O tym, że reprezentacja Polski od lat dominuje w regatach bojerowych, nie trzeba nikomu przypominać, ale Michał Burczyński po raz kolejny udowodnił, że jest prawdziwym mistrzem z krwi i kości. Teraz zawodnik AZS UWM Olsztyn ponownie został mistrzem świata i mistrzem Europy w klasie DN, a w swojej 25-letniej karierze wywalczył już 25 medali najważniejszych imprez globu!
Burczyński to prawdziwa legenda polskich bojerów. 43-letni zawodnik startuje w najważniejszych zawodach już od ćwierć wieku, a pierwszy medal mistrzostw świata w klasie DN zdobywał, gdy Joonas Kiisler, estoński brązowy medalista MŚ z tego roku, miał…zaledwie 10 lat! Podczas tegorocznych najważniejszych zawodach globu oraz Europy Polak dołożył kolejne dwa złote krążki, co daje mu świetną statystykę – na podium MŚ i ME stawał już 25 razy! – To naprawdę worek medali, ale nie to jest dla mnie najważniejsze – mówi Burczyński. – Pokazuję, że w bojerach sukcesy można odnosić przez kawał czasu i mimo upływających lat dalej cieszyć się tą dyscypliną. To jest super!
Zawodnik nie ukrywa jednak, że zawody, które odbyły się w estońskiej Parnawie, mocno dały mu w kość pod względem fizycznym. – Długo się regenerowałem, bo mimo że regaty były udane, obciążenia dla organizmu były ogromne – tłumaczy zawodnik AZS UWM. – Było dużo dobrego ścigania na dobrym, twardym lodzie, przy dużym mrozie. Rozegraliśmy komplet wyścigów w obu imprezach na długiej trasie, więc można powiedzieć, że dostaliśmy w kość. Były wiatry średnie, silne, więc kibice mogli zobaczyć szybkie bojery, a takie lubię. Cały czas musiałem być skoncentrowany, żeby jeździć dobrze i nie popełniać błędów. Dlatego potrzebowałem sporo czasu na regenerację, tym bardziej, że mam już 43 lata i na pewno po takim wysiłku organizm wymaga więcej odpoczynku.
Czy był to najlepszy sezon Burczyńskiego w pięknej, wieloletniej karierze? – Myślę, że można tak powiedzieć, bo nie tylko zdobyłem dwa złote medale najważniejszych imprez w jednym sezonie, ale przede wszystkim wróciłem po ciężkiej kontuzji – zaznacza zawodnik. – W 2020 roku zerwałem całkowicie ścięgno Achillesa, byłem operowany i poddałem się długiej, i mozolnej rehabilitacji. Bałem się, że nie wrócę w pełnym wymiarze, szczególnie do przodu stawki i widziałem sporo rzeczy w ciemniejszych barwach. Ale okazało się, że jest to możliwe i mogę jeździć tak, jak kiedyś. Ten występ tylko potwierdził, że jestem w dobrej formie.
Warto wspomnieć, że obok Burczyńskiego świetnie zaprezentowali się inni Polacy, a bojery to sport, w którym dominują biało-czerwoni. – Można stwierdzić, że to taka nasza specjalizacja, bo od lat jesteśmy w ścisłej czołówce – analizuje Burczyński. – Duży postęp zrobili jednak Estończycy, rozpędzają się i jeśli będą dalej tak ciężko pracować, to mogą sprawiać niespodzianki. Ale nie zapominajmy, że tylko w tym roku srebrne medale podczas MŚ i ME zdobył Łukasz Zakrzewski, a Jarosław Radzki wywalczył brąz mistrzostw Starego Kontynentu. To bardzo cieszy.
Czego można zatem życzyć zawodnikowi AZS UWM, który w bojerach wywalczył już wszystko? – Na pewno radości, pogody ducha i tego, żebym się za mocno nie przejmował i nie wybiegał w przyszłość – mówi doświadczony żeglarz. – Teraz wiem też, że nie ma się też co zbyt mocno zadręczać przeszłością. Tego życzę sobie, ale też każdemu innemu.
Maciej Nowocień