– To był dla mnie docelowy start na ten sezon. Do niego przygotowywałem się miesiącami, pod imprezę w Szwecji układaliśmy plan treningowy i udało się. Mam złoto – mówi w rozmowie z naszym portalem wioślarz RTW LOTTO-Bydgostii Bydgoszcz i WSG Bydgoszcz Dariusz Paczkowski, który na Akademickich Mistrzostwach Europy wywalczył złoty medal (kat. jedynka wagi lekkiej)
– Wrzesień rozpoczął się dla pana bardzo obiecująco. Na Akademickich Mistrzostwach Europy w szwedzkim Jönköping w jedynce wagi lekkiej zdobył pan złoty medal.
– To był dla mnie docelowy start na ten sezon. Do niego przygotowywałem się miesiącami, pod imprezę w Szwecji układaliśmy plan treningowy.
– Patrząc na osiągnięte rezultaty, trafił pan z formą?
– Rzeczywiście, w przeliczeniu na 2 kilometry udało się wykręcić dobre czas. Prędkości również się zgadzały z tym, czego oczekiwałem. Tor w Szwecji był krótszy, więc najeżdżałem bardzo dobre wyniki.
– Trudno było oszacować swoje możliwości przed AME, czy cel był jasno określony?
– Budowałem przez cały sezon swoją formę, nie wiedząc tak naprawdę, z kim przyjdzie mi rywalizować. Stawka w imprezach akademickich często do samego końca pozostaje niewiadomą. Ciężko było więc stwierdzić, czy poziom sportowy będzie w pełni odpowiadać temu z zawodów z seniorami. Tym razem w Szwecji nie było tak do końca, ale i tak trzeba było zostawić trochę zdrowia, by wygrać rywalizację.
– Obecność w finale kolegi, Dawida Wachowicza z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, motywowała do jeszcze cięższej wyniku?
– Wraz z Dawidem trenujemy razem w jednym klubie, LOTTO-Bydgostii, znamy się wiele lat. Ścigamy się na treningach, a także na zawodach rangi krajowej czy międzynarodowej. Zawsze jest to pewien wewnętrzny wyścig, by we własnym gronie udowodnić, kto jest mocniejszy. Docelowo razem tworzymy osadę, więc wzajemne napędzanie tylko pomaga się nam rozwijać.
– Na co dzień ćwiczy pan we wspomnianej LOTTO-Bydgostii.
– Trenuję wioślarstwo od 2012 roku. Przygodę z tym sportem zacząłem w sumie przez przypadek. Miałem kolegę, który na przełomie gimnazjum i liceum zaprosił nas na próbny trening. Szybko złapałem bakcyla i tak zostałem w tym klubie.
– Wiosną, na Akademickich Mistrzostwach Polski w rodzinnej Bydgoszczy.
– W ogóle nie brałem udziału w tych regatach. Tak się złożyło, że z różnych powodów nie mogłem wystartować.
– W zeszły weekend brał pan udział w Enea Mistrzostwa Polski, rozgrywanych w Poznaniu. Udział w nich zwieńczył pan zdobyciem dwóch złotych krążków – w dwójce i czwórce podwójnej.
– Tydzień po występie w Szwecji podporządkowaliśmy przygotowaniom do tej imprezy. Docelowo zawsze startuję na MP w trzech konkurencjach, a w tym roku uznaliśmy, że trzeba trochę odpuścić. Zrezygnowałem więc z udziału w rywalizacji indywidualnej. Wspólnie z chłopakami celowaliśmy w złoto i cieszymy się, że dwukrotnie udało się po nie sięgnąć.
– Rok wcześniej, w jedynce, szło panu całkiem nieźle. Walkę w finale zakończył pan na podium z brązowym medalem.
– Wówczas poziom był bardzo wysoki. Startowali najlepsi wioślarze, z kwalifikacjami olimpijskimi. Na nic więcej niż trzecie miejsce nie było mnie stać.
– Dla wioślarza medal w starcie indywidualnym ma takie samo znaczenie, co krążek zdobyty w drużynie?
– Każdy z nich ma dla mnie taką samą wagę. W żaden sposób nie dzielę tych krążków na lepsze i gorsze. Czasami nawet ciężej jest zdobyć medal w osadach, gdyż wśród nich bilansuje się poziom, a różnice czasowe są naprawdę minimalne.
– Jakie plany ma pan na dalszą część sezonu?
– Mamy jeszcze zaplanowane starty w sprintach, a do tego za ponad miesiąc będą Centralne Regaty Kontrolne. Dopiero po nich będziemy odpuszczać i przekładać pracę na kolejny sezon.
– W przyszłym roku igrzyska olimpijskie w Tokio…
– To etap jeszcze nie dla mnie. Dwóch chłopaków z Gopła Kruszwica – Jerzy Kowalski i Artur Mikołajczewski – zdobyła już w mojej kategorii kwalifikacje do Japonii, dlatego usiądę przed telewizorem i będę trzymał za nich kciuki. Mam dopiero 24 lata, a u wioślarzy najlepsze lata zazwyczaj przypadają między 27. a 30. rokiem życia. Wierzę, że i na mnie przyjdzie czas. Na razie za cel na 2020 rok stawiam sobie zakwalifikowanie na Akademickie Mistrzostwa Świata w Zagrzebiu.
– Spotykając się z Kowalskim i Mikołajczewskim na regatach czy zgrupowaniach, jest pan w stanie ocenić, ile brakuje do czołowych wioślarzy.
– Nie ukrywam, że jest trochę rzeczy do poprawy. Trener Bartłomiej Pawełczak wskazuje mi błędy i staramy się je eliminować. Liczę, że z biegiem lat nadrobię dystans do tej dwójki.