Anna Łukasiak z AZS AWF Warszawa od lat należy do zapaśniczej czołówki światowej, jednak dla podkreślenia tego faktu brakuje jej medali. Zawodniczka obecnie czeka na rozwój wydarzeń na świecie i liczy, że będzie jej dane powalczyć o olimpijską kwalifikację.
Pochodząca z Warszawy zawodniczka zaczęła swoją przygodę na macie w wieku 18 lat. – Trochę późno jak na profesjonalny sport. Na trening zaprowadził mnie brat cioteczny, który
również trenował zapasy. Początkowo zadzwoniłam do trenera Artura Kruszewskiego z pytaniem, czy mogę trenować. On powiedział, że chyba już jestem za stara na pierwsze zajęcia, ale odpowiedziałam mu, że jestem uparta i szybko się uczę. Zapasy bardzo szybko mi się spodobały – opowiada Anna. – Wszystkie zawody mnie cieszyły, ale kiedy w Pucharze Polski seniorek po roku treningów zdobyłam pierwszy medal i wygrałam z jedną mocną zawodniczką, to mnie zmotywowało do jeszcze cięższej pracy – dodaje.
Łukasiak od ponad dekady pojawia się na arenie międzynarodowej. Kilkukrotnie w imprezach mistrzowskich otarła się o strefę medalową. – Można powiedzieć, że zawsze kończę na piątym miejscu. W zapasach jest tak, że są dwa trzecie miejsca, nie ma czwartego. Bywało, że wygrywałam w decydującej walce, do jej końca było piętnaście sekund. Wtedy powoli myślałam o tym, że jestem na podium, a tu trach, i po medalu – rozkłada ręce Łukasiak.
W 2013 roku, jeszcze walcząc w kategorii do 48 kg, była bardzo blisko brązu mistrzostw świata w Budapeszcie. Rok później, już w kategorii do 50 kg, była czwarta na mistrzostwach Europy w fińskim Vantaa, a w 2017 roku – piąta w serbskim Nowym Sadzie.
– Występu w Serbii żałuję najbardziej. Walczyłam z Rumunką, czułam się bardzo dobrze. Nie wiedziałam, co się ze mną stało. Byłam mocno załamana, ale na szczęście, szybko mi przeszło. Bardzo mocno pomogli mi bliscy: mama, siostry, czy trener. Pracowałam też z psychologiem – dopowiada zawodniczka warszawskiego AZS AWF. Blisko miejsca na podium Łukasiak była również kilka miesięcy później, na MŚ w Paryżu. Do brązu w kategorii do 48 kg brakowało jej… dziewięciu sekund. Na tyle czasu przed końcem decydującego pojedynku wygrywała 2:0 z Turczynką Evin Demirhan. Rywalka zdecydowała się na atak ostatniej szansy, który w ostatecznym rozrachunku wyrzucił Polkę ze strefy medalowej. Pojawiła się nawet wątpliwość, czy przeciwniczka zdążyła z atakiem – wzięty challenge, niestety, potwierdził jednak porażkę Łukasiak.
Walkę o upragniony krążek Łukasiak przegrała również w czerwcu zeszłego roku w Mińsku. W starciu o brązowy medal Igrzysk Europejskich radomianka przegrała z Demirhan. W pierwszej rundzie uległa wyraźnie 0:4, a w następnej zremisowała 2:2. Z kolei na MŚ w kazachskim Nur-Sułtan zaczęło się obiecująco. Startująca w kategorii do 55 kg (w kategorii do 50 kg Łukasiak przegrała rywalizację z Iwoną Matkowską) Polka w 1/8 finału pokonała Australijkę Irenę Symeonidis, ale w ćwierćfinale lepsza okazała się gospodyni Marina Siedniewa. Ostatecznie akademiczka została sklasyfikowana na ósmej pozycji.
– Zawodniczka z Kazachstanu bardzo lubi rzucać przeciwniczkami. Przed walką trener mnie ostrzegał. Niestety, w drugiej rundzie nie wybroniłam akcji i straciłam cztery punkty – mówiła Łukasiak po turnieju.
Pół żartem, pół serio można stwierdzić, iż Łukasiak polubiła ósme miejsce. Tym razem przypadło jej podczas lutowych ME w Rzymie, choć w Polskim Związku Zapaśniczym po cichu liczono na wyśniony medal. W wadze 50 kg musiała najpierw przebrnąć przez kwalifikacje. W nich reprezentantka warszawskiego AZS AWF zwyciężyła 8:0 Norweżkę Ranione Eriksen, a w ćwierćfinale uległa l :10 Rosjance Milanie Duszewej. Usprawiedliwieniem może być sytuacja zdrowotna Łukasiak, której występ stał na finiszu przygotowań pod dużym znakiem zapytania.
– Na treningach czy w sparingach przed turniejem szło mi bardzo dobrze. Tydzień przed ME, w starciu z zawodniczką z Ukrainy, naderwałam mięsień uda. Dopiero we Włoszech przed zawodami odbyłam pierwszy trening na macie. W pierwszej rundzie nie miałam mocnej rywalki, ale z Duszewą zawsze toczyłam wyrównane walki. Po urazie nogi byłam świadoma, że mogę nie być w stanie osiągnąć czegoś wielkiego – tłumaczy nasza zapaśniczka, która w dorobku ma jednak kilka udanych występów na Akademickich Mistrzostwach Świata, gdzie na podium stawała kilka razy.
Łukasiak bardzo chciała walczyć o przepustkę na igrzyska olimpijskie w Tokio. Naszemu krajowi przysługuje jedno miejsce w kwalifikacjach w danej kategorii wagowej. Niestety, lokata ta przypadła Iwonie Matkowskiej, która w marcu w Budapeszcie miała walczyć o przepustkę na imprezę czterolecia w Japonii. Cztery lata temu Łukasiak również nie pojechała na igrzyska. Wówczas szansa na bilet do Rio de Janeiro uciekła podczas turnieju kwalifikacyjnego w Mongolii.
– Jeżeli Matkowska nie przedostałaby się w ramach kwalifikacji europejskiej, to będę miała szansę powalczyć o miejsce podczas światowych eliminacji. Pierwotnie miały się one odbyć 18 kwietnia w Sofii, ale wszelkie terminy ulegają przesunięciom – opisuje Łukasiak.
W związku z panującym stanem pandemii, ciężko jest stwierdzić, czy sezon w ogóle rozkręci się na dobre. Łukasiak we własnym zakresie stara się dbać o formę fizyczną. – Treningi komponuję sobie sama. Mam duże doświadczenie i umiejętności, żeby móc pozwolić sobie ćwiczyć w domu. Posiadam odpowiedni sprzęt i z ogromnym zaangażowaniem przykładam się do każdego ćwiczenia. Wiadomo, że nie jest to ten sam trening, który zrobiłabym na siłowni lub na macie. Staram się pracować nad partią ciała, do tego codziennie biegam w lesie. Oczywiście, tak jak przekazano, utrzymuję izolację od ludzi – podsumowuje.
Wsp. Artur Kluskiewicz