Bez fajerwerków, ale i bez nerwowości zakończyli sezon tenisiści stołowi Fibrain KU AZS Politechniki Rzeszowskiej. Zgodnie z przewidywaniami podopieczni grającego trenera Tomasza Lewandowskiego utrzymali miejsce w LOTTO Superlidze.
Jeszcze przed startem bieżącego, wciąż trwającego sezonu (rywalizacja nadal trwa o medale MP) spekulowano, że rzeszowianom może być niezwykle ciężko o miejsce w pierwszej szóstce rozgrywek, która gwarantowała grę w grupie mistrzowskiej. Na Podkarpaciu, podobnie jak w innych ośrodkach, musiano sobie poradzić bez wsparcia tenisistów z Dalekiego Wschodu. Fibrain KU AZS oparł więc skład na dotychczasowym liderze – Tomaszu Lewandowskim, który do spółki m.in. z Piotrem Chodorskim i Szymonem Kolasą obronili dla Rzeszowa miejsce w elicie. Ostatecznie zajęli dziesiątą lokatę.
– Sytuacja pandemiczna sprawiła, że nie mogliśmy skorzystać z naszych Azjatów. Spodziewaliśmy się obecności w grupie spadkowej, ale zgodnie z oczekiwaniami myśleliśmy, że nie będzie większych problemów z utrzymaniem się w Superlidze – opowiada serwisowi pasja.azs.pl Tomasz Lewandowski. – Nasza przewaga nad strefą spadkową była bardzo duża. Z tym budżetem, a co za tym idzie – składem osobowym, nie byliśmy w stanie powalczyć o górną szóstkę. Wraz z Piotrkiem Chodorskim, a także Szymonem Kolasą, który jako junior dorzucił kilka punktów, zagraliśmy dobry sezon – dodaje.
Obecnie w Rzeszowie trwają prace nad budową drużyny na następne rozgrywki. Pewne jest, że utrzymany zostaje dotychczasowy trzon zespołu akademików. Należy przypuszczać, że drużynę pożegna Bartosz Such. Doświadczony zawodnik, pozyskany niespełna rok temu z AZS AWFiS Balta Gdańsk, rozczarował swoimi występami i w całym sezonie ugrał zaledwie jedno zwycięstwo.
– Chodorski, Kolasa i ja będziemy na pewno w przyszłym sezonie. Jeśli chodzi o innych zawodników, to rozmowy trwają. Szukam do Rzeszowa gracza, który byłby w stanie przez pół roku mieszkać z nami i ćwiczyć w ramach grupy treningowej. Nie jest to łatwe, ale do zamknięcia okienka transferowego jest dużo czasu. Mam nadzieję, że uda mi się pozyskać zawodnika, który stanie się liderem naszego zespołu i poprawi jakość treningu, bo wtedy i reszta drużyny pójdzie z poziomem w górę – mówi Lewandowski.
Grający trener Fibrain KU AZS, w przeszłości mistrz kraju i wielokrotny indywidualny medalista MP, ma za sobą przyzwoity sezon. Występy w Superlidze zakończył ze skutecznością 53 procent (10 wygranych – 9 porażek), do tego dwukrotnie zwyciężył w turniejach Grand Prix w Nowym Dworze Mazowieckim, dzięki czemu w marcowych MP w Hotelu Arłamów mógł liczyć na rozstawienie z numerem jeden. W grach podwójnych – męskim deblu i grze mieszanej zdobył srebrne medale. Grając z Chodorskim, ulegli w finale duetowi Robert Floras (Polonia Bytom) – Daniel Bąk (Orlicz Suchedniów). Z kolei występując wspólnie z Pauliną Krzysiek (MUKS Start Nadarzyn), przegrali o złoto z parą Katarzyna Węgrzyn (KU AZS UE Wrocław) – Samuel Kulczycki (Dekorglass Działdowo).
– Pewnie gdybym usłyszał przed turniejem, że zagram w dwóch finałach, to byłbym zadowolony, ale skoro już w nich byłem, to chciałoby się wygrać przynajmniej w jednym. Chciałoby się zostać mistrzem, więc jest mały niedosyt. Dwa srebra przyjmuję jednak za duże osiągnięcie. Chciałem w Arłamowie zagrać swój fajny tenis, a wykonując to zadanie, spodziewałem się sukcesów – mówi nam Lewandowski.
W singlu, podobnie jak w deblu i mikście, na przeszkodzie stanął końcowy triumfator. Lewandowski w 1/8 finału nie sprostał Kulczyckiemu, przegrywając bez ugranego seta.
– Rozstawienie, nie gra, wynikało wyłącznie z tego, że najlepsi polscy zawodnicy nie grają regularnie w ogólnopolskich turniejach. Kulczyckiemu przypadł zatem niższy numer startowy, a mój niefart, że w drabince turniejowej trafiłem akurat na niego, jeszcze na tak wczesnym etapie. Samuel pewnie ma większe aspiracje niż tytuł MP, ja mam z kolei 36 lat i na co dzień w coraz większym stopniu skupiam się na pracy z młodzieżą, więc nie mam do siebie pretensji za ten występ – opisuje Lewandowski, który podkreśla, że w ostatnim czasie skupiał się bardziej na pracy z młodzieżą niż na własnym treningu. A zdolnych następców w Rzeszowie nie brakuje. W marcu Kinga Hawro zwyciężyła w GP młodzików, a w I lidze z powodzeniem radzą sobie zespół kobiet i rezerwy mężczyzn.
Artur Kluskiewicz