W niedzielę 8 listopada studenci z całego kraju staną do walki w Akademickich Mistrzostwach Polski w ergometrze wioślarskim. Wśród nich znajdzie się bohaterka plakatu promującego imprezę, Aleksandra Bańbor, reprezentantka AZS Politechniki Śląskiej w Gliwicach i laureatka nagrody Fair Play AZS 2019.
Twoja historia nie była łatwa. Jak zaczęła się twoja pasja do sportu?
– Jako dziecko byłam bardzo aktywna i żeby mnie trochę „zmęczyć”, mama zapisała mnie na zajęcia z pływania. Od razu mi się to spodobało i jako 13-latka walczyłam już o medale w krajowych mistrzostwach. Niestety, kilka lat później zaczęłam mieć problemy zdrowotne i nikt nie wiedział, co właściwie mi dolega. Okazało się, że cierpię na celiakię, która odmieniła moje życie – nagle z energicznej osoby, która nie może usiedzieć na miejscu, nie potrafiłam wstać z łóżka, a moja waga spadała z dnia na dzień. Kiedy jem gluten mój organizm produkuje przeciwciała, które go atakują i powodują, że zabija sam siebie. Tak się dzieje nawet, gdy będę miała styczność z odrobiną glutenu – wystarczy mały okruszek, bym wpadła w odrętwienie. Mimo to, postanowiłam, że nie będę się poddawać. Na studiach dołączyłam do AZS i od tego czasu trenuję trójbój siłowy, bieganie, pływanie, lekką atletykę, kolarstwo górskie, aerobik i ścigam się na ergometrze wioślarskim.
Skąd pasja do aż tak wielu dyscyplin?
– Nie jestem w stanie odpowiedzieć czemu jest ich aż tyle. Nigdy tego nie planowałam, wyszło to dość spontanicznie i niespodziewanie.
A w której z nich czujesz się najmocniejsza?
– Kiedyś najlepiej czułam się w ergometrze, krótki i najlepszy „zgon” ze wszystkich dyscyplin, teraz stawiam głównie na bieganie. Razem z trenerem mamy dość poważne plany na następny sezon.
Prowadzisz bardzo aktywny tryb życia i rozwijasz się naukowo. No więc… sport czy studia?
– Skłamałabym gdybym powiedziała, że sport nie jest dla mnie najważniejszy. W praktyce wszystko udaje się pogodzić: studia, rodzinę, a że z chłopakiem dzielimy pasję sportową, to z tym też nie ma problemów!
Startowałaś w wielu zawodach z cyklu Akademickich Mistrzostw Polski. Czy któreś wspominasz szczególnie?
– Do dziś pamiętam, jak poszłam do szpitala na USG tarczycy, na które wysłano mnie ze względu na niedoczynność. Wtedy wykryto też guzek, a wkrótce potem wyszło, że to nowotwór. Byłam załamana, bo termin operacji miał uniemożliwić mi start w AMP w pływaniu. Poprosiłam więc lekarzy o przełożenie terminu i zgodzili się! Skończyłam pływać w niedzielę, a w poniedziałek trafiłam na stół operacyjny. Te zawody szczególnie zapadły mi w pamięć. W tamtym sezonie udało mi się jeszcze wystartować w AMP w kolarstwie górskim, które odbyły się kilka tygodni później!
W tym roku udało ci się zaliczyć starty w kilku dyscyplinach Akademickich Mistrzostw Polski, mimo niedawnej kontuzji ręki. Jak je oceniasz?
– Startowałam kolejno w kolarstwie górskim, lekkoatletyce, pływaniu, biegach przełajowych i teraz zamierzam ścigać się na ergometrze. Wyniki nie są dla mnie miarodajne, jak zawsze daję z siebie 110%, ale szereg komplikacji z ręką uniemożliwił mi prawdziwą walkę o podium. Bardzo szkoda, bo forma zmierzała do najlepszej w życiu – to i plany były wielkie. Niekiedy trzeba zacisnąć zęby, nie poddawać się i robić swoje. Każde AMP były dla mnie wyzwaniem, pełne obaw o rękę, bo każdy lekarz zabraniał mi uprawiania jakichkolwiek sportów. W najtrudniejszym momencie, kiedy mówili mi, że jestem o włos od amputacji, wiadomość o wznowieniu cyklu AMP podniosła mnie na duchu i zachęciła do treningów. Finalnie zdobyłam kilka medali i kilka razy otarłam się o podium. Teraz liczę na dobry wynik w ergometrze!