Kacper Stokowski zdobył brązowy medal na 50 m stylem grzbietowym na trwających w Melbourne mistrzostwach świata na krótkiej pływalni! Reprezentant AZS UMCS Lublin wyrównał w finale rekord Polski, osiągając dokładnie taki sam czas jak w czwartkowym półfinale – 22,74 s!
Stokowski wywalczył medal w okolicznościach, które na długo przejdą do historii pływania. Finał trzeba było rozgrywać… dwukrotnie. W pierwszym wyścigu zawiodła aparatura startowa i choć sędziowie włączyli syrenę przerywającą wyścig, tylko trzech zawodników się zatrzymało, a pięciu przepłynęło cały dystans.
– Wszyscy usłyszeliśmy ten dźwięk. Wskoczyłem do wody, zacząłem płynąć pod wodą, zobaczyłem, że Amerykanin obok się zatrzymał, a Australijczyk po drugiej stronie płynął. Dużo miałem myśli, czy płynąć, czy stawać, ale uznałem, że popłynę do końca. Później było sporo zamieszania, Australijczyk zapierał się, że nie płynie drugi raz, bo wygrał. Dla mnie nie było problemu i wiedziałem, że jestem gotowy, bo pływam w systemie amerykańskim. A zresztą kiedyś w mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata półfinały i finał rozgrywane były w trakcie jednej sesji, więc już to przerabiałem i byłem na to gotowy. Dla mnie wyszło nawet lepiej – mówi Stokowski.
– Zawodnicy mieli niespełna godzinę na przygotowanie się do kolejnego startu, a dla nas zakończyło się to medalem, także bardzo fajnie. Super, gratulujemy Kacprowi z całego serca – komentuje jeden z trenerów polskiej kadry Jakub Karpiński.
Za drugim razem wszystko poszło zgodnie z planem. Wygrał Amerykanin Ryan Murphy, a pasjonującą walkę o srebro stoczyli Stokowski i Australijczyk Isaac Alan Cooper. Ostatecznie o jedną setną sekundy szybszy był reprezentant gospodarzy i to on stanął na drugim stopniu podium.
– Myślę, że ten medal jest dla mnie wisienką na torcie. Ten medal na pewno da jeszcze większą motywację do cięższej pracy. Jedna setna do srebra, jedna dziesiąta do złota. Dostałem komentarz od swojego trenera, że miałem długi finisz. Gdyby był perfekcyjny, to kto wie, jakby się to skończyło. Ale ja bardzo cieszę się z tego brązowego medalu, bo wiem naprawdę, że na niego zasłużyłem – dodaje medalista mistrzostw świata.
Znakomicie w piątek w Melbourne pływała Katarzyna Wasick, która potwierdziła swoją wysoką formę w tym sezonie. Zawodniczka AZS AWF Katowice na swoim koronnym dystansie 50 m stylem dowolnym najpierw wygrała eliminacje, a potem z najlepszym czasem awansowała do jutrzejszego finału, w którym będzie faworytką do zwycięstwa.
– Jestem zadowolona, bo wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana i będę pływać szybko, ale na pewno jutro trzeba będzie płynąć jeszcze szybciej. Wiadomo, że jedną z moich rywalek jest Australijka, więc trybuny na pewno nie będą moje, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Zawsze skupiam się na sobie i swoim wyścigu i nie przeszkadza mi to – mówi Wasick.
– Kasia podczas całego sezonu prezentuje stabilną i fenomenalną formę. Wygrywała wszystkie wyścigi podczas Pucharu Świata, a tutaj od początku też prezentuje się najlepiej, ponieważ zarówno eliminacje, jak i półfinał pewnie wygrała. Trzymamy kciuki za to, żeby jutro przypieczętowała tę walkę i zdobyła złoty medal, ale nikt nie mówi, że będzie łatwo. Ma naprawdę dobrą rywalkę z Australii, która może liczyć na wielki doping kibiców. Szykuje się fenomenalny wyścig – dodaje Karpiński.
Finał rywalizacji pań na 50 m stylem dowolnym zaplanowano na sobotę na godzinę 11:30 polskiego czasu. Wcześniej w sesji eliminacyjnej na 100 m stylem motylkowym wystartuje Jakub Majerski (AZS AWF Katowice).
– Kuba Majerski na samym początku zawodów pływał pięćdziesiątkę, gdzie pobił życiówkę i to samo zrobił na dwieście. Teraz popłynie na sto metrów, czyli swój koronny dystans. Nie ma co ukrywać, że mamy duże nadzieje na to, iż Kuba awansuje do finału i będzie się ścigał z najlepszymi, bo sam należy do tej czołówki najlepszych zawodników – mówi Karpiński, który jest także trenerem klubowym Majerskiego.
Mistrzostwa świata w Melbourne potrwają do niedzieli.
Fot. Paweł Skraba