Polki opanowały podium w zawodach wspinaczki na czas podczas Europejskich Igrzysk Akademickich. Klasą dla siebie były siostry Kałuckie.

Do Łodzi na zmagania europejskich studentów-sportowców przyjechały siostry Natalia i Aleksandra Kałuckie, czyli czołowe zawodniczki tej dyscypliny nie tylko w sporcie akademickim, ale też wśród seniorów na świecie. Obie przedstawicielki AZS ANS Tarnów w tym roku już kilka razy stawały na podium Pucharu Świata, a Natalia niedawno startowała w World Games, gdzie była druga. Mimo młodego wieku lista ich sukcesów jest już znacznie dłuższa niż 15-metrowa ściana, którą pokonują w niecałe siedem sekund.

Niesamowita jest też ich historia. Dziewczyny urodziły się w Boże Narodzenie 2001 roku, czyli dwa miesiące przed planowanym terminem. Z tego powodu od początku miały spore problemy ze zdrowiem, a niektórzy lekarze wręcz przepowiadali, że nie będzie im dane normalnie funkcjonować. Do dziś obie niemal nie widzą na jedno oko, ale dzięki uprawianiu sportu ich wada się nie pogłębia, a one same są nad wyraz gibkie, szybkie i sprawne.

Obie nasze gwiazdy były awizowane jeszcze w boulderingu, ale z powodu grypy żołądkowej musiały się z tego startu wycofać, skupiając się na ich koronnej czasówce. Do Łodzi przyjechały wprost ze zgrupowania z Zakopanem, na które z resztą od razu wróciły. Ich głównym celem są bowiem rozpoczynające się za dwa tygodnie mistrzostwa Europy, co nie znaczy, że mało poważnie podeszły do zmagań studenckich.

W nich nie mogło być niespodzianki. Siostry Kałuckie prezentowały kosmiczny poziom nie tylko na tle pozostałych zawodniczek, ale także na tle panów. Specyfika zmagań akademickich jest bowiem taka, że ci najlepsi pokonują ścianę w kilka sekund, a inni w prawie 20 (dla niektórych samo dotarcie na szczyt jest już sporym osiągnięciem).

Obok sióstr bez większych problemów do półfinałów awansowały także Agata Lesiewicz i Natalia Woś. Potem pierwsza okazała się słabsza od Natalii, a druga od Oli, choć tej przytrafił się błąd i musiała odrabiać sporą stratę. – Przydarzył się brak koncentracji, ale nie było nerwów. Nawet gdybym przegrała, to i tak moja koleżanka z reprezentacji awansowałaby dalej. Bardzo chciałam się spotkać z moją siostrą w finale, ale to jest tylko sport i wszystko może się w nim zdarzyć – komentowała Aleksandra, która w tym roku w rywalizacji akademickiej zdobyła już złoto na świecie i w Polsce, a teraz dołożyła brakujący tytuł w Europie. – To mój pierwszy rok na studiach i w sporcie studenckim. Bardzo się cieszę, że tak dobrze mi te zawody poszły. Teraz jesteśmy w cyklu przygotowawczym, więc czasy nie były jakieś nadzwyczajne – powiedziała studentka matematyki Akademii Nauk Stosowanych w Tarnowie, która w finale uzyskała 7.32 sek. (jej życiówka to 6.64).

Jak sama przyznała, gdyby w końcówce walki o złoto siostra niespodziewanie nie odpadła od ściany, wynik mógłby być lepszy. – To zawsze jest motywujące, bo z siostrą biegnie się na maksa. Dziś wyjątkowo nie było między nami zakładu, ale prowadzimy ranking i dopiero po sezonie będzie nagroda dla zwyciężczyni. W tym sezonie to ja prowadzę – dodała.

Natalia nie była specjalnie rozgoryczona, choć finałowy wyścig nie poszedł po jej myśli. W ogóle nie wyglądała i nie zachowywała się jak prawdziwa mistrzyni świata. Ten tytuł dzierży od ubiegłorocznych zawodów w Moskwie, w których jako 19-latka sprawiła olbrzymią sensację.

– Nie będę ukrywać, że w tym roku to moja siostra jest ode mnie ciut lepsza, więc to ona była tu gwiazdą, a nie ja. Moja rywalizacja z Olą od zawsze była pozytywna i bardzo motywująca. Gdyby nie ona, nigdy nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem – stwierdziła skromnie. – Ktoś, kto na zawody jedzie po medal, nigdy z nim nie wraca. Ja za każdym razem chcę zaprezentować 100% swoich umiejętności i dobry poziom, a medal ma być tylko nagrodą. Dziś mogłam zbliżyć się do najlepszego wyniku w sezonie. Niestety poślizgnęłam się w końcówce, co nie do końca było moją winą. Muszę jednak dodać, że jestem lekko po chorobie i mam nieco inne cele na ten rok. Poza tym mam dopiero 20 lat i jeszcze sporo przede mną. Co rok będę biegać coraz szybciej i zbliżać się do najlepszych na świecie – dodała o dwie minuty młodsza z sióstr (choć podobno nie ma co do tego pewności).

Szczęśliwa była Lesiewicz, która w walce o brąz pokonała koleżankę z UMCS Lublin. Wcześniej Agata próbowała swych sił także w pozostałych wspinaczkowych konkurencjach. – W prowadzeniu i boulderingu świetnie się bawiłem, obstawiając nieco dalsze miejsca, ale bardzo podobały mi się te zawody. Skupiłam się na czasówkach, bo to trenuję – powiedziała zawodniczka, która w tym roku wywalczyła już piąte miejsce w AMŚ. W Łodzi najlepszy czas uzyskała podczas… rozgrzewki, gdzie pokonała ścianę w 8.50 sek. (jej rekord życiowy jest tylko o 0,17 sek. lepszy).

W walce o brąz uzyskała 9.62 sek., odnosząc jeden z największych sukcesów w swojej karierze. – Na Akademickich Mistrzostwach Świata poziom był nieco wyższy, a moje biegi bardziej udane. Tu jednak udało mi się stanąć na podium, co uważam za równorzędne osiągnięcie, z którego bardzo się cieszę – powiedziała studentka matematyki w finansach UMCS. – Nie jest łatwo, czeka mnie jeszcze egzamin we wrześniu, więc trzeba się będzie trochę pouczyć – dodała.