Piłkarze wodni AZS UW Warszawa w obiecującym stylu przywitali się z rozgrywkami Ekstraklasy. Jak zapewnia Jakub Bednarek, szkoleniowiec zespołu, akademików stać na wielkie rzeczy w bieżącym sezonie.
Warszawscy waterpoliści od pewnego czasu pukali do bram Ekstraklasy, ale dopiero w tym roku zgarnęli przepustkę do niej. Pandemia koronawirusa zatrzymała rozgrywki w poprzednim sezonie, a władze Komitetu Technicznego Piłki Wodnej w Polsce uznały stan tabel na moment zawieszenia rywalizacji, dzięki czemu awans przypadł AZS UW.
W połowie sierpnia akademicy, których skład w większości opiera się na studentach stołecznych uczelni, wrócili do treningów. W Ekstraklasie zostali przydzieleni do grupy B wraz z srebrnymi i brązowymi medalistami poprzedniego sezonu – ŁSTW Ocmer Łódź i Chećko Brukarstwo Alfa Gorzów Wlkp., a także z Arkonią Szczecin, ostatnią drużyną poprzedniego sezonu. W pierwszej kolejce warszawianie pauzowali, a w drugiej, w zeszłym tygodniu udali się na dwumecz, na teren wicemistrza kraju. Niewiele brakowało, a z Łodzi wróciliby z kompletem wygranych. AZS UW w pierwszym starciu z ŁSTW Ocmer ulegli nieznacznie 6:7 (1:2, 2:2, 2:0, 1:3), za to dzień później zrewanżowali się za wpadkę, wygrywając 14:10 (3:0, 4:3, 2:2, 5:5).
– Pierwszego dnia oddaliśmy wygrany mecz, chociaż w ostatniej kwarcie prowadziliśmy jeszcze dwoma bramkami. Trzeba zwrócić uwagę, że nasz zespół w tym składzie personalnym wystąpił pierwszy raz. Po drugie, część zawodników też nigdy nie grała w Ekstraklasie. Na szczęście, sportową złość przekuliśmy w zwycięstwo następnego dnia – opisuje w rozmowie z nami Bednarek.
Triumf w Łodzi był możliwy m.in. dzięki posiłkom właśnie z obozu niedawnego rywala. Do AZS UW trafiła czwórka ogranych zawodników z doświadczeniem w seniorskich reprezentacjach narodowych czy wygraną w zeszłorocznych Akademickich Mistrzostwach Europy w słoweńskim Koprze. To Polacy Marcin Bar, Andrzej Maciejewski, Emil Kalata i Białorusin Nikita Chupryna.
– Bar to długoletni reprezentant Polski. Maciejewski również jest kadrowiczem, a także wychowankiem Pałacu Młodzieży, który szkoląc w najmłodszych kategoriach wiekowych, stanowi niejako bezpośrednie zaplecze dla naszych seniorów. Dla niego przejście do AZS UW to powrót do gry z kolegami z czasów juniorskich. Andrzej wciąż jest młody, do tego z dużym potencjałem. Kalata wrócił do nas z wypożyczenia, mega inteligentny zawodnik. Z kolei Chupryna na boisku jest jak profesor. Bardzo pomaga drużynie, jest ograny. Również bardzo pomaga mi, jako trenerowi, gdyż ma bardzo cenne spostrzeżenia i sugestie – opisuje nowych-starych podopiecznych Bednarek.
Ostatnim, piątym wzmocnieniem AZS UW jest Aleksander Ozga, grający ostatnio w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.
– Według mnie, to najlepszy junior w Polsce. Ma już za sobą debiut w seniorskiej reprezentacji. Bardzo perspektywiczny zawodnik, z wysoką etyką pracy i świetnymi warunkami fizycznymi. W drugim spotkaniu w Łodzi wszyscy „ciągnęli” grę w stronę zwycięstwa, ale jemu szczególnie należała się statuetka zawodnika meczu. Musi tylko zdobywać doświadczenie. Jedyne, nad czym musimy pracować w jego przypadku, to mądrzejsze wykorzystywanie potencjału, jakim dysponuje Olek – twierdzi Bednarek.
Na co stać w tym roku akademików? Wygrywając z ŁSTW Ocmer, wysłali rywalom sygnał, że stać ich na zwycięstwo z każdym.
– Aspiracje mamy wysokie, ale naszym celem minimum jest awans do Final Four. Wygrywając dwumecz w Łodzi z korzystnym bilansem bramkowym, mocno zbliżyliśmy się do czołowej czwórki – przyznaje szkoleniowiec AZS UW.
W następnej kolejce rywalem AZS UW będzie Arkonia, która dalej jest „czerwoną latarnią” Ekstraklasy. Z żadnym z czterech dotychczasowych spotkań nie nawiązała równorzędnej walki z rywalami.
– Szczecinianie są obecnie w procesie przebudowy, grając w Ekstraklasie bardzo młodym zespołem. Myślą długofalowo i chyba zdają sobie sprawę z tego, że w tym roku niczego wielkiego nie zwojują. Na pewno jednak ich nie zlekceważymy – deklaruje Bednarek.
Artur Kluskiewicz