Marcin Lewandowski to jeden z polskich kandydatów do medalu biegu na 1500 metrów w Tokio. Na ostatnim okrążeniu biegu eliminacyjnego zawodnik AZS UMCS Lublin przewrócił się, ale po złożeniu protestu sędziowie uznali, że powinien pobiec w półfinale!
Gdy po biegu udzielał wywiadów jeszcze nie wiedział, czy protest zostanie złożony, a tym bardziej, czy zostanie rozpatrzony pozytywnie. – Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli chcesz ośmieszyć Boga, to powiedz mu o swoich planach. Biorę to na klatę, z pokorą i robię swoje. Nie będę płakał, nic to nie zmieni. Pracowałem na to dziesięć lat, bo już wtedy wiedziałem, że Tokio to będą moje główne igrzyska – mówił Lewandowski w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim, dziennikarzem TVP Sport.
Gdy dobiegał do mety ponad minutę po zwycięzcy, jego najwięksi konkurenci czekali na niego i bili brawo. – Tak, to był wzruszający moment. Cóż, śmiałem się ostatnio na treningu, że biorę wszystkie trzy medale, taki czuję się mocny. No to wziąłem… – dodał.
Kierownictwo polskiej ekipy błyskawicznie zdecydowali o złożeniu protestu, a sędziowie go momentalnie uznali decydując, iż nie było żadnej winy Lewandowskiego w upadku. Dzięki temu zawodnik AZS UMCS Lublin zachował szansę na zdobycie medalu w Tokio. Biegi półfinałowe w Tokio odbędą się w sesji wieczornej w czwartek.