Po raz trzeci w ostatnich czterech sezonach piłkarze wodni Nekera AZS Uniwersytetu Warszawskiego świętowali zdobycie mistrzostwa Polski. Chociaż sama dyscyplina w naszym kraju pozostaje niszową, to taki dorobek musi budzić uznanie.       

Sprawa mistrzostwa Polski aż do ostatniej kolejki rozstrzygała się nie tylko na boiskach piłkarskiej ekstraklasy, ale też na pływalniach. Po 13 kolejkach zespół Nekera AZS Uniwersytetu Warszawskiego zajmował pierwsze miejsce w lidze z dorobkiem 35 punktów i tylko o punkt wyprzedzał WTS Polonię Bytom. W bezpośrednich starciach między tymi drużynami dwukrotnie padał remis, ale w karnych wygrywali bytomianie.

Pozostałe 11 ligowych meczów akademicy wygrali, tracąc najmniej bramek w całej lidze. Na zakończenie rozgrywek wszystko mieli więc w swoich rękach. Kilka godzin przed rozpoczęciem meczu z ŁSTW Politechniką Łódzką napłynęła wiadomość o tym, że Polonia Bytom przegrała u siebie z Alfą Gorzów Wielkopolski 7:11. Było więc pewne, że mistrzem Polski ponownie będzie AZS UW.

Podopieczni trenera Marcina Bara chcieli jednak przypieczętować swój sukces. Mecz z szóstym w tabeli ŁSTW zaczął się od ich mocnego uderzenia. Już po dwóch minutach gry i bramkach Andrzeja Maciejewskiego, Piotra Kędziora oraz Bartosza Grabińskiego było pewne, że gospodarze są w swoim żywiole. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 22:5, a rezultat ustalił wspomniany Grabiński na sekundę przed końcem. Aż siedem bramek w tym meczu zdobył Andrzej Maciejewski.

– Drużyna z Łodzi jest w mocnej przebudowie i w przyszłym sezonie może to być zupełnie inna. Cieszę się, że podeszliśmy do tego meczu skoncentrowani, bo wiedzieliśmy już, że mamy mistrza Polski. Chłopcy grali bardzo skupieni i nie odpuszczali do ostatniej sekundy. Stąd też taki wysoki wynik. Nie ma co ukrywać, że w tym momencie jesteśmy drużyną lepszą – mówił zadowolony Marcin Bar, trener Nekera AZS Uniwersytetu Warszawskiego.

Piłkarze wodni Nekera AZS Uniwersytetu Warszawskiego w ekstraklasie piłki wodnej debiutowali w zaledwie 2021 roku i od tego czasu zdobyli trzy tytuły mistrzów Polski (2021, 2023, 2024) i jeden srebrny medal (2022). Zdaniem ich trenera obronić trofeum było znacznie trudniej niż wywalczyć je przed rokiem, bo i pretendentów było więcej. W drużynie nie było też skutecznego Amerykanina Messana Moora. Zastąpił go z powodzeniem wracający do AZS UW Andrzej Maciejewski.

– To był męczący i trudny sezon, bo nie oszczędzały nas kontuzje. Tym bardziej szanujemy ten tytuł mistrzów Polski i cieszymy się że zostaje on w Warszawie. W porównaniu z zeszłym rokiem trudniej było wygrać ligę, bo też rywale poczynili wzmocnienia i byli silniejsi. Na pewno trzeba było mocniej pracować też nad analizą przeciwników, bo skład personalnie mieliśmy podobny. Poradziliśmy sobie jednak ze wspomnianymi kontuzjami i dalej walczyliśmy o najwyższe cele. Taki przełomowy chyba był dla nas mecz z Alfą Gorzów, który wygraliśmy jedną bramką, ale już po trzech minutach nie mógł grać jeden z naszych zawodników. Mieliśmy już wtedy najtrudniejsze mecze za sobą i wiedzieliśmy, że nie możemy odpuścić – opowiadał trener Nekera AZS UW.

Zwykle mistrzowie Polski w różnych dyscyplinach myślą o grze w europejskich pucharach. Piłkarze wodni AZS UW dwa lata temu mieli krótką przygodę z eliminacjami do Ligi Mistrzów. Teraz również jest pomysł gry na międzynarodowej arenie. Wszystko jednak zależy od finansów.

– Jest taki pomysł, że znów zagrać w europejskich rozgrywkach. Rozmawiamy ze sponsorami, bo to zawsze są koszty, ale może uda nam się zaliczyć jakiś występ na arenie międzynarodowej. To zawsze podnosi poziom i daje możliwość sprawdzenia się z innymi rywalami. Póki co jest koniec sezonu i jest chwila na radość. Ale też już myślimy w klubie o kolejnym sezonie, bo jest tu z kim pracować i walczyć o najwyższe cele – dodał Marcin Bar.

Obrona tytułu mistrzów Polski to nie jedyny sukces piłkarzy wodnych z Warszawy w tym sezonie. Drużyna AZS UW zdobyła po raz trzeci z rzędu mistrzostwo kraju w kategorii młodzieżowców, pokonując Alfę Gorzów Wielkopolski 13:6. Blisko byli też zdobycia Pucharu Polski, ale w decydującym meczu lepsza okazała się wspomniana Alfa (6:9).

Foto: Marcin Selerski