Dobrą książkę poznaje się po tym, że można ją streścić jednym zdaniem: Rugby to więcej niż sport – to styl życia. O tym jest ta książka, której bohaterem jest Andrzej Kopyt najlepszy Polski rugbysta i trener. Łączył technikę z wyobraźnią, sprawność i intelekt, waleczność z szacunkiem dla przeciwnika, kulturę osobistą z artystycznym zmysłem, powagę i humor w tzw. „trzeciej połowie meczu”.
Jean-Claude Skrela, legendarny francuski rugbysta polskiego pochodzenia we wstępie do książki „Siwy i nasze rugby” stawia trzy ważne pytania: Jak powinien wyglądać rugbysta?, Jakie powinien posiadać naturalne zdolności?, Jakie cechy charakteru potrzebne są rugbyście aspirującego do tytułu mistrza?. Na pierwsze pytanie od-powiada, że potocznie się uważa, iż rugbysta to mężczyzna ogromnej postury wspartej potężną siłą i kolosalną dynamiką. Pozory jednak mylą, a rzeczywistość wygląda inaczej. Jego zdaniem rugby to gra dwóch umięśnionych armii, nad którymi czuwa intelekt. Andrzej Kopyt – bohater książki – nie przypomina z wyglądu Goliata ani Herkulesa, a jednak w polskim środowisku rugby stał się najwyższym autorytetem, dla niektórych wręcz guru. To klasyczny mężczyzna średniego wzrostu o sympatycznym obliczu i skromnym, jakby ciągle chłopięcym uśmiechu. Jako rugbysta posiadał cechy twardziela – tymi słowami charakteryzuje Andrzeja właśnie Skrela, który jako wybitny rugbysta uznaje zasadę, że nie chwali się nikogo przez grzeczność.
Vademecum Andrzeja Kopyta jako trenera
Na boisku sportowym analogicznie jak w życiu toczy się gra według ustalonych reguł: między „czułością” a przemocą (Olga Tokarczuk, noblistka 2018 roku). Na przykład: pierwszym przeciwnikiem w tenisie jest tzw. „ściana płaczu”, nad którą mógłby wisieć napis: „Wimbledon jest po drugiej stronie”. Do sukcesu nie dochodzi się przez powtarzanie ćwiczeń, konieczne są też gramatyka i ortografia do pisania własnej biografii. Boisko to miejsce, gdzie pewne nagromadzone dobra kul-tury zachowują powszechną dostępność. Nie żądaj od innych więcej niż od siebie. Granica między boiskiem a teatrem jest płynna, w obu sytuacjach w grę wchodzi uroda życia. Ta sama logika działa w myśleniu sportowym i artystycznym. Inne są jednak drogi dochodzenia do piękna.
Sport jest świadomym wysiłkiem ludzi dążących do tego, aby zdziwienie chwilowe zmieniło się w trwałą ciekawość. Edukacja sportowa obejmuje okres od przedszkola do uniwersytetu trzeciego wieku. A dobra drużyna potrzebuje lidera, grającego trenera, a więc kogoś, o kim można powiedzieć, że w trudnej sytuacji bierze na siebie większą odpowiedzialność, nie rozdaje zadań lecz pociąga za sobą innych.
Halina Konopacka, złota medalistka olimpijska w rzucie dyskiem na igrzyskach w Amsterdamie w 1928 roku, w następnym opublikowała tomik wierszy pt. „Któregoś dnia”. Został dobrze przyjęty przez oficjalną krytykę literacką. Poeta Antoni Słonimski stwierdził, że nie rozumie jej decyzji, że dla „rzucania nikomu niepotrzebnym dyskiem porzuciła poezję!”. Odpowiedziała mu wtedy, że w poezji i sporcie konieczna jest miłość do sztuki.
Miłość Andrzeja do sportu od dziecka wynikała z potrzeby serca, natomiast miłość dojrzała do rugby była aktem świadomego wyboru. Dla niego i dla nas – co widać w tej książce – wyboru zakończonego sukcesem.
„Siwy” w opinii zawodników i działaczy
W działalności społecznej można odróżnić trzy podstawowe relacje, jakie zachodzą między tym, co jednostkowe, a tym co ogólne. Pierwsza relacja dotyczy wartości duchowych i ich miejsca w życiu ogólnoludzkim. Harmonii między naturą i kulturą. Traktowanie ochrony środowiska przyrodniczego na tym samym poziomie, co dbałość o własne zdrowie.
Druga relacja dotyczy bezpośrednich kontaktów międzyludzkich. Na przykład w działalności sportowej chodzi o to, aby w sposób nieskrępowany zabawę łączyć z walecznością, a także o to, żeby w obu tych sprawach zachować pożądany umiar. Dążenie do rekordu to droga prowadząca do celu, a nie cel sam w sobie. Tymczasem nasza cywilizacja odeszła od umiarkowania do przepychu, a życie społeczne swoje wzory przenosi na boisko. Chodzi mianowicie o takie założenie życiowe, że sprawą najważniejszą nie jest, czy wygram, ale muszę podjąć walkę w obronie pewnych wartości, które nie podlegają dyskusji (Zbigniew Herbert). Trzecia relacja odnosi się do pedagogiki sportowej, jako autonomicznej twórczości. Chodzi o to, aby działalność jednostek i grup społecznych oceniać nie według kryteriów prakseologicznych, jak w traktacie o dobrej robocie, lecz artystycznym według kryteriów piękna, jak w romantycznej opowieści ballady i romanse. Każde działanie sprawne musi być twórcze. Czeladnika życia kreować na mistrza.
„Zaimponowała mi kreatywność All Black (rugbystów Nowej Zelandii), jej werwa, plastyczność, a przede wszystkim konsekwencja i skuteczność. To były rugby jedyne w swoim rodzaju, rugby marzeń. I jeszcze ten taniec wojowników przed każdym meczem, ta niesamowita Haka w wykonaniu Maorysów. W trakcie jej oglądania i słuchania zawsze ciarki przebiegają mi po plecach”.
Europa stawia na pragmatykę i naukę. W Nowej Zelandii stawiają na intuicję i wyobraźnię. Rugby na papierze, kontra rugby we krwi. Sam łączył w praktyce obie szkoły, co było widoczne w jego postawie jako zawodnika oraz także później jako trenera. Uważam, że etosem rugby jest być najlepszym. Niemożliwe zamienić na możliwe.
1. Andrzej to doskonały trener, motywator, który niezależnie od ludzi z jaki-mi pracował zawsze miał własna wizję i potrafił fantastycznie dopasować taktykę do danego zespołu, czy to w kadrze czy w klubie. Jak pracuje Andrzej? On nie szuka wymyślnej taktyki, on zawsze szuka najmocniejszych stron swoich zawodników i pod nich dostosowuje taktykę (Stanisław Więciorek).
2. Andrzej Kopyt dla wielu pokoleń rugbystów to super zawodnik, trener i świetny kumpel, który czerpie z życia pełnymi garściami. W polskim rugby to człowiek legenda. Dla mnie dodatkowo to mój sportowy oj-ciec chrzestny. I nie ma w tym stwierdzeniu ani słowa przesady (Piotr Osiecki).
3. Tomasz Putra wobec Andrzeja „primus inter pares” pisze tak: Andrzej miał wybitne zdolności do wprowadzania nowych zawodników do zespołu. Poświęcił mi dużo czasu, opowiadał o tej egzotycznej dla mnie dyscyplinie, jakie ma zalety i jaką mogę odnieść korzyść z jej uprawiania. Mówił długo i pięknie, niezwykle sugestywnie przekonywał do rugby. Od słowa do słowa zostałem zaproszony na zgrupowanie zespołu AZS-AWF. Poświęcił owalnej piłce całe swoje życie zawodowe, sportowe i rodzin-ne. Interesował się nowoczesnymi metodami pracy, dużo czytał a przede wszystkim przekazywał nam swoje doświadczenia zdobyte we Francji. Co ciekawe nie znosił pisania, dokumentowania, cały jego plan i strategia były zawsze u niego w głowie. Jest mistrzem improwizacji. Nie szczędził pochwał. Stwarzał dobrą aurę pobudzającą do działania. Dużo mówił, ale potrafił też słuchać.
4. Marek Wiśniowski kojarzy Siwego jako trenera, który uczy grać, w przeciwieństwie do tych, którzy zabijają tę fantastyczną grę przerostem treningu siłowego nad zabawą z piłką. Siwy jako jedyny rozróżniał grę po siedmiu od gry w siódemki. Czym byłoby polskie rugby bez Siwego? Pewnie musiałoby wykreować taką postać, gdyż inaczej byłoby słabsze, ale także… nudniejsze.
5. Oto wyznanie Piotra Mikuska (Miki): Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym te wszystkie wartości, które zdobyłem grając z Andrzejem w drużynie AZS-u w rugby ograniczył tylko do lat aktywności sportowej. W moim przypadku ta podróż trwa dalej. Umiejętności zdobyte w klubie takie jak: konsekwencja w działaniu, współpraca w grupie, dążenie do celu, wzajemna pomoc spowodowały, że moja droga zawodowa i życiowa również potoczyły się pomyślnie. Po zakończeniu przygody z rugby skończyłem studia na SGH w Warszawie. Otrzymałem pracę w banku, gdzie podobnie jak w klubie AZS-AWF szybko znalazłem się na krzywej wznoszącej, osiągając sukces zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym.
6. Wojciech Szonecki, najstarszy dziś polski czynny rugbysta w wieku 63 lat bronił barw akademickich, wspomina Andrzeja jako trenera, który miał swoje zasady. Kierował się intuicja, a zarazem niekiedy wyprzedzał epokę. Lubił gdy go tytułowano „Siwy”, a nie panie trenerze. Stwarzał familijną atmosferę. Wtedy w ogóle środowisko sportowe było bardziej zżyte. Sporo o sobie wiedzieliśmy. Teraz każdy chodzi z nosem przyklejonym do telefonu.
7. Andrzej – jak sięgam pamięcią – zawsze był wyróżniającym się graczem. Postępy czynił błyskawiczne i nieustanne. Nadawał ton nie tylko na boisku, typ lidera przed, w trakcie i po meczu. Nie zatrzymywał się i nie przypominam sobie, czy na placu cofnął się o krok.
A wszystko to osiągnął jako facet, który przecież nie mógł pochwalić się jakimiś nadzwyczajnymi warunkami fizycznymi. Po prostu twardziel. (Krzysztof Roguski).
8. Zakończę tę biografię notatką skreśloną ręką Reginy Krajnow-Synoradzkiej, reprezentantki Polski na Olimpiadzie w Monachium w skokach do wody, która pracowała z Andrzejem na Politechnice Warszawskiej w Studium Wychowania Fizycznego. „Dużo dowiedziałam się o rugby od Andrzeja, nawet wiem na czym po-lega młyn. Może będzie okazja na rewanż i nauczę go skakać z trampoliny”. Połączenie młyna z trampoliną sugestywnie działa na wyobraźnię poetycką.
Zakończenie
Dekalog rugbysty na podstawie „Siwy – nasze rugby”
1. Rugbyści nie chwalą się przez grzeczność.
2. Prawdziwy rugbysta jest gentlemanem.
3. Rugby to gra dla twardych mężczyzn z charakterem.
4. Wielki sport obejmuje też to, co dzieje się po końcowym gwizdku.
5. Wciąż bym się bił, gdyby nie rugby.
6. Między sportem i poezją jest wiele wspólnego, tu i tu liczy się serce do walki.
7. Twarda walka połączona z inteligencją.
8. Rugby to więcej niż gra, to styl życia.
9. Drużyna rugby to zespół na dobre i na złe.
10. Gra trwa 80 minut, ale do tego dochodzi jeszcze trzecia połowa meczu.
Krzysztof Jan Zuchora
Glosa do książki „Siwy i nasze rugby”
Warszawa, 28 czerwca 2023 r.
Projekt okładki i foto książki: Ewa Milun-Walczak