Oskar Kwiatkowski został mistrzem świata w snowboardowym slalomie gigancie równoległym. Polak potwierdził, że na szczycie światowego rankingu znalazł się nie przez przypadek.
Oskar, który w dorobku ma całą masę zwycięstw w seniorskich i akademickich mistrzostwach kraju, już od dawna sygnalizował, że nie jest przeciętnym zawodnikiem. Udowodnił to m.in. w 2016 roku, kiedy uległ koszmarnemu wypadkowi samochodowemu. Siedem złamanych żeber, pęknięty kręgosłup i obręcz biodrowa nie dawały szans na szybki powrót do sportu, ale nie dla niego. Niecały rok później zdobył w Ałmatach srebro uniwersjady. W 2019 roku wygrał uniwersjadowe zmagania w Krasnojarsku, pokonując w finale Michała Nowaczyka (były to jedyne medale Akademickiej Reprezentacji Polski na tej imprezie).
Wtedy miał już jednak za sobą debiut olimpijski (13. miejsce w Pjongczangu) i sukces pucharowy. Na swoim pierwszym podium w Pucharze Świata Polak stanął w marcu 2018 roku w Scuol. To miejsce przyniosło mu dotąd najwięcej radości, bo zdobywał tam srebro i brąz, by w styczniu tego roku odnieść pierwsze w karierze zwycięstwo. Dwa tygodnie po nim powtórzył sukces w Blue Mountain, gdzie najpierw wygrał mały, a dzień później duży finał. Siódme w karierze i trzecie w tym sezonie indywidualne podium Pucharu Świata dało mu awans na najwyższą pozycję w klasyfikacji generalnej slalomu giganta równoległego.
Jako lider światowego rankingu i siódmy zawodnik igrzysk w Pekinie pojechał więc do Gruzji na mistrzostwa świata i z miejsca stał się ich faworytem. – Powiedziałem sobie, że to jest ten sezon, w którym robię jeszcze jeden krok do przodu, w którym dam z siebie wszystko. Cieszę się, że udowodniłem sobie, że jest to możliwe i że w tej czołówce czuję się bardzo swobodnie. Czuję, że ten sezon jest przełomowy, czuję, że każdy kolejny też może być jeszcze większym przełomem. Bawię się tym sportem, tym co robię, nie czuję żadnej presji – mówił w wywiadzie dla TVP Sport 26-latek, który uprawianie sportu łączy ze studiami na katowickiej AWF.
Pierwszy start w Bakuriani był jednak nerwowy. Zawodnik AZS Zakopane rozpoczął kwalifikacje na czerwonej trasie, która – jak się później okazało – była znacznie gorsza od niebieskiej. Z trudem dojechał do mety, zajmując siódme miejsce. Dopiero w drugiej próbie pojechał swobodniej, co pozwoliło mu z drugim numerem przystąpić do walki finałowej i móc wybierać lepszą trasę w rywalizacji z kolejnymi przeciwnikami.
Polak odprawiał kolejno Japończyka Masaki Shibę, który w 1/8 nie dotarł do mety, Koreańczyka Kim Sangkyumiego, którego w ćwierćfinale wyprzedził o 0,14 sek., by w półfinale trafić na Benjamina Karla. Pięciokrotny mistrz świata i aktualny mistrz olimpijski był niezwykle wymagającym rywalem, który niemal do samego końca jechał równo z Kwiatkowskim. Ten wygrał jednak o 0,23 sek., zapewniając sobie co najmniej srebro.
W finale Oskar rywalizował z czwartym w kwalifikacjach Dario Caviezelem. Nasz zawodnik znów zaczął spokojnie, szeroko mijając kolejne bramki i nieco ustępując Szwajcarowi. Im bliżej było mety, tym Kwiatkowski jechał jednak coraz szybciej, by ostatecznie osiągnąć 0,26 sek. przewagi. Jego radość była nie do opisania zwłaszcza, że kilka minut przed nim brąz zdobyła Aleksandra Król.
– Nie mogę w to uwierzyć. To były bardzo trudne zawody. Cały czas starałem się być spokojnym, powtarzałem sobie, że najważniejsze, aby utrzymać się na desce – mówił na gorąco po ukończeniu zmagań w wywiadzie telewizyjnym. – Balonik był napompowany, ale pojechałem z luźną głową. Najwięcej stresu jest zawsze w 1/8 finału, potem idzie już coraz łatwiej. Nauczyłem się wygrywać, a każdy kolejny kroczek zwiększał tylko moją pewność siebie. Zwycięstwa Oli dodatkowo mnie motywowały – komentował już później bardzo wyczerpany pierwszy polski mistrz świata w snowboardzie.
Oskar szybko musiał odzyskiwać siły, bo we wtorek czekał start w slalomie równoległym, a potem udział w rywalizacji drużynowej. W parze z Aleksandrą Król, która też ma na koncie sukces uniwersjadowy (w Ałmatach) i sukcesy w Pucharze Świata (w tym sezonie wspólnie wywalczyli trzecie miejsce w Wintenbergu), byli w gronie faworytów.
Kwalifikacji pierwszej konkurencji MŚ nie przebrnęli pozostali reprezentanci AZS Zakopane. Michał Nowaczyk był 19. Mikołaj Rutkowski 41., Olimpia Kwiatkowska (siostra Oskara) 21., a Maria Chyc 34.
W slalomie poszło już dużo gorzej. Kwiatkowski dostał się do fazy pucharowej tylko dlatego, że w ostatnim wyścigu eliminacji wywrotkę zaliczył jeden z faworytów. W efekcie w 1/8 finału musiał walczyć z Austriakiem Fabianem Obmannem i przez prawie pół wyścigu był na prowadzeniu. Drobne zachwianie w połowie dystansu pozbawiło go jednak szans na wygraną. Tu niewiele do finałowej „16” zabrakło Nowaczykowi (był 17.), a Kwiatkowska i Chyc zajęły 26. i 27. pozycję.
W rywalizacji drużynowej udało się pokonać Szwajcarów Gian Casanovę i Ladinę Jenny. W ćwierćfinale czekali jednak mistrz i brązowa medalistka w slalomie: Andreas Promegger i Sabine Schoeffmann. Kwiatkowski z początku miał nieznaczną stratę, a gdy postanowił ją odrobić, wypadł z trasy. W efekcie Król wystartowała 1,5 sek. później od rywalki i mimo ambitnej walki już jej nie dogoniła. Polacy zakończyli więc MŚ jako ósmy duet świata. W kwalifikacjach odpadli Kwiatkowska z Nowaczykiem, których sklasyfikowano na 18. miejscu.