Zawodnicy i zawodniczki reprezentacji Polski przez ostatnie dni mieli okazję walki o medale Akademickich Mistrzostw Świata w rugby 7, które odbywały się we francuskim Aix-en-Provence. Biało-czerwoni nie znaleźli się w strefie medalowej, ale cenne doświadczenie przywiezione z Lazurowego Wybrzeża na pewno zaprocentuje w przyszłości.
Nasi zawodnicy w Akademickich Mistrzostwach Świata nie byli najbardziej doświadczoną ekipą, a w grupach trafili na naprawdę solidnych przeciwników. Panie musiały zmierzyć się z Japonią, Hiszpanią, Republiką Południowej Afryki oraz Meksykiem. Niestety, pierwszego dnia nasze zawodniczki musiały uznać wyższość rywalek w dwóch pierwszych meczach. Wysoko przegrały z Japonią, czyli późniejszymi akademickimi mistrzyniami świata (0:52), oraz Hiszpanią, przyszłymi brązowymi medalistkami AMŚ (0:50).
– Ale były też trochę przestraszone całą atmosferą, otoczką zawodów, stadionem. Widać to było w tym pierwszym meczu. Potem prezentowały się już lepiej, a wynik meczu z Hiszpanią wcale nie oddaje tego, jak się prezentowały na boisku. Zobaczyły, że mogą powalczyć, ale niestety taki jest sport – komentuje Julio Brzezinski, trener akademickiej drużyny kobiet.
Kluczowy był zatem drugi dzień turnieju. Aby zagrać o medale, Polki musiały wygrać z RPA. Ta sztuka im się jednak nie udała, a przegrana 5:10 eliminowała je z walki o podium. Zdołały jednak wygrać kolejne spotkanie z Meksykiem (36:17), co pozwoliło im na grę o siódme miejsce w turnieju. W ostatnim meczu zawodów Polki zmierzyły się z Irlandią, ale ponownie musiały przełknąć gorzką pigułkę. Uległy 0:43 i ostatecznie zajęły ósme miejsce na koniec zawodów.
– Ten mecz z RPA trochę nam uciekł. Było bardzo ciasno, ale mogliśmy wygrać. Z Meksykiem zaprezentowaliśmy się już naprawdę dobrze, stąd wygrana. W meczu o miejsce zabrakło nam już sił. Irlandia miała więcej zdrowia, kilka naszych dziewczyn było już kontuzjowanych. Generalnie była to dla zawodniczek ogromna przygoda, która dała wiele doświadczenia. Poza wynikiem jesteśmy bardzo zadowoleni. Dalej chcemy iść tą drogą, ale potrzebujemy możliwości treningu, bo widać było, że inne zespoły pojechały na ten turniej po dłuższych przygotowaniach. Mamy nadzieję, że dostaniemy rozwiązanie, żeby pracować długofalowo – mówi szkoleniowiec.
Z kolei męska ekipa trafiła w grupie na RPA, Argentynę, Hiszpanię i Singapur. W pierwszym meczu biało-czerwoni otrzymali solidną lekcję od zdecydowanie lepszego zespołu z Afryki (0:57). Mimo dotkliwej przegranej, nasi zawodnicy się jednak nie załamali i w kolejnym spotkaniu zremisowali z Hiszpanią 12:12.
Dużo pecha nasi reprezentanci mieli w kolejnym pojedynku z Argentyną. Doskonale go rozpoczęli, prowadzili do przerwy 14:7, ale zaraz po przerwie drugą żółtą kartkę zobaczył Patryk Chain. Grając w osłabieniu przez całą drugą część meczu, Polacy tracili punkty i ostatecznie przegrali 19:38.
O tym, czy Polacy zagrają o piąte miejsce, miały zadecydować kolejne mecze, ale nie tylko biało-czerwonych, ale również Hiszpanów. W związku z remisem, które zanotowały obie ekipy w swoim bezpośrednim starciu, a następnie przegranej ekipy z Półwyspu Iberyjskiego z RPA 0:29, Polacy musieli pokonać Singapur 53:0, by zagrać o wyższe z miejsc. Co prawda wygrali z zespołem z Azji, ale… 52:0, co oznaczało kolejny remis. Wówczas liczono liczbę przyłożeń zdobytych przez obie reprezentacje w bezpośrednim starciu i tutaj… znów był remis! Na korzyść Polaków zdziałała większa liczba małych punktów zdobyta w całym turnieju i to biało-czerwoni dostali szansę gry z Australią o piątą lokatę. Polacy przegrali 0:43 i zajęli szóste miejsce na koniec zawodów.
– Było to dla nas duże wydarzenie, bo nie byliśmy na imprezie tego typu od 12 lat. Mogliśmy zobaczyć wielki rugbowy świat, bo mierzyliśmy się z najlepszymi na świecie w rugby olimpijskim. Nie jesteśmy do końca zadowoleni z wyniku, bo złożyliśmy solidną ekipę i mierzyliśmy w najlepszą czwórkę. Czuliśmy się dobrze, szczególnie w meczu z Argentyną do momentu czerwonej kartki Patryka. Kartka co prawda została anulowana po naszej interwencji, ale wynik już nie – komentuje Jacek Jasiński, trener męskiej reprezentacji.
Jak podkreśla szkoleniowiec, zawodnicy czują niedosyt, bo mieli chęć na więcej, ale… – Mam nadzieję, że za dwa lata poprawimy ten wynik. Dla nas to lekka porażka, ale nie składamy broni. Chcemy uruchomić program, który pozwoli nam walczyć jak równy z równym z ekipami, które nam odjechały – podsumowuje Jasiński.
Udział Akademickiej Reprezentacji Polski w Akademickich Mistrzostwach Świata wspierał strategiczny sponsor AZS – PZU oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Maciej Nowocień, Biuro Prasowe AZS
fot. FISU