Kamila Żuk: We Włoszech skupię się na sprincie

0
1484
fot. Dmitriy Yevenko/PZBiath

Od 13 lutego we Włoszech będziemy emocjonować się rywalizacją najlepszych biathlonistów świata. Wśród uczestników zobaczymy m.in. Kamilę Żuk z AZS AWF Katowice.

Światowy czempionat na Półwyspie Apenińskim, a konkretnie w Antholz-Anterselvie, potrwa jedenaście dni i po cichu liczymy, że polska reprezentacja wróci do kraju z jakimś medalem. Największe nadzieje wiążemy z występami kobiet broniących na co dzień barw AZS AWF Katowice. Coraz mocniejszą pozycję zdobywa Monika Hojnisz-Staręga, liderka kadry Biało-Czerwonych, która w bieżącym sezonie Pucharu Świata zajmowała wysokie miejsca.

Duże nadzieje wiążemy również ze startem Kamili Żuk, młodszej klubowej koleżanki Hojnisz. Niespełna 23-letnia blondynka, po efektownej karierze juniorskiej, zaczyna coraz śmielej poczynać w gronie seniorek. Ze sobą ma też dwa starty w biegu masowym. Sama Żuk przyznaje, że po zakończeniu wieku juniorki nie chce być traktowana jak nowicjusz wśród bardziej doświadczonych zawodniczek.

– Ulgowo przestałam traktować swoje występy już w zeszłym sezonie. Gdy nie wychodziły mi starty, to nie tłumaczyłam sobie tego, zrzucając niepowodzenia na karb młodości – opowiada nam biatlonistka, przynajmniej na razie numer dwa, w Polsce. – Od bieżącego sezonu jestem prawowitą seniorką, więc nie może być żadnych wytłumaczeń. Surowo oceniam swoje starty, stawiam sobie wysoko cele. W porównaniu do ubiegłego sezonu wiem, że wykonałam duży krok do przodu, ale nie zamierzam spoczywać na laurach – dodaje.

Zawodniczka w ostatnich tygodniach przejawia zwyżkę formy, a co za tym idzie – regularnie zdobywa punkty w PŚ. Mogło być jeszcze lepiej, ale na przeszkodzie stanęły m.in. problemy zdrowotne. W szwedzkim Östersund punktowała nawet mimo infekcji gardła (28. w biegu sprinterskim – dop. red.). Z kolei na przełomie roku zmagała się z bólem w okolicach ścięgna Achillesa i musiała sobie zrobić przerwę w treningach. Przymusowa pauza i dodatkowo dwa pudła na strzelnicy nie przeszkodziły zająć wysokiego, dziewiątego miejsca w sprincie w Oberhofie (tydzień później była dziesiąta w Ruhpolding, również w sprincie – dop. red.). Choroba przyplątała się jej także przy okazji ostatnich zawodów PŚ. W słoweńskiej Pokljuce najpierw była 66. w biegu na 15 km, a dwa dni później – 17. na 12,5 km w biegu ze startu wspólnego.

– Jest dużo lepiej, niż było podczas tych zawodów (rozmawialiśmy we wtorek, 28 stycznia br. – dop. red.). W Słowenii dopadła mnie grypa, dlatego też nie startowałam w sztafecie mieszanej. Chciałam zaryzykować i móc przygotować się do biegu masowego. Co do problemów z Achillesem, to jest coraz lepiej, ścięgno powoli się goi – opisuje Żuk.

Żuk przez wielu ekspertów jest uznawana za największy talent w historii polskiego biathlonu. Taką opinię wygłosił m.in. Tomasz Sikora, wielokrotny mistrz świata i Europy, a także srebrny medalista olimpijski z Turynu.

– Owszem, takie słowa są miłe, ale w żaden sposób nie nakładają na mnie dodatkowej presji. Cieszę się, że tak utytułowany zawodnik, jakim był trener Sikora, jest w stanie powiedzieć coś takiego o mnie. To bardziej motywuje i dodaje skrzydeł, niż je podcina i obciąża psychicznie. Sama sobie chcę udowodnić, że nie pomylił się z oceną ­– przekonuje Kamila.

Co ciekawe, w połowie lutego tego roku przypada dwadzieścia pięć lat od złotego krążka Sikory na MŚ, zdobytego właśnie w Anterselvie. Powtórka z chwilą polskiego triumfu na włoskiej ziemi byłaby mile widziana. Z ust Żuk nie usłyszymy jednak żadnej deklaracji, tym bardziej walki o medale. Liczy natomiast na udane występy.

– Już niejednokrotnie startowałam na trasach w Antholz. Jest to bardzo ciężki obiekt ze względu na swoją wysokość. Rodzaj tras, ich ukształtowanie jak najbardziej mi się podobają. Lubię tam występować – mówi urodzona w Wałbrzychu olimpijka z Pjongczangu (startując w sztafecie mieszanej, uplasowała się na 16. pozycji – dop. red.). – Z tyłu głowy mam swój określony cel. Mocno wierzę, że uda mi się go osiągnąć. Największe nadzieje pokładam w biegu sprinterskim, gdzie są tylko dwa strzelania. W tej konkurencji ostatnio szło mi najlepiej. Nie wiem jeszcze, w jakich innych rywalizacjach przyjdzie mi wystartować, czekamy na wybory trenera – dodaje.

Warto dodać, że Żuk, związana z katowickim AWF-em, łączy karierę zawodniczą z edukacją na śląskiej uczelni. Na początku studiowała bezpieczeństwo wewnętrzne, a obecnie – zarządzanie sportem.

– Mam indywidualny program nauczania dedykowany sportowcom. To pozwala mi pogodzić treningi z edukacją – wyjaśnia biathlonistka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj