Lepszego startu swoich czterystumetrowców w Letniej Uniwersjadzie Rhine-Ruhr 2025 AZS Łódź nie mógł sobie wymarzyć. Zarówno Maksymilian Szwed, jak i Wiktor Wróbel wrócili z Bochum ze złotymi medalami i z zadowoleniem zamykają pierwszą część letniego sezonu.

Tuż po powrocie z Uniwersjady w klubie AZS Łódź odbyło się tradycyjne spotkanie z zawodnikami i trenerem Krzysztofem Węglarskim, podczas którego dobrych słów pod ich adresem nie szczędził prezes Lech Leszczyński.

– To ogromna radość ponownie witać Was na naszym stadionie po kolejnych sukcesach. Byliśmy świadkami Waszych świetnych biegów na uniwersjadzie, dwa złote medale sztafet 4×400 m stanowiły ważną część dorobku polskich lekkoatletów. Gratuluję Wam serdecznie – zwrócił się do bohaterów ostatnich dni.

– Niezwykle miło było oglądać, jak nasi zawodnicy przygotowywali się do startu, jak biegali, jak współpracowali z trenerem i z innymi członkami Akademickiej Reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że przed nimi jeszcze piękna przyszłość, obaj będą mogli brać udział w kolejnej uniwersjadzie za dwa lata, ale teraz jeszcze przygotowania do kolejnych ważnych startów w tym sezonie. Mam nadzieję, że nie zabraknie łodzian na mistrzostwach świata w Tokio – dodał prezes AZS Łódź.

Ten sezon letni jest niezwykle wymagający, ale i bardzo udany dla Maksymiliana Szweda. Halowy wicemistrz Europy ma za sobą już piętnaście biegów na dystansie 400 m. Starty rozpoczął od World Relays w Chinach na początku maja, a później wziął udział w kilku mityngach. Znakomicie spisał się na drużynowych mistrzostwach Europy w Madrycie, gdzie mimo niekorzystnego pierwszego toru, ustanowił nowy rekord życiowy i rekord kraju do lat 23 – 45,18 s. Był też członkiem sztafety mieszanej 4×400 m, która zwycięstwo okrasiła rekordem Polski i przypieczętowała srebro DME dla całej reprezentacji.

Na mistrzostwach Polski do lat 23 Szwed wzorowo wywiązał się z roli faworyta, wygrywając rywalizację na 400 m i w klubowej sztafecie 4×400 m. W połowie lipca przyszła najważniejsza impreza sezonu, na której bardzo chciał wywalczyć medal – mistrzostwa Europy do lat 23. Czterystumetrowiec AZS Łódź świetnie zniósł w Norwegii trudy turniejowego biegania. W eliminacjach i półfinale uzyskiwał drugie rezultaty za faworyzowanym Holendrem Jonasem Phijffersem. Nie inaczej było w finale – Polak zdobył upragniony srebrny medal z trzecim wynikiem w karierze (45,28 s).

– Po Madrycie doskwierały mi dolegliwości bólowe, ale na szczęście te problemy już minęły. Udało mi się jednak wyjść na prostą, przetrwać trzy biegi w Bergen i zdobyć srebrny medal – przyznał Szwed.

Czasu na odpoczynek jednak nie było, bo zawodnik AZS Łódź prosto z Bergen poleciał na Uniwersjadę. Wraz z trenerem podjęli decyzję, że nie weźmie udziału w rywalizacji sztafet mieszanych 4×400 m, ale będzie gotowy do startu w sztafecie mężczyzn 4×400 m. W finale biegnąc na ostatniej zmianie utrzymał pierwszą pozycję Polaków i w swoim debiucie mógł cieszyć się z tytułu mistrza Uniwersjady.

– Cieszę się, że mogłem jeszcze pojechać na Uniwersjadę i sięgnąć po złoto. Po zwycięstwie sztafety mieszanej 4×400 m, kiedy wszyscy mieli już medale czułem się taki odosobnony i też bardzo chciałem go zdobyć, dlatego tak się cieszyłem jak wygraliśmy – dzielił się wrażeniami z Bochum. – Te medale z mistrzostw Europy i Uniwersjady to rekompensata za cały trud ciężkich treningów. Czuję się doceniony – dodał.

Przed Szwedem kolejne ważne starty w tym sezonie.

– Za mną już kilkanaście biegów, przede mną jeszcze dwa na mistrzostwach Polski i oby trzy na mistrzostwach świata w Tokio. Trener tak ułożył plan treningowy, że wystarczyło mi sił na te wszystkie mocne biegi, zadbaliśmy też o odpowiednią regenerację. Mam nadzieję, że wystarczy mi sił także na drugą część sezonu – podsumował.

O ile Szwed powoli przyzwyczaja do swoich medalowych zdobyczy, to dla Wiktora Wróbla dwa złota Uniwersjady są największym sukcesem w karierze, a ten sezon to materiał na scenariusz filmowy. Wróbel dołączył do AZS Łódź na początku poprzedniego roku akademickiego wraz z rozpoczęciem studiów na Politechnice Łódzkiej. Po pierwszych startach w sezonie letnim, niezłych, ale bez błysku, nie marzył nawet o Uniwersjadzie i nie planował aplikowania o udział w zawodach w Bochum. Dał się przekonać do wypełnienia formalności, ale jego lokata w krajowych tabelach w połowie czerwca nie pozwoliła na otrzymanie powołania do sztafet 4×400 m na Uniwersjadę.

Przełom w bieganiu Wiktora Wróbla nastąpił na początku lipca w Krakowie. Na mistrzostwach Polski do lat 23 po raz pierwszy w karierze złamał na 400 m barierę 47 sekund, poprawiając rekord życiowy i poprawiając swoją sytuację w rankingu. To pozwoliło na zdobycie srebrnego medalu, do którego dorzucił także srebro na 200 m i złoto w klubowej sztafecie 4×400 m.

Powołanie do sztafety 4×400 m na ME do lat 23 do Bergen było oczywiste. Jednak jeszcze wtedy Wróbel nie mógł wiedzieć, że prosto z Norwegii, podobnie jak jego klubowy kolega i trener, poleci do Niemiec. Problemy zdrowotne pozostałych czterystumetrowców spowodowały zmianę w powołaniach na Uniwersjadę i na tydzień przed jej oficjalnym otwarciem Wiktor Wróbel dołączył do składu Akademickiej Reprezentacji Polski.

W Bochum pokazał, że szansa, którą otrzymał nie była dziełem przypadku. Solidnie pobiegł w eliminacjach sztafety mieszanej 4×400 m, a Polacy dopełnili dzieła w finale, zdobywając złoty medal. W męskiej sztafecie zawodnik AZS Łódź wystartował zarówno w eliminacjach, jak i w finale i tym samym sięgnął po swoje drugie złoto.

– Uniwersjada to dla mnie zupełnie nowym doświadczenie i nowa przygoda. Muszę przyznać, że czułem się zestresowany, sama możliwość biegania z takimi zawodnikami była wyróżnieniem. Dałem jednak radę i poradziłem sobie z presją – przyznał Wróbel.

– Bardzo dobrze dogaduję się z trenerem Krzysztofem Węglarskim, z którym współpracuję niecały rok. Podoba mi się sposób trenowania, podejścia do zawodnika i na pewno będziemy dalej pracować na lepsze wyniki – dodał. – Maks jest moim kolegą i wzorem do naśladowania, często go podpatruję, ale oczywiście na bieżni jest też moim rywalem, szczególnie, że biegamy w jednej kategorii wiekowej – opowiedział o relacji z klubowym kolegą.

W sztafecie mieszanej 4×400 m Polacy rozbili medalowy bank – jeden złoty medal wywalczyło aż ośmioro zawodników, bo inny skład pobiegł w eliminacjach, z inny w finale.

– Tak to rozpracowaliśmy. Wiedzieliśmy, że mamy w eliminacjach słabszych rywali i wystawiliśmy inny skład niż później na finał, żeby jak najwięcej zawodników mogło cieszyć się ewentualnym medalem – dodał Wróbel.

Współautorem sukcesów czterystumetrowców AZS Łódź jest oczywiście trener Krzysztof Węglarski, który odpowiadał także za sztafety mężczyzn 4×400 m na Uniwersjadzie.

– Szkolenie takich zawodników wymaga oczywiście dużego poświęcenia. Na szczęście udało się pogodzić dużą liczbę startów Maksa, przygotować Wiktora do sezonu i wszystko fajnie zagrało, plan zrealizowaliśmy w 100% – przyznał trener Węglarski.

Trener AZS Łódź od lat z powodzeniem szkoli specjalistów od biegów na dystansie jednego okrążenia i może pochwalić się dziesiątkami medali swoich podopiecznych na imprezach rangi nie tylko ogólnopolskiej, ale i międzynarodowej.

– Przez lata wytworzyłem swój warsztat pracy i odpowiednie podejście do zawodników. Konsekwentnie i sumiennie je realizuję. Staram się jednocześnie nie szaleć, dążyć do celu stopniowo. To jest recepta na rozwój zawodnika – zdradził tajemnicę sukcesów swoich zawodników. – Maks Szwed nieco burzy moje dotychczasowe ustalenia i muszę się z tym zmierzyć, kombinować. Maks jest nietuzinkowym zawodnikiem i wymaga nietuzinkowego podejścia – dodał trener, który wielokrotnie podkreślał już, że Szwed to najbardziej utalentowany czterystumetrowiec, z jakim przyszło mu pracować.

Teraz przed zawodnikami AZS Łódź dwutygodniowe zgrupowanie w Zakopanem. Po nim Szwed wystartuje na Diamentowej Lidze na Stadionie Śląskim, gdzie z męską sztafetą 4×400 m będzie walczył o kwalifikację na MŚ. Potem odbędą się mistrzostwa Polski w Bydgoszczy, a w połowie września – mistrzostwa świata w Tokio. Tam Maksymilian Szwed ma duże szanse na start indywidualny, bo nawet jeśli nie zdoła wypełnić minimum (44,85 s), to plasuje się w światowym rankingu na miejscu dającym kwalifikację.

Fot. Grzegorz Michałowski