Justyna Święty-Ersetic ma prawo czuć się spełniona po wyczerpującym 2021 roku. Problemy zdrowotne nie zatrzymały biegaczki KS AZS AWF Katowice, żeby sięgnąć po pierwsze w karierze medale na igrzyskach olimpijskich.

Jedna z największych gwiazd polskiej lekkoatletyki przyznawała, że do Japonii poleci po swój pierwszy olimpijski medal. Miało to być przysłowiowe „do trzech razy sztuka”. W 2012 roku leciała do Londynu jako duży talent „królowej sportu”, który dopiero poznawał uroki walki ze światową czołówką. Cztery lata później, opromieniona pierwszymi sukcesami w sztafecie 4 x 400 metrów na halowych mistrzostwach Europy w Pradze (brąz w 2015 roku), mistrzostwach świata w Portland (srebro w 2016 roku), a także na uniwersjadzie w Gwangju, miała prawo liczyć na coś więcej, niż epizod w eliminacjach. Wraz z koleżankami, jeszcze przed igrzyskami w Rio de Janeiro, były przecież tuż za podium ME w Amsterdamie. W Brazylii też były w finale, ale nie włączyły się do gry o medale, kończąc rywalizację na siódmej pozycji. Święty-Ersetic indywidualnie przebrnęła zaś „jedynie” do półfinału. Igrzyska w Tokio miały być więc „wisienką na torcie”, ukoronowaniem ostatnich złotych lat „Aniołków Matusińskiego”, których nie zatrzymywały ani kontuzje i wymuszone rotacje, ani pandemia koronawirusa. Były podstawy sądzić, że lista sukcesów sztafety ze Święty-Ersetic na czele tylko zostanie wydłużona.

Spokój 29-latki w przeniesionym roku olimpijskim zakłóciły jednak problemy zdrowotne, które w przeszłości raczej omijały ją szerokim łukiem. Choćby przebyte zakażenie koronawirusem zostawiło mocny ślad na dyspozycji lekkoatletki KS AZS AWF Katowice.

– COVID-19 zabrał mi tygodnie. Najpierw dosyć ciężko przechorowałam sam wirus. Potem gdy już chciałam wrócić do treningu, to delikatny spacer sprawiał mi dużą trudność. Nie było mowy o bieganiu – mówiła Święty-Ersetic, cytowana za PAP.

Na domiar złego tuż przed startem w Japonii, na najważniejszej imprezie pięciolecia, przytrafił się uraz. Na zgrupowaniu w Zakopanem naderwała mięsień czterogłowy uda. Operacja Tokio stanęła więc pod znakiem zapytania. Na szczęście, Święty-Ersetic udało się postawić na nogi i co najważniejsze, z najlepszym możliwym efektem. Polska sztafeta mieszana z nią w składzie sięgnęła nieoczekiwanie po złoty medal, bijąc przy okazji europejski i olimpijski rekord!

– Z moim zdrowiem nie jest idealnie, ale jest dobrze. Teraz jestem w euforii i kompletnie nie czuję, co się dzieje z nogą. A jutro zobaczymy, jak będzie. Teraz najbardziej chciałam być częścią tej drużyny – mówiła tuż po sensacyjnym wyniku.

Święty-Ersetic musiała skorygować plan swoich startów w Tokio. Troska o dobro polskiej, kobiecej sztafety sprawiła, że zrezygnowała z indywidualnych biegów na igrzyskach.

– Nie oszukujmy się, nie mam tu szans na indywidualny medal, więc tym bardziej nie chcemy ryzykować. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mi się stało w biegach indywidualnych i przez to nie mogłabym pomóc dziewczynom w sztafecie – tłumaczyła liderka „Aniołków Matusińskiego”.

Zagrywka opłaciła się – Święty-Ersetic wróciła do składu sztafety 4×400 m, która upragnionym medalem olimpijskim zapisała się na kartach historii polskiej lekkoatletyki. 29-latka z Raciborza na ostatniej zmianie utrzymała drugą pozycję dla biało-czerwonych. Nasze specjalistki od jednego okrążenia ustąpiły pola jedynie faworyzowanym Amerykankom. Ponadto czas 3.20,53 pozwolił poprawić dotychczasowy rekord kraju.

– Tak naprawdę dziewczyny wspaniale pobiegły, a miałam możliwość dokończenia tego na drugiej pozycji. Ten srebrny medal smakuje dla nas jak złoty. Jestem tak szczęśliwa, że po tylu perypetiach udało się nam go wywalczyć. Parę ładnych lat temu, jak zaczynałyśmy swoje przygody ze sportem, żadna z nas nie przypuszczała, że będziemy w miejscu, w którym teraz jesteśmy – mówiła Justyna tuż po ceremonii medalowej kobiecych sztafet w Tokio, w rozmowie z TVP Info.

Jak podsumowuje Święty-Ersetic, mijające dwanaście miesięcy zawsze będzie kojarzyła jako czas spełnionych marzeń. Za kilka miesięcy będzie okazja na realizację kolejnych sportowych celów. Za kwartał lekkoatleci powalczą w Belgradzie w ramach 18. HMŚ (18-20 marca), a później m.in. MŚ w Eugene i Portland (15-24 lipca) czy ME w Monachium (15-21 sierpnia). Czekamy na kolejne medale!

Tekst: Artur Kluskiewicz