– To nie był najlepszy mecz w naszym wykonaniu – przyznała Katarzyna Pożoga, opuszczając parkiet przy ul. Marymonckiej. Szczypiornistki Handball AZS AWF Warszawa po wyrównanych akademickich derbach pokonały MKS AZS UMCS Lublin 34:31. Dla drużyny z Bielan to już 14 wygrana w tym sezonie!
Na dobrej drodze do turnieju mistrzyń i awansu są szczypiornistki Handball AZS AWF Warszawa, które w bieżącym sezonie zwyciężyły wszystkie spotkania i pewnie prowadzą w tabeli grupy C 1 ligi. W niedzielę we własnej hali pokonały piątą drużynę w klasyfikacji – MKS AZS UMCS Lublin, ale komplet punktów nie przyszedł łatwo.
Pierwszą bramkę w meczu zdobyła Patrycja Kozak w drugiej minucie gry, a po chwili wyrównała z rzutu karnego lublinianka Julia Skubacz. Wynik spotkania zmieniał się raz w jedną raz w drugą stronę. Po sześciu minutach rywalizacji na tablicy świetlnej był rezultat 4:2. Jednak dzięki trzem bramkom Julii Dziuby prowadziły zawodniczki w czerwonych strojach. Szybko odpowiedziały zawodniczki AZS AWF, a w głównej roli znalazła się Oleksandra Furmanets i było 6:6. Ostatecznie pierwszą połowę zwyciężyły 17:16 szczypiornistki z Warszawy dzięki trafieniom Jagody Lasek i Laury Zdziebłowskiej.
Po zmianie stron lepiej w mecz weszły zawodniczki Handball AZS AWF Warszawa, które po rzutach Kamili Grzesisty i wspomnianej Furmanets między 36 a 40 minutą wyszły na trzy bramki przewagi. Azetesiaczki z Lublina zdołały jeszcze zmniejszyć straty dzięki aktywnej grze Edyty Byzdry i Sary Leebe. Na 15 minut przed końcem meczu znów był remis – 25:25.
Sprawa triumfu była otwarta jeszcze na trzy minuty przed końcem, kiedy gospodynie prowadziły 28:26. Jedna dobra akcja i kontaktowy gol mógł zmienić losy tego pojedynku, ale między słupkami warszawianek dobrze spisywała się Alicja Klarkowska.
W ostatnich minutach mniej błędów popełniły zawodniczki w czarnych strojach i po bramkach Sary Szczukockiej z rzutów karnych czy też Oleksandy Furmanets mogły cieszyć się z wygranej 34:31. Drużynie z Lublina pozostał spory niedosyt, bo niespodzianka była blisko.
– Wiedziałyśmy, że nie będzie to łatwy mecz, bo nasze skrzydłowe mają urazy. Z klubu odeszła też Kinga Lemiech, co na pewno też odczułyśmy. Z AZS UMCS zawsze gra się trudne mecze, bo w pierwszej rundzie też bardzo się męczyłyśmy. Akademickie derby też robią swoje. Najważniejsze, że punkty zostają u nas. W drugiej połowie chyba było widać u nas większe skupienie, ale nie był to nasz najlepszy mecz. Po końcowym gwizdku trener już nam powiedział, że będziemy to spotkanie mocno analizowali – mówiła Katarzyna Pożoga, najskuteczniejsza zawodniczka w I lidze.
– Mecz był bardzo wyrównany z jednej jak i z drugiej strony. Oba zespoły zagrały dobre spotkanie i decydowały niuanse oraz drobne błędy. My w obronie zrealizowałyśmy swoje założenia, natomiast w decydujących sytuacjach pozwoliłyśmy wyrzucić się na dwie minuty i grać w osłabieniu. Wiadomo, że o jedną zawodniczkę mniej trudniej się gra, ale mimo wszystko sobie radziłyśmy. Miałyśmy chrapkę na zwycięstwo, ale jakieś drobne błędy sprawiły że różnica bramek jest minimalna – oceniła Małgorzata Rola, trenerka MKS AZS UMCS Lublin.
W niedzielę w hali gier AWF toczył się prawdziwy maraton piłki ręcznej. Przez kilka godzin rozegrano tam trzy spotkania ligowe. Wszystko rozpoczął pojedynek na dole tabeli I ligi kobiet pomiędzy AZS AWF Warszawa i JKS San Jarosław. Młode azetesiaczki nieznacznie przegrały 28:29 (16:20) i są na drugim biegunie co Handball AZS AWF Warszawa, bo mają na koncie 14 porażek. Natomiast w wieczornym meczu I ligi mężczyzn AZS AWF Warszawa pokonał po rzutach karnych pokonał Włókniarza Konstantynów Łódzki (39:38).