sekcji w klubie sportowym. Tym samym przystąpiłem do Uczniowskiego Klubu Sportowego „Piątka” Konstantynów Łódzki. Bardzo miło wspominam lata, które tam spędziłem.

A potrafisz określić w którym momencie zacząłeś trenować pływanie wyczynowo? Kiedy pomyślałeś, że to jest dokładnie to, co chcesz robić?

Wyczynowo zacząłem pływać w wieku 12 lat, kiedy byłem w piątej klasie szkoły podstawowej. Już wtedy trenowałem dwa razy dziennie. Nie wiązałem jednak swojej przyszłości z pływaniem, ponieważ nie wyróżniałem się w grupie, należałem raczej do przeciętnych zawodników. Moje wyniki mnie nie zadowalały, mimo że już wtedy stawałem na podium rocznikowych Mistrzostw Polski.

Pamiętasz swój pierwszy medal?

To był złoty medal Mistrzostw Polski 14-latków na 200 m stylem grzbietowym. Wcześniej zdobywałem trofea na zawodach wojewódzkich czy na zawodach w kategorii młodzika, ale one nie zapadły mi pamięć. Dopiero jak wygrałem Mistrzostwa Polski w Dębicy pojawił się większy zapał do treningów pływackich i pomyślałem, że chciałbym rozwijać się w tym kierunku i być coraz lepszym. Potem przyszły jednak gorsze starty, zimą sięgałem po brązowe medale, które mnie nie satysfakcjonowały.

Nie poddałeś się jednak jak to było w przypadku twojej przygody z innymi dyscyplinami sportu i pozostałeś przy pływaniu…

Tak, to właśnie wtedy zacząłem do pływania podchodzić na poważnie. Zostałem przeniesiony do grupy trenera Macieja Hampla, z którym pracuję do dzisiaj. Pod jego skrzydłami zacząłem osiągać większe sukcesy, jak ustanowienie rekordu Polski w swoim roczniku, kwalifikacja i pierwsze medale Mistrzostw Europy Juniorów. Zrozumiałem, że pływanie to jest to, co chciałbym robić. Potem nadeszły lepsze czasy. Rok 2017 był jednym z najbardziej udanych w moim wykonaniu. Odnotowałem duży progres, wystrzeliłem. To był dla mnie przełomowy okres.

Mówisz o medalach Mistrzostw Polski, których masz wiele w swoim dorobku, ustanawianiu rekordów Polski, ale trzeba powiedzieć, że jesteś zawodnikiem z bogatym doświadczeniem międzynarodowym. Który z twoich sukcesów przyczynił się do tego, że uwierzyłeś, że możesz mierzyć wysoko i osiągać świetne wyniki nie tylko na arenie ogólnopolskiej, ale i międzynarodowej?

W 2016 roku zacząłem mieć nadzieję, że rzeczywiście będzie mnie stać na osiąganie wyników międzynarodowych. Rok później, kiedy zdobyłem indywidualny medal Mistrzostw Europy Juniorów na 100 m stylem dowolnym uwierzyłem, że sukcesy na arenie międzynarodowej są w moim zasięgu. To był mój pierwszy medal nie w sztafecie, a w wyścigu indywidualnym i zrozumiałem, że mogę walczyć z najlepszymi nie tylko w Polsce, ale i w Europie czy na świecie.

Fot. Facebook Jakuba Kraski

Wspomniałeś, że swój pierwszy medal w pływaniu zdobyłeś w stylu grzbietowym, przed rokiem także triumfowałeś w rocznikowych Mistrzostwach Polski w tym stylu, ale jednak obecnie znamy cię jako świetnego kraulistę. Jak to się stało, że zacząłeś startować przede wszystkim w stylu dowolnym?

Trochę się pogniewałem na grzbiet. Kiedy przeszedłem do trenera Macieja Hampla trenowałem jeszcze przez pół roku styl grzbietowy. Nie wychodziło mi to jednak dobrze. Postanowiłem, że chciałbym więcej pływać kraulem, szczególnie, że trenowałem wtedy z koleżankami specjalizującymi się w tym stylu. Spróbowałem i podjąłem z trenerem decyzję o starcie w Zimowych Mistrzostwach Polski 16-latków na 100 m i 400 m stylem dowolnym. Dla wszystkich było to niemałe zaskoczenie, ponieważ nigdy wcześniej nie brałem udziału w wyścigach kraulem w zawodach tej rangi. Wygrałem wtedy rywalizację na 100 m, a na 400 m byłem drugi i dzięki temu pojechałem na swoją pierwszą imprezę międzynarodową – wielomecz na Cyprze.

W wieku niespełna 19 lat możesz pochwalić się imponującym sportowym CV – kilkadziesiąt medali Mistrzostw Polski Juniorów, medale Mistrzostw Polski Seniorów, medale MEJ, wicemistrzostwo świata juniorów, medale Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich, rekordy Polski juniorów… Które z tych osiągnięć cenisz sobie najbardziej, jesteś z niego najbardziej dumny i uważasz za swój największy dotychczasowy sukces?

Moją wizytówką jest zapewne medal ubiegłorocznych Mistrzostw Europy z Glasgow, bo to sukces osiągnięty wśród seniorów. Wydaje mi się, że ten wynik ludzie najbardziej doceniają. Dla mnie jednak szczególną wartość ma brązowy medal na 100 m stylem dowolnym z 2017 roku z Mistrzostw Europy Juniorów. Byłem niezwykle zadowolony z uzyskanego rezultatu – 49,35 s, poprawiłem rekord Polski w swoim roczniku o prawie sekundę. To był dla mnie taki wynik z kosmosu. Bardzo cenię sobie srebrny medal, który zdobyłem w 2018 roku na Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Buenos Aires. Ten krążek cieszył mnie szczególnie, bo stanąłem na podium w konkurencji indywidualnej, po naprawdę trudnym sezonie. Zawody odbywały się w październiku, doskwierało mi duże zmęczenie, a ponadto mój finał rozgrywano ostatniego dnia zawodów. Wszystko było przeciwko mnie, ale udało mi się wytrzymać ten wyścig, zdobyć srebro i poprawić rekord Polski.

Odczuwałeś niedosyt, że tak niewiele zabrakło do złotego medalu?

Oczywiście, był niedosyt. Szczególnie, że nie zabrakło mi w tym finale tego, o co się martwiłem najbardziej – wytrzymałości, siły, koncentracji. Jedyne, czego zabrakło, to odrobiny szczęścia i cierpliwości. Błędy techniczne, jakie popełniłem był spowodowane tym, że chciałem jak najszybciej skończyć wyścig i wkradła się niecierpliwość, która zdecydowała o tym, że przegrałem złoty medal o 0,03 sekundy.

Sezon 2018 obfitował w sukcesy, chociaż nie ukrywasz, że nie wszystko poszło dokładnie po Twojej myśli… Jak ty oceniasz miniony rok w swoim wykonaniu?

Powinienem powiedzieć, że rok 2018 był dla mnie niezwykle udany, jednak wiem, że stać mnie na dużo więcej. Oczywiście sezon oceniam jako dobry, ale popełniłem kilka błędów. Chciałem wdrożyć swoje własne pomysły w trening, zamiast polegać na doświadczeniu trenera. Teraz już wiem, że nigdy więcej tego nie zrobię. Musiałem się przekonać, że nie miałem racji. Do startu w lipcowych Mistrzostwach Europy w Helsinkach kombinowałem i cóż, wyszło, jak wyszło. Zabrakło mi czucia wody, zabrakło mocy, zabrakło dynamiki… Oczywiście niektórych zawodników satysfakcjonowałoby czwarte miejsce, ale dla mnie to była porażka. Osiągnąłem słaby wynik i nie miałem żadnych powodów do radości. Start w stolicy Finlandii trochę mnie podłamał, ale do kolejnych zawodów – Mistrzostw Europy i Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich przygotowywałem się już zgodnie ze wskazówkami trenera i na szczęście to zaprocentowało.

Fot. Archiwum prywatne zawodnika

Na Mistrzostwach Europy mile zaskoczyłeś pewnie nie tylko kibiców, ale też samego siebie… Po twoim świetnym wyścigu na trzeciej zmianie w sztafecie 4×100 m stylem dowolnym i zdobyciu brązowego medalu bez wątpienia twoje nazwisko stało się znane szerokiej publiczności. A jakie były twoje oczekiwania przed wylotem do Szkocji? Jak powiedziałeś, juniorski czempionat nie do końca poszedł po twojej myśli, spodziewałeś się, że seniorski debiut wypadnie tak dobrze?

Nie spodziewałem się oczywiście, że mistrzostwa w Glasgow wypadną aż tak dobrze. Moim celem był występ w finale sztafety. Wiedziałem, że jesteśmy mocnym zespołem, który ma duże szanse na awans do finału. Było nas jednak pięciu i toczyła się między nami rywalizacja o start w finałowym wyścigu. Kiedy już wywalczyłem miejsce w składzie, koncentrowałem się tylko na tym, żeby jako najmłodszy zawodnik nie uzyskać najsłabszego wyniku. W Glasgow miałem też sobie i innym coś do udowodnienia, bo po nieudanych Mistrzostwach w Helsinkach pojawiły się głosy, że „Kraska się skończył”. W finale sztafety chciałem pokazać, że stać mnie na coś wyjątkowego. Tak jak zawsze mówię – lubię dokonywać rzeczy niemożliwych. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych w sporcie, niektóre są tylko kwestią czasu.

Twój występ w Glasgow był tego najlepszym dowodem. Kiedy inni pływacy odpoczywali, Ty przygotowywałeś się do Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich. W Buenos Aires najpierw zdobyłeś z kolegami brązowy medal w sztafecie 4×100 m stylem zmiennym, a później, o czym już rozmawialiśmy, zostałeś wicemistrzem na 100 m stylem dowolnym. Na ceremonii zakończenia Igrzysk dostąpiłeś zaszczytu bycia chorążym polskiej reprezentacji. Z jakimi wspomnieniami wróciłeś z Argentyny? Igrzyska to impreza z pewnością inna niż wszystkie…

Mogę szczerze powiedzieć, że Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie w Buenos Aires były zdecydowanie najlepszą imprezą sportową, w jakiej brałem udział. Pierwszy raz mieszkałem w wiosce olimpijskiej, miałem okazję spędzać czas z całą reprezentacją Polski, poznać przedstawicieli innych dyscyplin sportu. Na stołówce spotykałem zawodników z całego świata, którzy są medalistami Igrzysk Olimpijskich, rekordzistami świata seniorów. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Jeśli chodzi o zawody pływackie, pierwszy raz w życiu startowałem na pływalni, która została wybudowana specjalnie na tę imprezę. To był świetny wyjazd, bardzo mi się podobało, a to zaledwie namiastka tego, co nas czeka w Tokio.

Ubiegły rok był dla Ciebie udany dzięki sukcesom, jakie osiągnąłeś, ale z kilku powodów był także trudny. Sezon trwał kilkanaście miesięcy. Nie jest tajemnicą, że wiosną pojawiły się nieoczekiwane przeszkody… Zaledwie miesiąc przed Mistrzostwami Polski byłeś zmuszony do zmiany barw klubowych. Kiedy byłeś już pewien nominacji na Mistrzostwa Europy Juniorów i Mistrzostwa Europy okazało się, że nie masz możliwości realizowania treningów na pływalni olimpijskiej w Łodzi. Jak w związku z tym zmieniły się twoje przygotowania do najważniejszych startów?

Wiadomo, że zaistniała sytuacja nie wpłynęła pozytywnie na moje przygotowania. Towarzyszył mi stres, czy będę mógł wejść rano na trening, czy też nie zostanę wpuszczony na pływalnię, Nie wiedziałem, jaki klub będę reprezentował, czy w ogóle będę miał szansę trenować i startować. Byliśmy całą grupą na lodzie. Na pewno to nie sprzyjało przygotowaniom do sezonu.

A jak ty jako zawodnik poradziłeś sobie z tą sytuacją? Wpłynęła ona na twoje nastawienie, nie miałeś momentu zwątpienia? Sytuacja została w jakimś stopniu opanowana, udało się znaleźć klub w Łodzi i uniknąć konieczności wyjazdu z rodzinnego miasta. 

Należę do osób, które mają spokojną głowę, wychodzę z założenia, że zawsze wszystko się jakoś ułoży. Miałem przekonanie, że powinienem robić swoje. Nie wątpiłem, że i tym razem znajdzie się wyjście z tej trudnej sytuacji. Obecnie nadal nie możemy trenować na pływalni 50-metrowej, ale wierzę, że prędzej czy później to wszystko się poukłada. Zresztą tyle lat nie było pływalni olimpijskiej w Łodzi i sobie radziłem, że teraz też jakoś sobie poradzę i nie zaburzy to moich planów na sportową przyszłość. Warto też podkreślić, że uratował nas AZS Łódź. Nie mieliśmy do kogo się zwrócić o pomoc. Wtedy pojawiła się możliwość przejścia do AZS Łódź i odzyskałem nadzieję, że znajdziemy swoje miejsce. Początkowo traktowaliśmy to jako rozwiązanie tymczasowe, ale jak widać zostaliśmy na dłużej, z czego bardzo się cieszę. Mogę tutaj liczyć na zrozumienie i na wsparcie. Mam tu wszystko, czego potrzebuję. W Konstantynowie Łódzkim czułem się bardzo dobrze, władze klubu chciały dla nas jak najlepiej, ale brakowało środków finansowych, żebyśmy mogli się rozwijać. Nie chodzi tutaj o stypendia czy wynagrodzenia, ale po prostu o pieniądze na szkolenie. Zawody, zgrupowania, odżywki – to wszystko kosztuje. W końcu trafiłem do klubu, w którym pracują ludzie, którzy rozumieją sportowców, którzy wiedzą na czym polega sport wyczynowy, a ponadto w klubie są środki finansowe na nasz rozwój. Spotkałem na swojej drodze niestety też takie osoby, którym wydawało się, że wiedzą czym jest sport, ale niestety nie miały o tym pojęcia. Tym bardziej doceniam klub, który obecnie reprezentuję. W końcu mogę być spokojny, nie muszę się martwić tym, czy będę mógł pojechać na zawody czy zgrupowanie, bo mam to zapewnione. Jedyne, czym mam się obecnie zająć, to pływanie i osiąganie jak najlepszych wyników.

Fot. Facebook Jakuba Kraski

Sport to oczywiście nie tylko wzloty i sukcesy, ale także trudne momenty, o których rozmawiamy… Czy przeżyłeś już w swojej karierze prawdziwe rozczarowanie?

Zdecydowanie najtrudniejszymi zawodami były wspomniane przeze mnie Mistrzostwa Europy Juniorów w Helsinkach. Jechałem tam jako faworyt, dużo osób na mnie stawiało. Rok wcześniej zdobyłem na tej imprezie brązowy medal, wyprowadzałem sztafety na pozycje medalowe. W Izraelu wytrzymałem trzynaście startów w pięć dni! Do Finlandii jechałem więc jako główny filar kadry juniorskiej, trenerzy na mnie liczyli, znów miałem być podporą sztafet. Ja oczywiście też miałem wobec siebie duże oczekiwania. Musiałem jednak przełknąć gorycz porażki. Wróciłem bez medalu, nie poprawiłem ani jednego rekordu życiowego. Najważniejsze było jednak to, aby się nie załamać, przeanalizować to, co się wydarzyło i skupić na kolejnych zawodach. Ten zimny prysznic pozytywnie wpłynął na moją postawę w Glasgow i Buenos Aires.

Twoim zdaniem w sporcie nie powinniśmy mówić o spełnianiu marzeń, ale o stawianiu celów do zrealizowania. Jakie są sportowe cele Jakuba Kraski na 2019 rok? Mówiłeś, że masz dobre przeczucia jeśli chodzi o tegoroczny sezon, szczególnie po udanych Zimowych Mistrzostwach Polski, w których wystartowałeś „z marszu”, bez specjalnych przygotowań.

To prawda, mam bardzo dobre przeczucia. Celem na ten sezon jest poprawienie rekordu życiowego, ale traktuję to jako cel stosunkowo łatwy do zrealizowania. Ponadto chcę zdobyć kwalifikację indywidualną na Mistrzostwa Świata seniorów w Gwangju i pokazać się tam z jak najlepszej strony. Na pewno nie interesuje mnie wyjazd na wycieczkę.

Rozumiem, że jeśli zapytam o najważniejszy sportowy cel to odpowiedź może być tylko jedna – Igrzyska Olimpijskie…

Oczywiście, zrobię wszystko, żeby zakwalifikować się na Igrzyska Olimpijskie do Tokio w 2020 roku. W 2012 roku, kiedy z rodzicami oglądałem w telewizji Igrzyska Olimpijskie w Londynie i śledziłem zmagania pływaków, obiecałem sobie, że pewnego dnia i ja stanę na słupku na zawodach olimpijskich. Nie chodzi mi jednak tylko o sam start w Igrzyskach Olimpijskich – chciałbym awansować co najmniej do półfinału. Tak sobie powiedziałem i do tego dążę. Jeśli tylko będę miał okazję startować w kolejnych igrzyskach, moje cele będą wyższe.

Kuba z klubową koleżanką Mileną Karpisz i trenerem Maciejem Hamplem podczas zgrupowania sportowego na Florydzie, Fot. Archiwum prywatne zawodnika

Treningi pływackie wiążą się z wieloma wyrzeczeniami, koniecznością spędzania kilkuset dni w roku na zawodach, na zgrupowaniach, zarówno w kraju, jak i za granicą. Jak udaje Ci się pogodzić obowiązki sportowca i ucznia? Czy możesz liczyć na przychylność nauczycieli? W tym roku przed Tobą ważne wyzwanie – egzaminy maturalne… 

Łączenie edukacji ze sportem nie jest łatwe, ale miałem ogromne szczęście, bo trafiłem do XXXIII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. To chyba najlepsza szkoły w moim rodzinnym mieście, pod względem wyrozumiałości i przychylność nauczycieli dla sportowców. Całe grono pedagogiczne mnie wspiera i akceptuje to, że muszę często wyjeżdżać na zawody czy zgrupowania. Nikt nie ma pretensji ze względu na moje absencje w szkole. Mogę też liczyć na pomoc nauczycieli w przygotowaniach do matury. Oni naprawdę rozumieją moją pasję.

Rozmawiamy o sukcesach, które już osiągnąłeś, ale też o planach na przyszłość – mamy nadzieję, że najlepsze dopiero przed tobą. Gdzie widzisz siebie za 10 lat?

Za 10 lat? Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Raczej mam podejście, że liczy się to, co jest tu i teraz. Mam oczywiście swoje cele na najbliższe lata, ale trudno mi powiedzieć gdzie będę za 10 lat. Być może nie będę już pływał, chociaż niczego nie wykluczam. Pływanie mnie nie męczy, oczywiście jest to wysiłek fizyczny, ale jeśli się kocha to, co się robi, to można to robić jeszcze przez wiele lat. Jeśli tylko moje wyniki będą mnie satysfakcjonowały i zdrowie dopisze, to chcę pływać jak najdłużej.

A kiedy myślisz o swojej przyszłości, widzisz przed sobą taki cel, taki sukces do osiągnięcia, który sprawiłby, że poczułbyś się spełnionym sportowcem i mógł zakończyć karierę, nawet w młodym wieku?

Według mnie nie można mówić w sporcie o zdobyciu wszystkiego. Oczywiście największym osiągnięciem dla każdego sportowca jest złoto olimpijskie. Ale wydaje mi się, że jeśli zdobyło się jedno, to czemu nie zdobyć dwóch, jeśli zdobyło się dwa, to czemu nie zdobyć trzech…  Zawsze można coś zrobić lepiej. Zawsze jest do czego dążyć.

Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak życzyć realizacji sportowych celów – tych bliższych i tych dalszych.

Fot. główna Aphotography


Jakub Kraska – zawodnik AZS Łódź, wychowanek UKS Piątka Konstantynów Łódzki, maturzysta, uczeń XXXIII LO w Łodzi, brązowy medalista mistrzostw Europy w sztafecie 4×100 m stylem dowolnym (2018), młodzieżowy wicemistrz olimpijski na 100 m stylem dowolnym oraz brązowy medalista w sztafecie 4×100 m stylem zmiennym (2018), wicemistrz świata juniorów w sztafecie 4×100 m stylem dowolnym (2017), wielokrotny medalista mistrzostw Europy juniorów, mistrzostw Polski seniorów i juniorów, aktualny rekordzista Polski juniorów na dziewięciu dystansach.