Wygrana szczypiornistek AZS UW była blisko

0
707

Chociaż piłkarki ręczne AZS Uniwersytetu Warszawskiego mają małe szanse na pozostanie w I lidze, to z rozgrywkami chcą się pożegnać honorowo. W spotkaniu z JKS San Jarosław przez długi czas prowadziły i były bliskie odniesienia pierwszego zwycięstwa w sezonie.

W sobotnim meczu rozgrywanym na dole tabeli faworytkami były zawodniczki z Podkarpacia, które przed 14. kolejką był na ósmym miejscu. Zaledwie dwie lokaty niżej, na pozycji zagrożonej spadkiem plasowała się drużyna uniwerku, która w tym sezonie przegrała wszystkie swoje spotkania. W listopadzie ubiegłego roku na wyjeździe azetesiaczki uległy drużynie z Jarosławia 17:27 i na pewno chciały teraz wypaść lepiej.

Początek rywalizacji był bardzo obiecujący, bo już po czterech minutach zawodniczki AZS UW prowadziły 4:0. Duża była w tym zasługa obrotowej Julii Cichal, która zdobyła aż trzy bramki. Jednak liderka przyjezdnych Amanda Szymborska, która prowadzi w klasyfikacji strzelczyń, nie miała zamiaru oddać meczu bez walki. W 11 minucie razem z koleżankami doprowadziły do stanu 6:5.

Dzięki dwóm trafieniom niezawodnej Kamili Jabłońskiej-Strzępki zawodniczki w żółtych strojach znów powiększyły swoją przewagę. Dobrze broniła bramkarka AZS – Dominika Staniec, która co jakiś czas efektownie pomagała drużynie. Na skrzydle szalała rozpędzona Agnieszka Ziętek, dorzucając co pewien czas bramkę. Cała drużyna z Warszawy spisywała się bardzo dobrze, czego efektem było spokojne prowadzenie do przerwy (18:12).

Po zmianie stron rozpoczęła się pogoń drużyny z Jarosławia. Na początek dwa trafienia zdobyła Malwina Bartoszek, zmniejszając przewagę AZS UW do czterech bramek. Co prawda odpowiedziały jeszcze Aleksandra Staniec i wspomniana Ziętek, ale to był praktycznie koniec ich amunicji. W całej drugiej połowie azetesiaczki zdobyły tylko dziewięć bramek. Mimo ambitnej postawy nie udawało się trafiać ani z rzutów karnych, ani z akcji.

W 49 minucie zawodniczki z Jarosławia po trafieniu Igi Wicińskiej doprowadziły do remisu – 25:25, a później tylko szybko powiększały przewagę. Ostatnie minuty przebiegały całkowicie pod dyktando rywalek. Wynik spotkania na 27:32 ustaliła wspomniana Wicińska. Upragnione trzy punkty dopisały sobie przyjezdne i była to ich czwarta wygrana w tym sezonie.

– To był rywal na naszym poziomie i, jak wskazuje wynik, można było wygrać ten mecz. Na ostateczny rezultat składa się wiele rzeczy. My gdzieś nie wierzymy, że możemy zwyciężyć. Jak prowadzimy, to gra nam się dobrze, ale jak rywalki dochodzą bliżej, to pojawia się jakieś usztywnienie. W głowie jest jakiś przełącznik, który sprawia, że zamiast grać, to zaczynamy kombinować i myślimy o tym, że jak to możemy wygrać – mówiła po meczu Katarzyna Zglinicka-Skierska, trener AZS UW.

Najwięcej bramek dla AZS UW zdobyły Agnieszka Ziętek i Kamila Jabłońska-Strzępka (po sześć). Natomiast w drużynie JKS San Jarosław najskuteczniejsza była Amanda Szymborska, która zdobyła osiem goli.

Do końca rozgrywek pozostały jeszcze cztery kolejki. W klubie jest nadzieja, że mimo pandemii uda dokończyć sezon i będzie jeszcze szansa, żeby powalczyć o punkty.

– Wiadomo, że sytuacja nie jest korzystna dla nikogo, ale dopóki liga zawodowa może rywalizować, to będziemy trenować i grać. Zresztą cały czas walczymy o zwycięstwo – dodała rozmówczyni.

W grze o pierwsze miejsce i awans pozostają szczypiornistki AZS AWF Warszawa, które w sobotę pokonały w derbowym pojedynku UKS Varsovię 27:21. Już po pierwszej połowie zawodniczki z Bielan prowadził 14:4. W czwartek 1 kwietnia dojdzie do ciekawego pojedynku AZS AWF z ich bezpośrednimi rywalkami Suzuki Handball Korona Kielce. Zapowiadają się wiele emocji i to nie jest prima aprilis.

W tej samej grupie szczypiornistki AZS UMCS Lublin wygrały w Warszawie z WKPR Wesoła 30:24. Już po pierwszych 30 minutach lublinianki prowadziły sześcioma bramkami (15:9) i utrzymały taką przewagę do końca meczu. Natomiast w grupie A I ligi zawodniczki Innline AZS Poznań przegrały z Samborem Tczew 26:32, a w grupie B szczypiornistki AZS AWF Handball Wrocław zwyciężyły SPR Gliwice 27:23.