Szczypiorniści AZS Uniwersytetu Warszawskiego w pierwszej połowie nawiązali walkę z wyżej notowaną Grupą Azoty Unią Tarnów. Jednak „Jaskółki” jak to mają w zwyczaju, kiedy latają nisko, to zwykle szykują się do polowania. Po zmianie stron goście rozwinęli skrzydła, wygrywając 38:27 i awansując do 1/8 Pucharu Polski.
Na mecz o stawkę z drużyną Superligi stołeczni kibice czekali trzy lata. Ostatni raz AZS Uniwersytet Warszawski trafił w Pucharze Polski na z jedną najsilniejszych drużyn w kraju Vive Kielce. Tamto spotkanie zakończyło się porażką azetesiaków 27:42. Tym razem do Warszawy przyjechał inny klub występujący na najwyższym szczeblu rozgrywkowym – Grupa Azoty Unia Tarnów, która obecnie zajmuje 10. miejsce w tabeli. Dla porównania – gospodarze występują dwie klasy rozgrywkowe niżej, a trenują dwa razy w tygodniu.
Mimo wszystkich różnic środowe starcie w hali przy ul. Banacha zaczęło się bardzo obiecująco. W bramce dobrze bronił Krzyszof Lipka i choć przyjezdni atakowali, to pierwszy gol padł dopiero w czwartej minucie po rzucie Wojciecha Dadeja. Dla AZS UW kontaktowego gola zdobył Artur Bienenda i było 1:2 na tablicy świetlnej. Unia podkręciła tempo i wyszła na czterobramkowe prowadzenie.
Azetesiacy nie tracili entuzjazmu i po dwóch trafieniach Wiktora Przybysza oraz bramce Kacpra Wawszczaka doprowadzili do remisu 5:5. Była to 10 minuta spotkania i najlepszy moment tego meczu. Po rzucie Wiktora Przybysza AZS prowadził nawet 7:6 i nie było to ich jedyne prowadzenie w tym meczu! W 20 minucie gospodarze mieli jeszcze skromne 12:11, ale szybko do remisu doprowadził Przemysław Mrozowicz. Ostatnia bramka w pierwszej połowie należała do Dawida Szpejny, który zmniejszył straty do 15:17.
Drugą połowę gospodarze rozpoczęli dobrze rozpalając nadzieje kibiców i doprowadzając do stanu 17:18 po trafieniach Miłosza Zawadzkiego i aktywnego Wiktora Przybysza. Jednak od 40. minuty goście zaczęli kontrolować przebieg rywalizacji, poprawiając grę w obronie. Szczypiorniści AZS UW nie mogli przedrzeć się przez środek pola i oddawali rzuty z nie najlepszych sytuacji. Z czasem pewnie zaczęło brakować też już sił.
W 56. minucie reprezentant Japonii i uczestnik igrzysk w Tokio – Shuichi Yoshida podwyższył przewagę Unii na 10 bramek i było praktycznie po meczu. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 38:27, a rezultat ustalił zawodnik Unii – Białorusin Aleksandr Buszkow.
– Zabrakło nam doświadczenia. Unia to drużyna grająca w Superlidze i przyjechała tu po pewne zwycięstwo. Wynik odzwierciedla grę, bo w pierwszej połowie nawiązaliśmy walkę, ale zabrakło nam ogrania i popełniliśmy błędy. Do przerwy mogliśmy nawet prowadzić, gdybyśmy błędów nie popełniali, ale schodząc do szatni byliśmy zadowoleni. Druga połowa była jednak zupełnie inna i Unia pokazała swoją moc – mówił po meczu Wiktor Przybysz, zdobywca sześciu bramek.
Zdaniem trenera AZS UW ten mecz dla niektórych jego zawodników mógł być dobrą lekcją i sportową przygodą. – To może być pierwsza i ostania szansa dla niektórych, że zagrali z drużyną z Superligi. Oczywiście za rok też jest Puchar Polski, ale żeby coś zbudować, to trzeba mieć nieco więcej niż na chleb ze smalcem. Ja, gdybym miał taką możliwość, to bym przed tymi chłopakami rozwinął czerwony dywan, za to że są tak zaangażowani. Ja pamiętam swoje czasy, gdy dla Warszawy zdobywałem wicemistrzostwo Polski. Dziwi mnie, że teraz nikt się nie zastanawia czemu nie ma piłki ręcznej w Warszawie – powiedział Piotr Obrusiewicz, trener AZS UW i były reprezentant Polski.
Na pierwszoligowy parkiet zawodnicy AZS Uniwersytetu Warszawskiego wrócą w ostatni weekend stycznia. Na początek udadzą się na wyjazdowy mecz z Orlętami Zwoleń.