Choć na dworze sceneria biała, to było takie miejsce, gdzie atmosfera kipiała. Nikt nie żałował palących się kalorii i litrów potu. Wszystko to podczas Warszawskiego Maratonu Fitness, który już od 10 lat lat przyciąga miłośników sportowej aktywności.

Po trzech latach Warszawski Maraton Fitness wrócił na teren Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Przez ponad sześć godzin uczestnicy mogli trenować w czterech halach podzielonych tematycznie. Podczas gdy w jednych pomieszczeniach rozbrzmiewała rytmiczna muzyka latino, to w innej części budynku panowała niemal błoga cisza na ćwiczeniach ze zdrowego kręgosłupa czy jogi twarzy.

– W Polsce o jodze twarzy zaczyna być głośno od pięciu lat. Oprócz wizualnego aspektu ma ona aspekt terapeutyczny. Wspieramy walkę z bruksizmem czy napięciowymi, zmęczeniowymi bólami i migrenami. Joga twarzy jest dla każdego i uczy dobrych nawyków. Jako trenerka zawsze widziałam na twarzy grymas bólu, co jest niepotrzebne. Naturalne stało się, że zajęłam się tymi 80 mięśniami, które mamy od obojczyków w górę – opowiadała trenerka Justyna Podobińska.

Foto: Jerzy Chrzanowski

W niedzielnym wydarzeniu wzięło udział ponad 200 osób, z których zdecydowana większość nie ograniczała się do jednych zajęć, ale ćwiczyła przez kilka godzin różne style. W końcu jest to maraton i nazwa wydarzenia zobowiązywała do długiego wysiłku. W sumie odbyło się 20 treningów i nie sposób było być wszędzie.

– Jestem już po trzech zajęciach, bo pierwszy był step, później tabata, a teraz dance. To jeszcze nie koniec. Jak już się wybierać na maraton, to konkretnie. To mój trzeci rok kiedy biorę udział w tej imprezie i bardzo mi się podoba atmosfera. Warto tu przyjść, żeby się poruszać – zwłaszcza w tych czasach i póki można, to trzeba korzystać – powiedział Michał Sumałow, jeden z uczestników wydarzenia.

– Jest super. Za sobą mam już tabatę i step 3/4, a teraz wybieram się na pilates. To będzie chwila, żeby względnie odpocząć, bo, znając prowadzącą, to na pewno nas przyciśnie. Przed sobą będę miała jeszcze rolowanie i chyba tego mi najbardziej brakowało w zeszłej edycji. Biorę udział w tej imprezie już trzeci lub czwarty raz. Takie wspólne ćwiczenia dają dużo energii, choć ostatnio sama przestawiłam się na trenowanie przy komputerze – dodała Justyna Jachimiak, uczestniczka imprezy.

Foto: Jerzy Chrzanowski

Na wszystkie zajęcia obowiązywał limit zgłoszeń, tak by impreza odbywała się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. O rekordzie frekwencji nie mogło być więc mowy. Część potencjalnych uczestników z pewnością zatrzymał w domach coraz popularniejszy trening on-line.

– Bardzo się cieszę, że ta machina cały czas funkcjonuje i wracamy na WUM. Impreza prężnie działa, choć warunki nie są łatwe i wszystko odbywa się w nieco okrojonym wydaniu. Są narzucone limity i pewnie część osób też się może bała brać udział. Dodatkowo podczas pandemii zaczęliśmy dużo ćwiczyć samemu z wirtualnymi trenerami i wielu osobom to odpowiada. Nie muszą przez to tracić czasu na dojazd i przebieranie się, a mogą zrobić dłuższy trening. Wydaje mi się, że tak może już zostać, ale w aktywności fizycznej ważna jest socjalizacja. Inni ludzie nas motywują do wysiłku – mówiła Anna Sobianek, pomysłodawczyni Warszawskiego Maratonu Fitness, która tym razem poprowadziła zajęcia z pilatesu.

Niemal tradycyjnie już zwieńczeniem maratonu był 1,5 godzinna zumba prowadzona przez Anię Cegłowską i Oktawiana Zagórskiego. W trakcie imprezy odbywającej się na obiekcie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego nie mogło zabraknąć też wykładów i badań funkcjonalnej sprawności fizycznej.

Organizatorem wydarzenia był AZS Warszawa i AZS WUM. Partnerem imprezy były Ministerstwo Sportu i Turystyki, m.st. Warszawa, Warszawski Uniwersytet Medyczny, Aktywny Warszawiak.