To było bardzo szczęśliwe zakończenie spotkania, które w pewnym momencie zaczęło mieć dość niefortunny przebieg. Po wyrównanym pojedynku szczypiorniści AZS Uniwersytetu Warszawskiego pokonali rezerwy Orlen Wisły Płock 26:25. Bramkę dającą wygraną zdobyli z rzutu wolnego już po końcowej syrenie.

Dawid Szpejna kontra „Nafciarze”, tak można opisać początek meczu rozgrywanego w sobotni wieczór w Centrum Sportu i Rekreacji UW. Już po dziesięciu minutach gry utrzymywał się wynik 5:2, a wszystkie trafienia dla gospodarzy zdobył szalejący na skrzydle, wspomniany już zawodnik z numerem 22 na zielonej koszulce.

Zdobytą przewagę gracze AZS UW zdołali jeszcze nieco powiększyć, a rezultat na 15:11 przed przerwą ustalił płocczanin Kacper Wawszczak. Obie strony mogły mówić o pewnym niedosycie, bo zarówno zawodnicy AZS UW jak i Orlen Wisły II trafiali często w słupki oraz poprzeczki.

Na początku drugiej części meczu trzeba było poczekać niemal cztery minuty, żeby zobaczyć bramkę. Rzutową niemoc przełamał zawodnik przyjezdnych – Konrad Brzeziński, na co szybko odpowiedział trafieniem Miłosz Zawadzki. Gra robiła się coraz dynamiczniejsza, a trzy trafienia pod rząd gości sprawiły, że w 40 minucie uniwerek prowadził tylko 17:16.

Ostatnie minuty zamieniły się w dreszczowiec. Trenerzy, krążąc obok swoich ławek, pokonywali kolejne kilometry i tracili głosy. W pewnym momencie zdawało się, że AZS UW odzyskuje kontrolę nad przebiegiem rywalizacji. W 57 minucie Ernest Pilarski wykorzystał kontrę i dał prowadzenie azetesiakom 25:22.

Wydawać się mogło, że jest już po meczu. Jednak zawodnicy AZS otrzymali dwie kary czasowe, a „Nafciarze” wykorzystali grę w przewadze. Do bramki musiał też wrócić utykający Krzysztof Lipka i mimo problemów został jednym z bohaterów meczu. Wszystko po tym, jak obronił akcję sam na sam z Filipem Witkowskim przy stanie 25:25.

Kiedy już wszyscy myśleli o serii rzutów karnych z ostatnią akcją ruszyła drużyna uniwerku. Piłka posłana została na prawą stronę do Miłosza Zawadzkiego, a ten został osaczony przez rywali i sfaulowany równo z syreną końcową. Jak się okazało piłkę meczową i to dosłownie w swoich rękach trzymał Wiktor Przybysz, który rzucił mocno nad murem. Później już tylko uradowany popędził sprintem przez całe boisko, a z gratulacjami pobiegli do niego wszyscy siedzący na ławce rezerwowych.

– Przyznam się, że w piątek na treningu zrobiłem to samo. Wtedy wyszło mi pierwszy raz w życiu, a teraz udało się powtórzyć. Cieszę się bardzo, bo gdybym tego nie trafił, to byśmy mieli rzuty karne. Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwy mecz, bo chłopaki z Płocka to ambitny zespół. Przez pewien czas mieliśmy grę pod kontrolą i przez własne błędy to straciliśmy – mówił po meczu Wiktor Przybysz.

foto: Marcin Selerski

Trener AZS Uniwersytetu Warszawskiego nie ukrywał zadowolenia, bo takiego finału nikt się nie spodziewał. Co do samego stylu gry swoich zawodników miał jednak zastrzeżenia.

– Uczulałem chłopaków, że zespół z Płocka jest młody, ambitny, grają szybko i na pewno będą chcieli się pokazać z dobrej strony. Oglądaliśmy jeszcze wideo w piątek, ale czy zrealizowaliśmy nasze założenia? Wydaje mi się że nie. Oczywiście cieszę się z trzech punktów, bo one przybliżają nas do celu jaki sobie postaliśmy – ocenił trener Piotr Obrusiewicz.

Drużyna AZS UW zajmuje w tabeli grupy C czwartą lokatę z dorobkiem 32 punktów i walczy o miejsce w pierwszej trójce. Ma to gwarantować pozostanie w nowej I lidze centralnej, utworzonej po połączeniu czterech obecnych grup.

W tej samej grupie spotkanie pomiędzy SMS ZPRP Płock i AZS AWF Biała Podlaska zostało przełożone na inny termin. Natomiast w grupie B PKM Zachód AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego przegrał na wyjeździe z z Ostrowią Ostrów Wielkopolski 26:22, a w grupie D AZS Uniwersytetu Jana Kochanowskiego Kielce uległ Upstream SRS Przemyśl na ich terenie 25:32.