Przebywająca od kilku lat za oceanem Alicja Konieczek, zdobywając złoto na 3000 metrów z przeszkodami zaskoczyła nawet samą siebie.
Lekkoatleci znów nie zawiedli. Tak jak dwa lata temu w Tajpej, to właśnie przedstawiciele królowej sportu zdobyli w Neapolu najwięcej medali. Tym razem było ich osiem, a tym najbardziej nieoczekiwanym był bez dwóch zdań złoty krążek Alicji Konieczek w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Widzom zaimponował szalony pościg Polki za Etiopką Meswat Asmare Dagnaw, który zakończył się powodzeniem. – Nie wierzyłam w to, co się stało! Pomyślałam, że ruszę za nią, to dziewczyny też pójdą i będziemy sobie pomagać. Nie były jednak w stanie dotrzymać mi kroku. Okazało się, że tak szybko zmieniłam tempo – opowiadała 24-latka z wyraźnym amerykańskim akcentem.
Poszła w ślady brata
Trudno się temu dziwić, bo Konieczek już w 2014 roku wyjechała na studia do Stanów Zjednoczonych. – Byłam przez pięć lat w Kolorado na wysokości
2500 metrów i zajmowałam się wykorzystywaniem nauki w sporcie. Wyjechałam, ponieważ chciałam poszukać czegoś innego. W Polsce nie do końca wiedziałam, na jakie studia mam iść. A że mój brat Dawid wyruszył tam już dwa lata wcześniej, to bez obaw poszłam w jego ślady. Szukałam warunków do treningu na dużej wysokości, ale nie spodziewałam się, że zima trwa tam aż osiem miesięcy! Nie mam jednak z tym problemu, bo pracuję w znakomitej grupie i czuję wsparcie. Wierzę, że będę pierwszą Polką, która wyjechała na tak długo, ale wróciła i odnosiła sukcesy – mówi Konieczek, która najbliższe tygodnie zamierza spędzić w ojczyźnie. Będzie trenować i poszukiwać sponsora, by łatwiej godzić karierę sportową z edukacją. Wkrótce wróci do USA, by ćwiczyć na uczelni i przyuczać się do pracy w roli trenerki.
Nie było „Marszałka”
Przebywająca od dłuższego czasu za oceanem wiecznie uśmiechnięta Alicja nie wiedziała, że zwycięzcom Uniwersjady nie gra się hymnu narodowego, a jedynie ten studencki, czyli „Gaudeamus igitur”.
– Jak to? Nie będzie „Marszałka”? – zapytała zaskoczona, choć rzecz jasna chodziło jej o „Mazurka Dąbrowskiego”. Po tej sytuacji w polskiej kadrze znów rozgorzała dyskusja na temat słuszności regulaminu, nie pozwalającego odegrać hymnu państwowego, a jednocześnie nakazującego wciągać na maszt flagi krajów, z których pochodzą medaliści. Konieczek z tego powodu nie straciła jednak humoru. Nie opuścił on Alicji nawet, gdy uciekł jej ostatni autobus odwożący sportowców do wioski. Wówczas wciąż stała w jednej z bram Stadio San Paolo z kilkoma oficjelami i czekała aż będzie mogła… udać się do toalety w ramach kontroli antydopingowej. Do portu nasza biegaczka dotarła dopiero około północy. Tam spotkała sporą grupę rodaków.
– Jestem osobą bardzo towarzyską – zapewniała. Jeśli w kolejnych występach będzie spisywać się tak jak we Włoszech, nie będzie musiała składać takich deklaracji. To inni będą zabiegać o kontakt z nią.
Materiał dostępny także na stronie patrona medialnego, Przeglądu Sportowego: TUTAJ