AZS UJ Kraków chce dołączyć do czołówki kobiecej ekstraligi

0
1195
fot. Krzysztof Porębski - Futmal.pl

Krzysztof Krok, szkoleniowiec AZS UJ Kraków, w rozmowie z nami opisuje start jego zespołu w rundzie wiosennej, jak również przedstawia perspektywy na przyszłość.

Rozmawiamy po trzecim wiosennym meczu, zremisowanym na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław.

– Z Dolnego Śląska wracaliśmy z uczuciem niedosytu. Mieliśmy przewagę przez cały mecz, byliśmy zespołem lepszym, ale w końcowym rozrachunku najważniejsza statystyka to bramki, a tu było 1:1. Wychodzę jednak z założenia, że skoro z punktem wracamy z terenu wyżej notowanego zespołu, to trzeba go uszanować, zwłaszcza że we Wrocławiu przegrywaliśmy już jedną bramką.

Generalnie pod względem punktowym początek rundy wygląda dla was przyzwoicie. Cztery punkty w trzech meczach to solidny dorobek.

– Patrząc na to z kim graliśmy – wiceliderem, a także trzecią i czwartą drużyną ligi – myślę, że mimo wszystko ten wynik jest dobrym osiągnięciem. Owszem, w sumie możemy być zadowoleni. Nie ma co narzekać.

Trudno było podnieść zawodniczki po wysokiej porażce 1-8 u siebie z Górnikiem Łęczna, mistrzyniami kraju?

– Ze spokojem podeszliśmy do tego rezultatu. Proszę mi wierzyć, że w tym spotkaniu nie wyglądaliśmy aż tak tragicznie, jak sugeruje suchy wynik. Nasze morale nie poleciało totalnie w dół, gdyż nie graliśmy bardzo słabo. Z dziewczynami zrobiliśmy analizę tego meczu i nie oceniamy tego występu jako katastrofy. Zwróciliśmy uwagę na to, że w paru niuansach taktycznych zeszliśmy poniżej pewnego poziomu. Czasami bywa tak, że co przeciwnik stworzy sytuację, to ją wykorzystuje. Tak było w pojedynku z Górnikiem.

Od kilku miesięcy istnieje podział w AZS UJ Kraków na dwie sekcje kobiece – piłki nożnej i futsalu. Panu, jako trenerowi, mocno tu ułatwia pracę, zwłaszcza w okresie przygotowawczym?

– Nie ma co oszukiwać, że tak jest. Jest to ułatwienie. Dzięki takiemu komfortowi jesteśmy lepiej przygotowani niż rok temu. W poprzednich dwóch latach dochodziło do sytuacji, że zostawało jeszcze dwie kolejki z trawy, a my już graliśmy na parkietach. Nie było więcej czasu na trening. Przez dziesięć miesięcy funkcjonowaliśmy na zasadzie przygotowania do meczu i jego rozegrania, bez normalnego cyklu treningowego. To nie pozwalało na optymalne przygotowanie, uderzało choćby w motorykę dziewczyn. Osiągnęliśmy wymierny sukces w futsalu, ale na trawie wyglądało to średnio.

Dla Łączy Nas Piłka mówił pan, że chciałby, aby AZS UJ za rok dwa, lata rywalizował z najlepszymi jak równy z równym.

– W mojej drużynie drzemie duży potencjał i jakość. Dziewczyny są reprezentkami młodzieżowych reprezentacji i mają perspektywę, żeby grać o najwyższa cele. Każdy trening i mecz dają im możliwość wejścia na wyższy poziom. Cały czas się zgrywamy. Widać po ostatnich wynikach, że nasza praca idzie we właściwym kierunku. Pamiętajmy, że Górnik Łęczna, z którym tak wysoko przegraliśmy, w swoim składzie ma siedem reprezentantek kraju.

Będąc przy kadrze narodowej, zmienił się selekcjoner i Miłosza Stępińskiego zastąpiła Nina Patalon. Nowy trener, to i nowe rozdanie. Kogo, z czystym sumieniem, mógłby pan polecić ze swojego zespołu do pierwszej reprezentacji?

– Nie chcę nikogo polecać, bo trener klubowy w ocenie potencjalnych reprezentantek nie będzie obiektywny. Trener Patalon z pewnością ma swój pomysł na funkcjonowanie drużyny i do niego dopasuje zawodniczki. Ona sama była na naszym pierwszym wygranym 1:0 meczu z SMS-em Łódź, bardzo chwaląc nas za organizację gry, podobały się jej również występ niedawnych podopiecznych z kadry Polski U-19. Jeżeli na liście powołań będą nasze zawodniczki, będę się z tego bardzo cieszył.

A z którego miejsca na koniec sezonu Ekstraligi będzie pan zadowolony? Zważywszy na straty punktów w poprzedniej rundzie, pozycja w pierwszej szóstce rozgrywek będzie niezłym osiągnięciem?

– To taki plan minimum, a zobaczymy, jak to będzie na koniec rundy. Trzeba mieć świadomość, że wystartowaliśmy do wiosny z wyższego poziomu. Mamy też lepszą sytuację kadrową, bo kilka zawodniczek wróciło do treningów po ciężkich urazach. Jesteśmy optymistami na przyszłość.

Rozmawiał: Artur Kluskiewicz