PIOTR CHŁYSTEK: Jak sobie pani radzi w trudnych czasach?
PAULINA GUBA: Od kilku tygodni w moim życiu panuje monotonia i nic się nie zmienia. Czekam na lepsze czasy. Ciągle jednak trenuję. Czasem widujemy się z trenerem Edmundem Antczakiem lub łączymy poprzez WhatsApp. Staram się w miarę możliwości poprawiać technikę, wykonywać trening motoryczny, pracować nad siłą. Najgorszy w tym wszystkim jest brak miejsca do ćwiczeń. Nie zawsze mam go tyle, ile bym chciała.
Z trenerem widuje się pani na ekranie telefonu lub komputera, tak samo było w przypadku Świąt Wielkanocnych i spotkania z rodzicami. Podobno uroczyste śniadanie zjadła pani w pojedynkę?
Tak było. Wszystko dlatego, że moja mama pracuje w służbie zdrowia. W jednym ze szpitali działa na izbie przyjęć, więc uznaliśmy z rodzicami, że nie warto ryzykować i święta spędziłam sama w Sopocie. Ale nie narzekam. Mam nadzieję, że w przyszłym roku w Wielkanoc będziemy mogli być już razem. Nie ma co się załamywać.
A nie załamała pani decyzja o przełożeniu igrzysk olimpijskich w Tokio?
Nie, bo w obecnej sytuacji to była jedyna słuszna decyzja ze strony MKOl. Jeszcze przed wybuchem pandemii cieszyłam się na myśl o wyjeździe do Japonii. Treningi dawały efekt, wszystko szło w dobrym kierunku i czułam, że mogę wrócić do gry o czołowe miejsca. A teraz należy się pogodzić z myślą, że jeszcze rok trzeba potrenować. Chęci mi jednak nie brakuje! Liczę, że dotrwam do igrzysk w dobrym zdrowiu. Ważne, że już wyleczyłam kolano. Przez ten uraz nie startowałam przecież w ostatnim sezonie halowym.
Docierają do pani jakieś informacje, kiedy będzie mogła wrócić do pełnego, swobodnego treningu?
Nie ruszę do żadnego ośrodka, dopóki nie dostanę informacji, że w konkretnym miejscu na pewno jest bezpiecznie. Nie chodzi o to, by skoszarować ludzi. Przecież wraz ze sportowcami np. w Centralnych Ośrodkach Sportu musiałyby przebywać również osoby z obsługi. Być może one tego nie chcą, mają obawy. Musimy uszanować zdanie wszystkich. Nie tylko my zmagamy się z problemami. Na Instagramie widzę, jak koleżanki budują sobie siłownie w pokojach, w garażach. Jakoś sobie radzimy. Jestem jednak przekonana, że jeśli w tym roku odbędą się jakiekolwiek zawody, to nie możemy na nich oczekiwać dobrych wyników, bo nikt nie będzie przygotowany do startu na 100 procent.
Pani klub AZS UMCS Lublin rozpoczął akcję „AZS Balkon Run”. Dołączy pani?
Jeszcze nie wiem. W dniu, w którym rozmawiamy, jest tak zimno, że boję się wyjść na balkon. Muszę jednak zaznaczyć, że to bardzo fajna inicjatywa. Cieszę się, że trafiłam do tego klubu. Zapewnia on dobre warunki dla zawodników i pracują w nim ludzie, którzy potrafią myśleć o innych. Zresztą fajnie, że cały AZS nie spoczął na laurach i nie zawiesił działalności, tylko ciągle prężnie funkcjonuje, a jego członkowie pomagają najbardziej potrzebującym w trakcie pandemii.
Foto: Paweł Skraba
Materiał dostępny także na stronie patrona medialnego – Przeglądu Sportowego: TUTAJ