O starcie Kamila Majchrzaka, tenisisty AZS Łódź, w Australian Open, jego rozwoju sportowym i szansach na start w igrzyskach olimpijskich rozmawiamy z Adamem Romerem, czołowym ekspertem tenisowym w Polsce.
– Kamil Majchrzak zagra w Australian Open. W głównej drabince turnieju zastąpi Hiszpana Juana Martina Del Potro. Szczęście poza kortem, tak jak w zeszłym roku przy okazji US Open, chyba mu sprzyja…
– Adam Romer (redaktor naczelny magazynu „Tenisklub”, komentator tenisa ziemnego): Wtedy, w Stanach odbyło się to nieco inaczej. Do turnieju głównego dostał się jako lucky loser po przegranych eliminacjach.
– Czego możemy się spodziewać po występie Majchrzaka w pierwszym tegorocznym turnieju Wielkiego Szlema? Na początkowym etapie sezonu można cokolwiek zakładać w jego przypadku, czy to pewna niewiadoma?
– W pewnym sensie pozostaje to niewiadomą, zwłaszcza że rozmawiamy po dopiero pierwszym meczu Kamila w tym roku (Majchrzak na starcie ATP Cup w Sydney przegrał z Guido Pellą 2:6, 6:2, 2:6 – dop. red.). Mam mieszane uczucia po tym pojedynku. Raz, że wyżej klasyfikowany rywal (25. w rankingu ATP – dop. red.) był jednak faworytem. Kamil zagrał nie najgorzej, ale z drugiej strony można powiedzieć, że trzeba go pochwalić w pełni jedynie za wygranego drugiego seta. W pierwszym miał swoje szanse, ale przeciwnik mu uciekł, zaś w trzeciej partii mecz znów był pod kontrolą Argentyńczyka. Jeszcze długa droga przed Majchrzakiem, bo zakładam, że celem jego i trenera Tomasza Iwańskiego nie jest balansowanie na granicy pierwszej setki rankingu ATP i pokonywanie drabinek eliminacyjnych, tylko wejście na stałe do czołówki i zakotwiczenie w niej na dłużej. Żeby to zrealizować, jeszcze sporo nauki przed Kamilem. On jest takim późno zaczynającym tenisistą. Na przełomie karier juniorskiej i seniorskiej zmarnował trochę lat, nie wykorzystał w stu procentach możliwości. Ma 24 lata, więc mógłby być w pełni ukształtowanym zawodnikiem. Wydaje mi się, że w jego przypadku jeszcze wciąż tak nie jest. Z drugiej strony, będąc uczciwym, muszę przyznać, że kiedy ponad dwa lata temu zaczynał współpracę z Iwańskim, był w trzeciej setce i nie zanosiło się, że wykona taki skok jakościowy. Teraz będzie potrzebował pewnej solidności, żeby zajść jeszcze wyżej, choćby jak Hubert Hurkacz.- Rankingowo dzieli ich około sześćdziesiąt miejsc. Nie będzie mu do końca łatwo go doścignąć, ale jeżeli dalej będzie tak pracował i się rozwijał, to niewykluczone, że za parę miesięcy też znajdzie się w okolicach pierwszej czterdziestki ATP.
– Wróćmy do Australian Open. Wejście w turniej jest łatwiejsze po przejściu eliminacji, czy jednak z marszu, mając kilka spotkań mniej w nogach?
– Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Zawodnicy grający eliminacje mają już czucie piłki, wiedzą, jak w danym roku są ułożone korty. Poznają więc szybciej „opakowanie” turnieju. Inna sprawa, że dochodząc do turnieju głównego, trzeba rozegrać trzy ciężkie mecze, w których nikt ani się nie położy, ani nie odda zwycięstwa za darmo. To kosztuje trochę sił. Sami tenisiści podchodzą do tego tematu w różny sposób. Są wśród nich tacy, którzy wolą pozostać więcej sił na później.
– Poprzedni, zeszłoroczny występ Majchrzaka w Australian Open wywołuje słodkogorzkie wspomnienia. Łodzianin wygrywał już 2:0 z Japończykiem Kei Nishikorim, by ostatecznie przegrać…
– To był taki pierwszy poważny sprawdzian dla niego. Prowadził 2:0 w setach z rywalem wysokiej klasy, a to na pewno miłe wspomnienie. Ta porażka boleśnie doświadczyła Kamila, że w Wielkim Szlemie gra się do trzech wygranych setów. Czy mógł lepiej rozłożyć siły? Myślę jednak, że przegrana była kwestią nastawienia psychicznego. Nie braku sił, tylko znużenia psychicznego. Majchrzak w pewnym momencie po prostu „stanął”. Fizycznie chyba był dobrze przygotowany do tego turnieju. Wyciągnął jednak wnioski z tamtej porażki, co udowodnił później w US Open, gdzie pięciosetowe pojedynki rozstrzygał na swoją korzyść. Zakładam, że trafiając za kilkanaście dni na zawodnika pokroju Nishikoriego, Kamilowi nie zostanie odcięty „prąd”.
– Rok 2020 jest rokiem olimpijskim. Czy możemy zakładać, że Majchrzak znajdzie się w gronie reprezentantów Polski do Tokio?
– Szansa na igrzyska jest duża, ale niewątpliwie jest potrzebny awans Kamila w rankingu. Deadline dla tenisistów stanowi pierwszy tydzień czerwca, tj. ranking po Roland Garros. Myślę, że Majchrzak musiałby plasować w nim przynajmniej między 75. a 80. miejscem. Wtedy miałby spore szanse na występ w Japonii. Żeby nie było wątpliwości – na pewno jest to w jego zasięgu, ale nie będzie łatwo. Kamil ma tego świadomość i z tego, co wiem, igrzyska są dla niego jednym z ważniejszych celów na ten rok. Przypuszczam, że pod kątem Tokio dopasuje kalendarz swoich startów. żeby poprawić swoją pozycję.