Trzeba było nawet… kosić

0
719

– AME w wioślarstwie były dużym i doniosłym wydarzeniem w życiu uczelni, w pewnym zakresie również w życiu miasta. Poszło nam nadspodziewanie dobrze – mówi szefowa komitetu organizacyjnego, Prezeska KU AZS UKW Bydgoszcz, Katarzyna Domańska.

Kiedy stanęłaś na czele AZS w Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego?

– Już dość dawno, bo w 2013 roku, a ster objęłam, o czym wypada wspomnieć, po Krzysztofie Kościańskim.

Łączysz tę prezesurę z innymi funkcjami w sporcie?

– Jestem między innymi członkinią Zarządu Głównego AZS (od dwóch kadencji) i Rady Organizacyjnej ZG AZS oraz wiceprezeską Polskiego Związku Żeglarskiego. Działam też w Bydgoskiej Radzie Sportu.

Powiedz kilka słów o Klubie Uczelnianym AZS UKW.

– Zacznę od tego, że jesteśmy raczej małym klubem, zresztą i nasz uniwersytet jest jednym z najmniejszych w Polsce. Azetesiaków mamy na uczelni około 250, ale z powodzeniem zajmujemy się zarówno sportem powszechnym, jak i wyczynowym. Dominujemy w Akademickich Mistrzostwach Pomorza i Kujaw, a nasze rodzynki w wyczynie to pierwszoligowy zespół piłki ręcznej mężczyzn (z drużyną rezerw w III lidze) oraz bardzo dobre osady wioślarskie.

Okazją do naszej rozmowy są Akademickie Mistrzostwa Europy, właśnie w wioślarstwie. Która to już impreza tej rangi za twojej prezesury?

– Piąta za mojej prezesury i piąta w ogóle. Wcześniej klub nie podejmował się realizacji takich „karkołomnych” przedsięwzięć.

Wymienisz je z pamięci?

– To AMŚ w strzelectwie (2016), w sportach umysłowych (2020) i w sprintach kajakowych (2022) oraz AME w piłce ręcznej (2019) i tegoroczne, wrześniowe AME w wioślarstwie.

Przypuszczam, że bardzo dobrze zapamiętałaś debiutancką imprezę międzynarodową AZS UKW, czyli Akademickie Mistrzostwa Świata w strzelectwie?

– Rzeczywiście. To zadanie spadło na nas niemal jak grom z jasnego nieba. Propozycję organizacji AMŚ w strzelectwie złożył nam Marian Dymalski, wiceprezydent FISU. Decyzję musieliśmy podjąć szybko, a przecież nie mieliśmy żadnego doświadczenia, wiedzy o sporcie strzeleckim, ani jakiegoś wykrystalizowanego pojęcia o tym, na co my się właściwie piszemy. Jednak wszystko się udało, zyskaliśmy wspaniałe wsparcie ze strony ówczesnego Ministerstwa Edukacji Narodowej, centrali AZS, władz Bydgoszczy oraz – co bardzo ważne – bydgoskiego Zawiszy, klubu, który oddał do naszej dyspozycji swoje strzelnice i przede wszystkim gruntownie je zmodernizował, łącznie z plenerową strzelnicą rzutkową. Debiut więc się nam udał i to dzięki niemu zyskaliśmy zaufanie FISU i EUSA, a w konsekwencji prawa do organizacji kolejnych zawodów pod auspicjami tych federacji.

Porozmawiajmy o tegorocznych wioślarskich AME. Organizacja takich zawodów przyniosła sporo wyzwań. Na pewno jest ich dużo, ale chciałbym usłyszeć o tych najpoważniejszych, najtrudniejszych do pokonania.

– W Bydgoszczy bardzo trudno jest zakwaterować w jednym czasie i miejscu, w identycznych warunkach, aż 500 osób. Po raz pierwszy zyskaliśmy taką możliwość, ponieważ władze Politechniki Bydgoskiej oddały do naszej dyspozycji dwa domy studenckie na terenie uczelnianego campusu. Po raz pierwszy zgromadziliśmy wszystkich sportowców i opiekunów w jednym miejscu. Do tej pory kwaterowaliśmy uczestników naszych mistrzostw w różnych hotelach i ośrodkach, czasem w odległych miejscach, co rodziło niepożądane problemy logistyczne. Chcę podkreślić, że chociaż pokoje w DS nieznacznie różniły się metrażem i standardami, wszyscy akredytowani członkowie ekip zamieszkali w pokojach jednoosobowych.

Problemem technicznym okazało się przygotowanie toru regatowego. Z powodu utrzymujących się wysokich temperatur niespodziewanie zetknęliśmy się ze zjawiskiem gwałtownego kwitnienia wody, co we wrześniu powinno być problemem marginalnym. W wodzie pojawiła się roślinność, którą należało skosić i zebrać. Tylko nadzwyczajne zaangażowanie pracowników Bydgoskiego Centrum Sportu pozwoliło w ostatniej chwili uporać się z tym problemem.

Dużym wyzwaniem organizacyjnym było też zapewnienie łodzi reprezentantom tych ekip, które się o to zwróciły. Od jedynek po ósemki, zwieźliśmy do Brdyujścia praktycznie cały sprzęt, jakim dysponowały we wrześniu kluby wioślarskie w Bydgoszczy i w pozostałych ośrodkach województwa kujawsko-pomorskiego.

Osobna sprawa to nabór wolontariuszy. Nie było łatwo, ale zgromadziliśmy około 60 osób. To młodzi ludzie, którzy systematycznie pomagają w organizacji najpoważniejszych zawodów sportowych w Bydgoszczy, ale też studenci, którzy w tego typu imprezie debiutowali. Wykorzystaliśmy wszelkie dostępne kanały rekrutacji (w tym „pocztę pantoflową”), z dobrym skutkiem. Nasi wolontariusze pracowali z zaangażowaniem i z pasją. Zasługują na najwyższe uznanie i najszczersze podziękowania. Drobne problemy logistyczne sprawiły, że tym razem nie dotarli do nas wolontariusze z zagranicy, z naboru EUSA. Szkoda. Były i inne wyzwania, większe i mniejsze. Nie sposób ich wszystkich wymienić.

Jak się zaprezentowała reprezentacja wioślarska UKW?

– Wystawiliśmy 19-osobową ekipę. Po trzech złotych medalach z poprzednich AME w Stambule (czwórka podwójna kobiet, dwójka podwójna kobiet i dwójka lekka mężczyzn) mieliśmy uzasadnione nadzieje na zdobycie kolejnych krążków, także w tych najbardziej prestiżowych konkurencjach, czyli ósemkach kobiet i mężczyzn. No i… poszło nam nadspodziewanie dobrze. UKW zwyciężył w klasyfikacji medalowej, zdobywając dwa złote, cztery srebrne i dwa brązowe krążki. Dziewczęta obroniły swoje tytuły mistrzowskie ze Stambułu, a medale chłopaków (srebro) i dziewcząt (brąz) w ósemkach wprawiły mnie po prostu w euforię. Odnieśliśmy naprawdę wielki sukces.

Przeprowadzenie Akademickich Mistrzostw Europy to złożone przedsięwzięcie, w którym głównego organizatora wspiera wielu partnerów. Na jakie instytucje mogliście liczyć w tym roku?

– Na nasze wielkie podziękowania zasługują władze Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, marszałek województwa i prezydent Bydgoszczy. Ukłony także dla szczególnie aktywnego Działu Promocji Urzędu Miasta oraz Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji. Uzyskaliśmy nieocenioną pomoc ze strony Polskiego oraz Regionalnego Kujawsko-Pomorskiego Związku Towarzystw Wioślarskich. Wsparło nas mnóstwo dużych, uznanych firm działających również na rynku lokalnym – to m. in. Ziaja, Abramczyk, Fale-Loki-Koki oraz Cukiernia Sowa i Carrefour, które ufundowały mnóstwo nagród, artykułów spożywczych i słodkości. To także ochrona z Solid Secuity, Volvo Car i salon Toyoty, które wypożyczyły samochody, a także firma Pro-Serwis, która dostarczyła nam wielofunkcyjne urządzenia drukujące. Oczywiście, harmonijnie współpracowaliśmy z warszawską centralą Akademickiego Związku Sportowego.

Jak będziesz wspominać tegoroczne AME w wioślarstwie?

– Mam dużą satysfakcję, że udało się je sprawnie przeprowadzić, że długie miesiące przygotowań przyniosły pożądany efekt. AME były dużym i doniosłym wydarzeniem w życiu uczelni, w pewnym zakresie również w życiu miasta. Jednak nie mam wątpliwości, że z roku na rok organizacja przedsięwzięć o takim charakterze i wymiarze będzie napotykać na coraz większe problemy. Coraz trudniej jest o dobrych partnerów, hojnych sponsorów, o wolontariuszy. W tej chwili nie wiem, czy Akademickie Mistrzostwa Europy w wioślarstwie zbilansujemy chociażby na zero, chociaż mam taką cichą nadzieję. EUSA nie znalazła jeszcze organizatora dla kolejnych wioślarskich AME, zaplanowanych na rok 2025. Te mistrzostwa generują ogromne koszty, a dochody, poza obowiązkowymi wpłatami uczestników, np. ze sprzedaży pamiątek, są drobne, to po prostu kropla w morzu potrzeb.

Rozmawiał Piotr Kuś