Za oknami mróz, a akweny wodne wypełnione są lepiej niż w niejeden wakacyjny weekend. Media społecznościowe toną w zdjęciach miłośników lodowatych kąpieli. Czy to sposób na zdrowie czy tylko chwilowa moda? O morsowaniu rozmawialiśmy z przedstawicielami sekcji wioślarskiej AZS Akademii Morskiej w Szczecinie.

Obrazki z odbywania kąpieli w lodowatej wodzie nie zaskakują już żadnego użytkownika portali społecznościowych. W sieci roi się od osób, które dzielą się zdjęciami z pierwszego zanurzenia ciała w bezpośrednim sąsiedztwie kry. Internet przepełniony jest również prześmiewczymi memami wycelowanymi w fanów pstrykania selfie. Wojciech Jaśkiewicz, trener sekcji wioślarskiej AZS Akademii Morskiej w Szczecinie, który rozpoczął przygodę morsa w 1999 roku, zauważa, że ta forma aktywności i inne były „na czasie” od lat.

– Popularność biegania, morsowania, fitness, nordic walking i szeregu innych form aktywności ruchowej wpisuje się we współczesny trend kulturowy, w którym dobra prezencja, witalność, zdrowie są pożądane w aspekcie sukcesu zawodowego, osobistego, towarzyskiego i społecznego. Tak było oczywiście zawsze, ale współcześnie ludzie to bardziej zauważają z uwagi na skokowy rozwój Internetu – mówi Jaśkiewicz.

Pierwsza próba wejścia do wody wiąże się z niezapomnianym przeżyciem. Wśród decydujących się na lodowatą kąpiel najczęściej wskazywanymi „objawami” są: niepewność, adrenalina i początkowa chęć ucieczki. Dla obserwatorów podjęcie takiej decyzji budzi nierzadko podziw. Zapaleńcy z sekcji wioślarskiej szczecińskiej Akademii Morskiej cyklicznie umawiają się na wspólne morsowanie, zauważając szereg korzyści:

– Za pierwszym razem weszłam do wody na takiej adrenalinie, że odbyło się to łatwiej niż latem. Lubię wyzwania, przełamywanie własnych barier. Sprawia mi to ogromną satysfakcję. Czuję, jak endorfiny opanowują moją głowę i dzień jest od razu lepszy. Wiem, że zrobiłam coś dobrego dla siebie i to daje mi ogromną radość i poczucie sprawczości. Oczywiście nie mniej ważny jest aspekt zdrowotny. Od kiedy pamiętam, zmagam się z problemem zimnych stóp i dłoni, a morsowanie dobrze wpływa na krążenie – komentuje Natalia Peszczyńska, zawodniczka szczecińskiego AZS AM, która przygodę z morsowaniem rozpoczęła w listopadzie 2020 roku.

Doświadczony w zimowych kąpielach trener Jaśkiewicz znalazł sposób na problem z zatokami. – Miałem szczęście doświadczyć „cudu” morsowania już na samym początku tej przygody. W 1999 roku pojechałem do Karpacza i spotkałem tam grupę morsów kąpiących się pod wodospadem. Postanowiłem się przyłączyć. To był październik, woda była stosunkowo ciepła, tak 5-7˚C, ale dla mnie było to ogromne wyzwanie. Kiedy wszedłem, jeden z uczestników zanurzył głowę na jakieś 30 sekund. Od dwóch lat dokuczało mi chroniczne zapalenie zatok leczone tonami antybiotyków, więc spytałem, czy nie zrobię sobie krzywdy. „Zanurzaj chłopie, przejdzie Ci” – usłyszałem. Poczułem mocny ból w obrębie zatok właśnie. Następnego dnia kąpałem się znowu. Od tamtej pory do dziś moje zatoki są zdrowe – komentuje.

Jak się okazuje, morsowanie ma też swoje wady. – Pierwsze, co się pojawia, to drętwienie nóg. Jednak nie wolno się zatrzymać, trzeba iść dalej. Uważam, że mimo wszystko już jest wtedy łatwiej. Następnie muszę uspokoić oddech, bo organizm wpada w lekką panikę. Później da się czuć już tylko takie jakby pieczenie, szczypanie – mówi Natalia. -Trzeba też wstać z łóżka, a potem z wielkim trudem pozbyć się pytania „po co ja to robię, skoro nie muszę?” – dodaje z uśmiechem szczeciński szkoleniowiec.

Przed podjęciem morsowania powinniśmy podjąć kilka kroków, aby nie zrobić sobie krzywdy. Nie zapominając o zasięgnięciu opinii u lekarza o braku przeciwskazań, należy zadbać o kilka podstawowych czynników. – Pierwsza rzecz to wybór miejsca kąpieli. Musi być bezpieczne, czyli gwarantujące stabilny kontakt z dnem. Można też stosować zejście po drabinie do pełnego zanurzenia. Pierwsze kąpiele powinny być stosunkowo krótkie, około 30 sekund. Potem w miarę nabywania doświadczenia i lepszego czucia własnego organizmu można przebywać w wodzie dłużej. Uważam, że bardziej korzystne dla zdrowia może być krótsze, lecz pełne zanurzenie do szyi niż długie do piersi. Nigdy nie wolno kąpać się samemu – radzi trener szczecinian.

A Wy przekonaliście się do morsowania?

Fot. Archiwum Natalii Peszkiewicz