Rekordzista nie traci nadziei na Tokio

0
1119

Miłosz Jankowski nie składa broni w walce o miejsce w dwójce podwójnej na igrzyska olimpijskie w Japonii. Wioślarz AZS AWFiS Gdańsk w przyszłym roku planuje również podjąć próbę 24-godzinnej walki na ergometrze.

Co można robić przez dwadzieścia cztery godziny? Można ustanowić rekord świata na ergometrze. Dotychczasowy najlepszy czas został pobity przez Jankowskiego i Aleksandrę Demczuk. Początkowo 29-latek przymierzał się do podjęcia samodzielnej próby. Uznając, iż w pojedynkę nie poradzi sobie z wyzwaniem, zaczął poszukiwać wsparcia. Pierwotnie partnerem „Miłka” miał być Łukasz Posyłajka.

– On przygotowywał się jednak do roku olimpijskiego, miał plan treningowy nieco inny niż. Do tego Łukasz jest ze Szczecina, więc logistycznie byłby problem się zgrać – opowiada nam Miłosz.

Pomocną dłoń podała mu klubowa koleżanka Demczuk, która podobnie jak Jankowski, pochodzi z Iławy i jest wychowanką tamtejszego Wiru. We dwójkę, zmieniając się co chwilę i walcząc z własnymi słabościami, osiągnęli w rodzinnym mieście wynik 344 kilometrów i 557 metrów. W czasie rywalizacji mogli liczyć na wsparcie kibiców.

Dla Jankowskiego taka rywalizacja to nic nowego. W 2016 roku, wespół z Martyną Mikołajczak (obecnie Radosz), również pobił rekord świata na wioślarskim ergometrze. Dystans 100 kilometrów pokonali w czasie 6 godzin, 25 minut i 27 sekund.

O sukcesie Jankowskiego i Demczuk wspominały ogólnopolskie media, a nowych rekordzistów świata mogliśmy bliżej poznać m.in. w grudniowym wydaniu „Dzień Dobry TVN”. Jak przyznaje gdański wioślarz, w planach ma już kolejne wyzwania.

– Chciałbym sam spróbować wiosłować na ergometrze przez dwadzieścia cztery godziny, ale do tego trzeba się już troszkę lepiej przygotować technicznie. W tym roku podjąłem już jedną taką próbę, ale pojawił się problem z pośladkami. Podejście przerwałem po siedmiu godzinach, ale szczerze mówiąc, już po czterech wiedziałem, że nic z tego nie będzie – przyznaje Miłosz.

 

Kilkanaście dni temu Jankowski wystartował w Gdańskich Ergometrach i zwyciężył na dystansie 1000 metrów, z czasem 2:59,30. – To największe regaty na ergometrach w rejonie północnej Polski. W pewien sposób jest to odpowiedź jesienią, w jakiej formie jesteśmy – opisuje 29-latek.

Ostatnie tygodnie stanowią pewną osłodę tego sezonu dla Jankowskiego. 29-letni wioślarz w sierpniu, jako jedyny przedstawiciel gdańskiej uczelni, wystartował w mistrzostwach świata w austriackim Ottensheim. Decyzją trenera kadry narodowej wystąpił nie w dwójce podwójnej, a w rywalizacji jedynek wagi lekkiej, która jest konkurencją nieolimpijską. W finale B zajął nawet drugie miejsce.

– Ambicja sportowa celowała w lepszy rezultat, ale taki jest sport. Dałem z siebie wszystko, więc mam czyste sumienie i cieszę się z tego, co mam – oceniał Jankowskiej na swojej stronie Facebooku „Miłosz Jankowski – Trenuj z Olimpijczykiem”, którą polubiło już ponad cztery tysiące użytkowników.

Jego koledzy z reprezentacji i zarazem rywale o miejsce w dwójce podwójnej wagi lekkiej – Jerzy Kowalski i Artur Mikołajczewski z Gopła Kruszwica – wywalczyli dla Polski kwalifikację na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Japonii. Z oboma zawodnikami Jankowski zna się doskonale. W 2016 roku w Rio de Janeiro, z Mikołajczewskim, uplasowali się na szóstym miejscu w finale A. Z kolei po igrzyskach w Brazylii, właśnie do tego roku, tworzył duet wspólnie z Kowalskim.

– Dlaczego wypadłem z dwójki? Miałem dobrze ułożony plan treningowy, ale sam się „spalałem”. Za bardzo chciałem. Szczyt formy przyszedł zbyt wcześnie, później nastąpiły jej spadki, dlatego dla dobra zespołu trener musiał podjąć taką decyzję. Z życiową dyspozycją trafiłem na kwiecień-maj zamiast cztery miesiące później – tłumaczy wybór selekcjonera Jankowski. – Rozumiałem to, bo wiem, jak w decydującym okresie wyglądałem fizycznie. Mogłem mieć dużo pretensji do siebie.

Zdobycie przepustki nie sprawia jednak, że Kowalski z Mikołajczewskim mają zapewnione miejsce na najważniejszą imprezę czterolecia. Jankowski wiosną zamierza podjąć rywalizację z nimi i odbudować swoją pozycję w kadrze.

– Nie ma co się oszukiwać, że będzie mi niezmiernie ciężko wrócić do dwójki. Nie składam jednak broni – deklaruje gdańszczanin. – Będą edycje Pucharu Świata, na których, jeśli związek będzie chciał mnie wysłać, zamierzam udowodnić swoją wartość. Ciężko mi powiedzieć coś więcej, na pewno o swojej sytuacji będę jeszcze rozmawiał z trenerem – dodaje.

W gdańskim AZS AWFiS kibicują „Miłkowi” tym bardziej, że obecnie jako jedyny (Mateusz Biskup, inny z liderów klubu, kilka miesięcy temu przeniósł się do Lotto-Bydgostii – dop. red.) ma realne szanse na załapanie się do wioślarskiej kadry olimpijskiej. Start w Kraju Kwitnącej Wiśni byłby dla niego drugim i ostatnim startem olimpijskim.

­- Już po występie w Rio było ustalone, że trenuję do igrzysk w Tokio, a później kończę karierę. Szkoda, że w mojej wadze lekkiej jest możliwość wywalczenia kwalifikacji jedynie do dwójki. Chciałbym wystąpić w Japonii i temu podporządkuję swoje treningi – kończy Jankowski.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj