Zaplecze męskiej Superligi nie straszne szczypiornistom AZS UJK Kielce. Niewykluczone, że w nadchodzących rozgrywkach akademicy znów włączą się do walki o czołowe lokaty.
Priorytetem dla kielczan w nowej, sportowej rzeczywistości było utrzymanie statusu I-ligowców, a po cichu marzono o środku stawki. W praktyce diabeł nie był taki straszny, jak go malowano – w grupie C lepsze od beniaminka były zaledwie trzy zespoły (awans do Superligi przypadł KPR Legionowo). Historyczny sezon świętokrzyskiego klubu mógł być nawet bardziej owocny, ale zagrożenie epidemiczne i idąca za nim decyzja zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce o zakończeniu rozgrywek zachowały stan rywalizacji na połowę marca. Podium było na wyciągnięcie ręki, ale na pocieszenie podopieczni trenera Tomasza Błaszkiewicza zwyciężyli w małej walce akademików – niżej od nich uplasowały się ekipy AZS AWF Biała Podlaska (5. miejsce) i AZS UW Warszawa (8 miejsce).
– Nie planowaliśmy przed sezonem, że będziemy tak wysoko w tabeli, a później, już po zamknięciu rozgrywek, było nam żal, iż nie możemy dalej walczyć o „pudło”. Generalnie czwarte miejsce, wywalczone przez zawodników w większości bez doświadczenia w I lidze, odbieramy jako ogromny sukces – mówi pasja.azs.pl Łukasz Michalski, menedżer zespołu.
Na świetny wynik zapracowali głównie tamtejsi studenci Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, którzy niemal w całości tworzą kadrę drużyny. W kolejnym sezonie ma być podobnie, a wszelkie nowe twarze mają stanowić uzupełnienie monolitu zbudowanego przez Błaszkiewicza. Sam szkoleniowiec dalej ma prowadzić kielczan. Ponadto, w AZS UJK pozostają na ten moment czołowi zawodnicy rozgrywek I ligi, m.in. rozgrywający Piotr Gasin czy Daniel Goliszewski, odpowiednio 5. i 11. najlepszy strzelec grupy C. Na ten moment, gdyż zainteresowanie kilkoma kieleckimi szczypiornistami wyrażają kluby Superligi.
– Oferty spływają do nas, jak również bezpośrednio do zawodników. Póki co, nikt nie chce odchodzić. Chłopacy chyba najpierw chcą skończyć studia, a później myśleć o większym graniu – opowiada Michalski.
Akademikom nie przeszkadza bycie kieleckim klubem numer dwa w swojej dyscyplinie. Udane występy AZS UJK i tak zaowocowały wzmożonym zainteresowaniem kibiców. Publiczność nie składa się już wyłącznie z rodzin czy znajomych, a hala podczas ligowych potyczek wypełnia się niemal po brzegi. Klub wciąż otwiera się na nowych sympatyków i buduje swoją rozpoznawalność. W czasie epidemii z trenerem Błaszkiewiczem jako pomysłodawcą akcji promowano hasło „Jestem z Kielc – zostaję w domu”. Poza tym w ostatnim czasie ruszył nabór do grup młodzieżowych AZS UJK. To wymóg licencyjny dla I-ligowców.
Ograniczenie finansowania sportu wyczynowego przez samorządy i sponsorów w czasie epidemii dotyka w mniejszym czy większym stopniu wszystkie kluby, w tym również AZS UJK. W jego przypadku nie ma jednak zagrożenia wycofania się z rywalizacji. Klub zgłosił już akces do startu w I lidze. Ponoć drugie sezony bywają najgorsze dla beniaminków, ale w Kielcach zbytnio się tym nie przejmują. Co więcej, starają się patrzeć w górę, a nie w dół tabeli.
– Teraz zawodnicy trenują indywidualnie według rozpisek trenera. Wysłaliśmy zgłoszenie do związku i czekamy na informację, kiedy ruszą nowe rozgrywki – kończy Michalski.
Tekst: Artur Kluskiewicz
Foto: Patryk Ptak