Pia Skrzyszowska nie zawiodła pokładanych w niej nadziei! Lekkoatletka AZS AWF Warszawa popisała się w niedziele trzema znakomitymi biegami na 60 m przez płotki podczas halowych mistrzostw świata w Glasgow. W finale przekroczyła linię mety jako trzecia i mogła cieszyć się z brązowego medalu.
Polka świetnie rozpoczęła rywalizację w niedzielne przedpołudnie. Już w eliminacjach uzyskała najlepszy wynik w sezonie – 7,80 s i pewnie awansowała do półinału. W swoim pólfinałowym biegu zajęła drugie miejsce, wyrównując rekord życiowy – 7,78 s. W finale potwierdziła wysoką dyspozycję w tym sezonie halowym, pobiegła 7,79 s i sięgnęła po brązowy medal.
– Pobiegłam dziś trzy najlepsze wyniki w sezonie. Nie wiem czy to był szczyt moich możliwości, ale na mistrzostwach świata biega się na miejsca. To mi dziś zdecydowanie wystarcza. Te wyniki są świetne. Pokazują, że jestem w topie światowym – powiedziała Skrzyszowska.
Dla Skrzyszowskiej medal mistrzostw świata to wypełnienie celu jaki postawiła sobie przed sezonem halowym.
– Zapisałam sobie na początku roku, że chcę wywalczyć tutaj medal. Nie mam zatem sobie nic do zarzucenia. Bardzo mnie to co się stało satysfakcjonuje – podkreśliła podopieczna trenera Skrzyszowskiego, który prywatnie jest ojcem medalistki.
U progu kończącego się sezonu halowego Skrzyszowska mówiła także o tym, że ma w planach poprawienie rekordu Polski Zofii Bielczyk, który wynosi 7,77 s.
– Dziś powtórzyłam dwa moje najlepsze wyniki z zeszłego roku, czyli 7,78 s oraz 7,79 s. Widać, że ta setna mi nie służy. Ale jeśli mam biegać na tym poziomie i mieć medal mistrzostw świata to powiem tylko tyle, że pani Zofia Bielczyk może dalej cieszyć się ze swego rekordu – śmiała się Skrzyszowska.
W finałowym biegu, który na trzecim miejscu zakończyła Skrzyszowska zwycięstwo rekordem świata 7,65 s przypieczętowała Bahamka Devynne Charlton.
– Biegałam z nią w tym roku w Madrycie. Tam była o 0.01 od rekordu świata. Przyznam jednak, że dziś nie zwracałam zupełnie uwagi na to co dzieje się dookoła. Najbardziej cieszył mnie mój wynik, ale wielkie brawa dla niej – zaznaczyła polska płotkarka.
W niedzielę z bardzo dobrej strony zaprezentowali się czterystumetrowcy. Męska sztafeta 4×400 m w składzie Patryk Grzegorzewicz (AZS UMCS Lublin), Maksymilian Szwed (AZS Łódź), Daniel Sołtysiak (OŚ AZS Poznań) i Mateusz Rzeźniczak (MKS Aleksandrów Łódzki) zajęła w swoim biegu eliminacyjnym trzecie miejsce i z czasem awansowała do finału. W wieczornym finale trener dokonał jednej zmiany w składzie – za Patryka Grzegorzewicza na drugiej zmianie pobiegł Jan Wawrzkowicz (OŚ AZS Poznań), a sztafetę rozpoczynał Szwed. Polacy spisali się na miarę swoich możliwości i dzięki dobremu finiszowi Rzeźniczaka zajęli ostatecznie piąte miejsce.
– Dostaliśmy pierwszy tor w losowaniu. On nie był korzystny. Maks na pierwszej zmianie dał z siebie ile mógł. Widziałem jak przepychał się z Kenijczykiem przy bandzie. Ja odebrałem pałeczkę mniej więcej na równi z Kenijczykiem. Wtedy niespodziewanie zaczął napierać na moje plecy rywal. Walczyłem ile mogłem, potem tak samo Daniel i Mateusz – mówił po zejściu z bieżni Jan Wawrzkowicz.
Sztuka awansu do finału 4×400 m nie udała się niestety paniom. Polki w składzie Marika Popowicz-Drapała (CWSZ Zawisza Bydgoszcz), Kinga Gacka (BKS Bydgoszcz), Anna Maria Gryc (AZS AWF Warszawa) i Justyna Święty-Ersetic (AZS AWF Katowice) zostały sklasyfikowane w eliminacjach na ósmej pozycji. Warto odnotować świetny występ na ostatniej zmianie Świety-Ersetic, która uzyskała czwarty międzyczas eliminacji.
Fot. Paweł Skraba