Mateusz Różański był jednym z największych wygranych zimowych, halowych mistrzostw Polski w Toruniu. Skoczek w dal KU AZS PWSZ Tarnów nie marnuje czasu podczas epidemii i wierzy, że w przyszłym roku będzie mu dane zdobyć kwalifikację na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Pochodzący z podtarnowskiego Wojnicza lekkoatleta dość długo wahał się, czy wybrał właściwy sport. Chociaż z powodzeniem radził sobie w innych lekkoatletycznych konkurencjach, to świetne wyniki odbijały się na jego zdrowiu.

– Wcześniej przez chwilę grałem jeszcze w drużynie piłkarskiej, ale dość szybko zrezygnowałem z futbolu. Ciągnęło mnie do skoku w dal. Tym bardziej że w podstawówce i gimnazjum osiągałem bardzo dobre wyniki. Na poważnie zacząłem treningi dopiero w technikum – opowiada portalowi PasjaAZS Różański. – Sprinterem dalej jestem, bo to wiąże ze skokiem w dal, a trójskok był jednak zbyt obciążający dla mojego zdrowia. Bardzo narażone są wtedy stawy kolanowe czy odcinek lędźwiowy kręgosłupa – dodaje.

Ostatecznie postawił na skok w dal i nie ma czego żałować. W 2017 roku w pełni przekonał się do nowej konkurencji. Podczas halowych mistrzostw Polski juniorów w Toruniu skoczył 7,48 m i zajął drugie miejsce. – To był dla mnie przełomowy moment. Pierwszy medal sprawił, że zaczęły się sypać kolejne, a dla mnie przyszło powołanie do kadry narodowej – wraca pamięcią niespełna 22-letni lekkoatleta.

Rok później w grodzie Kopernika skoczył jeszcze dalej. Wynikiem 7,73 m pobił rekord życiowy i nieoczekiwanie zgarnął złoto MP już wśród seniorów. Jego klub KU AZS PWSZ Tarnów mógł więc cieszyć się z premierowego, mistrzowskiego krążka, zdobytego przez przedstawiciela „królowej sportu”. Co ciekawe, przy okazji zdjął pewną „klątwę” – jego medal MP był pierwszym dla Tarnowa od ponad czterech dekad. Różański poszedł za ciosem – tym samym rezultatem 7,73 m i brązem potwierdził swój talent podczas krajowego czempionatu na otwartym stadionie w Lublinie.

– Czy woda sodowa uderzyła mi do głowy po sukcesach? Ona raczej mi nie grozi. Sławy jeszcze nie zdobyłem. Sam wyznaję zasadę, że małymi kroczkami chcę się piąć w swojej konkurencji – przyznaje Mateusz.

W 2019 roku Różański dorzucił jeszcze m.in. dwa srebra z HMP w Toruniu i AMP w Łodzi. Z kolei podczas Mistrzostw Europy do lat 23 w szwedzkim Gavle skoczył 7,78 m i uplasował się na piątej pozycji. – Przez pół konkursu byłem na trzecim miejscu. W dalszej części nie udało się poprawić wyniku, przez co na koniec zawodów czułem lekki niedosyt. Oceniając na chłodno, piątą pozycję traktuję teraz jako duże osiągnięcie – mówi zawodnik.

Bieżące dwanaście miesięcy zaczął znów od mocnego uderzenia. Trzecie z rzędu podium HMP i drugie złoto na tej imprezie w karierze (wynik 7,80 m był rekordem życiowym Mateusza w hali) było dotąd ostatnim sukcesem zawodnika AZS. W dalszej części sezonu Różański celował w minimum na młodzieżowe Mistrzostwa Europy, a także w kwalifikację na ME w Paryżu i igrzyska olimpijskie w Tokio. Imprezy zostały odwołane, a mistrz Polski ma czas, by pracować nad mankamentami. W planach ma bowiem skoki w okolicach 8,00 m. Nad wszystkim czuwa Jarosław Wałaszek, trener klubowy i zarazem reprezentacyjny.

– Na treningach skaczemy z krótszych rozbiegów, ale liczyłem, iż minimum 7,95 m na ME jest w moim zasięgu. Czułem się mocny po HMP, widziałem, że rozwój mojej techniki idzie w dobrym kierunku. Miałem ogromną nadzieję zakwalifikować się na imprezę w Paryżu, zwłaszcza że na żadne mistrzostwa seniorów jeszcze się nie dostałem – przyznaje Różański. – Aby dostać się na igrzyska w Tokio, trzeba skoczyć co najmniej 8,22 m. Śmiałem się. że to minimum jest w granicach rekordu Polski. Zasady kwalifikacji są takie, że w czasie roku olimpijskiego zdobywa się punkty. Dzięki nim można się dostać na podstawie miejsca rankingowego. Punkty są do zgarnięcia m.in. w Diamentowej Lidze, w której jeszcze nie wystąpiłem. Do tego potrzeba rezultatów około 8,00 m. Kiedy poprawię swoje wyniki, wtedy poczekam na zaproszenie – dodaje.

Różański, na co dzień student PWSZ (uczy się na drugim roku, na kierunku wychowanie fizyczne), od połowy marca musi radzić sobie w nowej rzeczywistości. Niewykluczone, że wkrótce kalendarz dla lekkoatletów zostanie odmrożony i pojawi się możliwość startów. Pierwsze mityngi mogą się odbyć nawet w czerwcu.

– Teraz, w okresie przygotowawczym możemy poświęcić czas na wypróbowanie nowych rzeczy technicznych. Dużo czasu pozostało do MP seniorów i młodzieżowców (28-30 sierpnia br., PZLA czeka na zgodę transmitującej zawody TVP – podał „Przegląd Sportowy”), także eksperymentujemy. Może uda się znaleźć lepsze rozwiązania dla mnie – wyjawia Mateusz. – Ciężko w okresie bez perspektywy startów jest się zebrać do treningów, znaleźć większą motywację. Dobrze, że sam mam zakodowany trening jako obowiązek. Gdy odpuszczę jakąś jednostkę, to od razu mam wyrzuty sumienia. Przyjmuję, że motywacją na ten rok są letnie MP – przedstawia Różański.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj