Futsaliści Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy o tym turnieju pewnie jak najszybciej chcieliby zapomnieć. W meczu o 11. miejsce Europejskich Igrzysk Akademickich ciekawsza niż wysoka wygrana 9:3 była walka o tytuł króla strzelców. 

Znamy już rozwiązania w kobiecym futsalu, znamy też rozstrzygnięcia w rywalizacji mężczyzn. Zanim jednak w Zatoce Sportu rozegrano finał, przez kilka godzin trwała walka dalsze lokaty.

W hali Uniwersytetu Łódzkiego zmierzyły się drużyny WSG Bydgoszcz i uniwersytetu w Debreczynie. Po wyrównanym początku dopiero w 10. minucie meczu wynik otworzył najlepszy strzelec drużyny – Mateusz Lisowski. Na odpowiedź rywali trzeba było czekać pięć minut, kiedy to wyrównał Mate Towiszati. Ponowne prowadzenie WSG dał Krystian Belzyt, a na 30 sekund przed końcem pierwszej połowy celnie uderzył wspomniany Lisowski.

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 3:1, ale w drugiej części gry Węgrzy zaczęli odrabiać straty. Po bramkach Hermatiego i Krajcsiego w 26 minucie na tablicy świetlnej zrobił się remis 3:3.

Szybko jednak na prowadzenie bydgoszczan wyprowadził ponownie Lisowski. Koledzy zauważyli, że ma on realne szanse na przegonienie lidera klasyfikacji strzelców – Norwega Sto Oivinda Woiena, który miał na koncie 10 bramek i chętnie szukali kolegi przed bramką rywali.

Łącznie w całym meczu strzelił on siedem bramek, a ostatnią na 20 sekund meczu, ustalając rezultat na 9:3. Polak został liderem klasyfikacji strzelców z 14 trafieniami i pozostało mu patrzeć na wyniki pozostałych spotkań.

– W trakcie spotkania koledzy powiedzieli, że lider klasyfikacji nie ma wielu bramek strzelonych i można spróbować. Oczywiście po naszym meczu jest jeszcze kilka gier i wszystko może się zmienić, ale to miło, że koledzy mnie szukali i dzięki nim udało się zdobyć kilka bramek. To byłaby miła nagroda pocieszenia – powiedział Lisowski.

W fazie grupowej drużyna z Bydgoszczy zajęła trzecie miejsce z dorobkiem czterech punktów i dzięki gorszemu bilansowi nie wyszła z grupy. Akademiccy mistrzowie Polski z ubiegłego roku wygrali z uniwersytetem w Loughborough 7:3, zremisowali z uniwersytetem w Reims 4:4, który to później awansował aż do finału, i przegrali z Uniwersytetem Budapesztańskim 2:3.

– W grupie o wszystkim decydował ostatni mecz. Przegraliśmy go i dlatego nie wyszliśmy dalej. Niedosyt czujemy ogromny, bo turniej zawaliliśmy sobie meczem z uczelnią z Francji. Powinniśmy go wygrać, a urządziliśmy sobie niepotrzebną nerwówkę. Dlatego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy, choć, patrząc na naszą grę w pierwszych dwóch meczach, powinniśmy zdobyć pierwsze miejsce w grupie. Zawaliliśmy i dlatego to teraz Francja jest w finale – dodał futsalista na co dzień trenujący w klubie ekstraklasy Futsal Leszno.

W sobotnim meczu o trzecie miejsce portugalski uniwersytet w Beirze pokonał Międzynarodowy Uniwersytet Kaukaski z Gruzji 7:2 (1:0). Natomiast w wielkim finale wspomniany uniwersytet z Reims przegrał z uniwersytetem w Zagrzebiu 2:5 (2:2). Trzy bramki w tym meczu zdobył Chorwat Neven Zonjic.