– Nie może do mnie dojść to, co się stało – mówi polski biathlonista Mateusz Janik. W biegu sztafet mieszanych Janik i Magdalena Piczura byli pewniakami do zdobycia medalu, a po ostatnim strzelaniu spadli na czwartą lokatę.
W sobotę od rana w Krasnojarsku wiał silny wiatr i było jasne, że sprawi on kłopoty biathlonistom. Wydawało się, że dla polskiej sztafety to dobra wiadomość, bo było pewne, iż przewaga Rosjan nie będzie tak duża i łatwiej będzie o niespodziankę. Wprawdzie brąz Piczury i Janika nie byłby niespodzianką, ale któreś z wyższych miejsc już tak.
– Warunki były takie, że można było powalczyć o wyższe miejsce, niż trzecie. Niestety, nieładnie mówiąc spieprzyłem nam medal. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie – mówił Janik.
To on biegł na czwartej zmianie. Gdy wyruszał na trasę wydawało się, że przewaga Polaków nad czwartymi Francuzami jest bezpieczna. Niestety, na ostatniej wizycie na strzelnicy wszystko się zmieniło. Polak nie trafił aż pięć razy, trzy razy musiał przeładowywać karabin, a następnie biec dwie karne rundy. Gdy był w połowie drugiej, wyprzedził go Francuz Felix Emile Cottet-Puinel. – Jeszcze atakowałem, walczyłem, ale nie byłem w stanie go wyprzedzić – dodał Janik.
– Przyznam szczerze, że nie przewidywałam, że możemy wypaść z podium. Niestety, nasze strzelanie było słabe. Ja też na swoim ostatnim strzelaniu popełniłam pięć błędów – mówiła Piczura.
Wcześniej biało-czerwoni nawet prowadzili – po piątym strzelaniu, gdy Magda trafiła pięć na pięć – Polka ruszyła ze strzelnicy jako pierwsza. I pierwsza dobiegła na kolejne. – Denerwowało mnie to, bo widziałam, że rywalki nie chciały mnie wyprzedzić, tylko biegły tuż za mną. A później pomyliłam się na strzelnicy – tłumaczyła. W sumie Polacy pomylili się na strzelnicy aż 23 razy.
Biathloniści będą mieli jeszcze medalowe szanse – w niedzielę odbędą się biegi ze startu masowego kobiet i mężczyzn.
Ciekawie przez chwilę dla Polaków układał się drużynowy slalom równoległy w narciarstwie alpejskim. Polacy w pierwszej rundzie mierzyli się z wyżej klasyfikowanymi Włochami, ale udało im się ich wyeliminować. Swoje zjazdy wygrali Katarzyna Wąsek i Dominik Białobrzecki, natomiast porażek doznali Zofia Zdort i Andrzej Dziedzic. Przy remisie 2:2 decyduje łączny czas lepszych z mężczyzn i kobiet. Czasy Wąsek i Białobrzyckiego dały biało-czerwonym zwycięstwo.
Niestety, w ćwierćfinale Polacy trafili na późniejszych triumfatorów, Austriaków. Rywale wygrali wszystkie cztery przejazdy i pewnie awansowali. Najbliżej zdobycia honorowego punkty był Białobrzycki, który przegrał o trzy setne sekundy.
– Fajnie, że udało nam się wygrać z Włochami, bo przecież nie byliśmy faworytami. Później jednak musieliśmy się mierzyć z Austrią, a wiadomo, że zawodnicy z tego kraju to czołowi alpejczycy świata. Ale wstydu na pewno nie było, daliśmy z siebie wszystko – mówił Białobrzycki.
Biało-czerwoni pokazali się jeszcze w sobotę w narciarskim biegu sztafetowym 4×7,5 km, w którym Kacper Antolec, Michał Skowron, Mateusz Haratyk i Dawid Damian zajęli szóste miejsce. Z kolei polska łyżwiarka figurowa Elżbieta Gabryszak utrzymała w programie dowolnym dwunastą lokatę, która zajmowała po programie krótkim w rywalizacji solistek.
29. Zimowa Uniwersjada zakończy się we wtorek. Biało-czerwoni, którzy mają na koncie jeden złoty i jeden srebrny medal, zajmują 12. miejsce w klasyfikacji medalowej. Prowadzą z olbrzymią przewagą Rosjanie, którzy mają po 30 złotych i srebrnych medali oraz 24 brązowe. Co ciekawe, wszystkie pozostałe reprezentacje zdobyły łącznie 25 złotych krążków.
Strategicznym Sponsorem Akademickiej Reprezentacji Polski jest Grupa LOTOS S.A. Udział polskich sportowców w zawodach uniwersjadowych wspiera Ministerstwo Sportu i Turystyki.