Bieżący rok rozpoczął się dla Karola Hoffmanna od zmiany barw klubowych oraz złota w halowych mistrzostwach kraju w Toruniu. Najlepszy polski trójskoczek nie ukrywa zadowolenia z przełożenia igrzysk olimpijskich na przyszły rok.
Przypomnijmy, iż w sierpniu 2018 roku, podczas eliminacji do finałów mistrzostw świata w Berlinie, Hoffmann doznał groźnie wyglądającej kontuzji. Stadion Olimpijski opuścił na wózku inwalidzkim. Diagnoza była brutalna – zerwanie ścięgna Achillesa w prawej nodze. Żmudna rehabilitacja pozwoliła mu wrócić na areny lekkoatletyczne nieco ponad rok później. Po 372 dniach przerwy od stanów Hoffmann wrócił do rywalizacji, uczestnicząc w warszawskim 5. InterEuropol Memoriale Zygmunta Szelesta. Kilka dni później, z wynikiem 16,02 metrów, zdobył srebro podczas mistrzostw Polski w Radomiu. Srebrny medalista mistrzostw Europy z 2016 roku z Amsterdamu (złoto przegrał z Niemcem Maxem Hessem o… 0,04 m – dop. red.) przekonywał, iż na skoki powyżej 17 metrów liczy dopiero w roku olimpijskim.
Pomóc w powrocie do dawnej formie miała zmiana barw klubowych. Po latach spędzonych w Aleksandrowie Łódzkim i tamtejszym MKS-ie, Hoffmann związał się z AZS UMCS Lublin. Na wstępie współpracy zapowiadał, iż z nową ekipą liczy na tytuł drużynowego halowego mistrza Polski. Na Lubelszczyźnie zbudowano bowiem mocny team -z tamtejszymi akademikami są związani m.in. biegaczka Sofia Ennaoui, młociarka Malwina Kopron. kulomiotka Paulina Guba, płotkarka Karolina Kołeczek czy „Aniołek Matusińskiego” Małgorzata Hołub-Kowalik. Głównym powodem rozstania było jednak wyczerpanie formuły współpracy z MKS-em.
– Nie dogadywałem się z poprzednim klubem. Dwa lata temu zmieniłem trenera, teraz trzeba było zmienić także i klub – mówi w rozmowie z nami Hoffmann. – Pan Wojtek Gałat okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem, pozyskuje nowych zawodników. Za pośrednictwem Malwiny Kopron zaproponowano mi przejście do Lublina – dodaje.
W Toruniu, podczas HMP, Karol osiągnął rezultat 16,18 m i zdobył złoty medal. Stopniowo, metodą krok po krok odbudowuje dawną dyspozycję. Jak sam przyznaje, spodziewał się gorszego powrotu. W przeszłości miewał już ciężkie kontuzje. Teraz chce przełamać barierę 16.70 m. Wtedy będzie można myśleć o walce o olimpijskie minimum. Przełożenie igrzysk olimpijskich w Tokio na przyszły rok działa na jego korzyść.
Hoffmann, podobnie jak inni sportowcy, dostosował się do rządowych obostrzeń. W jego przypadku, przynajmniej na razie nie ma jednak domowych treningów.
– Jakoś sobie radzę w nowej rzeczywistości. W moim przypadku wygląda to tak, że korzystając z danego czasu, czyli przesunięcia wszystkich zawodów, postanowiłem zrobić sobie troszeczkę przerwy, żeby wyleczyć kolano. To nic wielkiego, tylko drobny problem z chrząstką. Po tylu łatach treningów śmieję się, że gdybym rano wstał i nic by mnie nie bolało, to dopiero bym się zdziwił – śmieje się Hoffmann junior (Zdzisław, ojciec Karola, to złoty medalista MŚ z Helsinek w 1983 roku i aktualny rekordzista kraju w trójskoku – dop. red.). – Zalecono do dwóch tygodni przerwy. Po przerwie chcę wrócić do treningów – mówił nam ponad tydzień temu.
Urodzony w 1989 roku Hoffmann marzy o swoich drugich igrzyskach. W 2016 roku, w Rio de Janeiro, był dwunasty. Czy ewentualny start w Tokio będzie ostatnim w jego karierze?
– Nigdy nie powiedziałem, że po igrzyskach zakończę karierę. Jest na świecie wielu znakomitych trój skoczków, którzy są starsi ode mnie. Możliwe, że po Tokio będę skakał dłużej – przewiduje Karol.
Współpraca: Artur Kluskiewicz