Quidditch to sport dobrze znany fanom serii powieści i filmów o Harrym Potterze. W świecie magii dyscyplina ta jest niezwykle popularna, a według J. K. Rowling, autorki sagi, czarodzieje rozgrywają ją już od 1269 roku. Każdy młody uczeń Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie marzy o udziale w hucznych Mistrzostwach Świata w Quidditchu, odbywających się z dala od niemagicznych oczu. W oryginalnej wersji gracze poruszają się na miotłach, a pośród nich lata malutka, uskrzydlona, złota piłeczka, której złapanie zwykle decyduje o zwycięstwie.

W AZS nie ma rzeczy niemożliwych, więc nie mogło być inaczej – w jednym z naszych klubów rozwinęła się sekcja tego niesamowitego sportu… a przynajmniej jego „naziemnej” odmiany. O tej niecodziennej dyscyplinie opowiedziała nam Klaudia Goczał, zawodniczka i Prezes SkyWeavers Łódź – drużyny quidditcha działającej przy KU AZS Politechniki Łódzkiej.

Jak się to wszystko zaczęło…

Quidditch „mugolski” (mugol – osoba niemagiczna) miał swój początek w 2005 roku, gdy Xander Manshel i Alex Benepe, studenci Middlebury College w Vermont w Stanach Zjednoczonych, postanowili przełożyć i spisać zasady gry, umożliwiając uczestnictwo bez użycia czarów, które z wiadomych przyczyn, dla większości z nas są niedostępne. Dyscyplina szybko rozpowszechniła się w USA i dwa lata później stworzono Intercollegiate Quidditch Association (Międzyuniwersyteckie Stowarzyszenie Quidditcha), które wkrótce przekształciło się w International Quidditch Association (Międzynarodowe Stowarzyszenie Quidditcha). Po kilku latach, w 2014  roku oficjalnie zyskało miano federacji sportowej, co umożliwiło organizację międzynarodowych turniejów i upowszechnienie sportu na całym świecie.

W Polsce quidditch pojawił się w 2014 roku wraz z powstaniem Polskiej Ligi Quidditcha.
– Na szczeblu krajowym oficjalne spotkania ligowe mamy trzy razy w roku. Organizowane są one właśnie przez PLQ, którą tworzą wolontariusze. W Polsce aktywnie działa sześć drużyn, chociaż istnieje osiem. W Niemczech natomiast drużyn jest już ponad 50 – mówi Klaudia Goczał. – Nasza drużyna jest stosunkowo młoda. Powstaliśmy w lipcu 2018 roku, także mieliśmy szansę wziąć udział dopiero w czterech takich turniejach. Staramy się, jak możemy promować quidditcha w Łodzi.

Miotły śmigają w AZS Politechniki Łódzkiej!

– AZS Politechniki Łódzkiej jest bardzo otwarty na nowe aktywności urozmaicające zajęcia WF dla studentów. Zgłosiliśmy się, przedstawiliśmy na czym nasz sport polega i udało się! Tak powstała nasza sekcja – tłumaczy Goczał. – Nasz zespół dopiero się rozwija, więc naturalnie w pierwszym roku uczestnictwa w rozgrywkach zajmowaliśmy końcowe miejsca w lidzie, chociaż w ostatnim spotkaniu ligowym udało nam się wygrać z drużyną z dwuletnim doświadczeniem. Na sezon 2020 mieliśmy ambitne plany. W końcu czuliśmy, że nasz poziom dorównuje starszym zespołom, ale plany pokrzyżowały się ze względu na obecną sytuację na świecie – dodaje. – Oczywiście, naszym marzeniem są turnieje na szczeblu międzynarodowym: European Quidditch Cup, czyli międzynarodowe rozgrywki klubowe oraz reprezentowanie Polski wraz z kadrą narodową na Quidditch World Cup i European Games, które odbywają się raz na dwa lata. Jednak póki co chcielibyśmy osiągnąć bardziej realny cel, czyli podium na szczeblu krajowym. Rozpatrujemy też organizację Akademickich Mistrzostw Polski w Quidditchu.

Magiczna dyscyplina staje się coraz bardziej popularna wśród studentów. – Członkowie naszej drużyny to głównie studenci i tak się składa, że w większości akurat Politechniki Łódzkiej. Treningi w naszej sekcji w ramach uczelnianych zajęć WF rozpoczęły się dopiero w ubiegłym semestrze, dlatego jeszcze niewielu studentów w ogóle wie o takiej możliwości. Jesteśmy przekonani, że nie tylko sama dyscyplina, ale i nasza otwartość przyciągnie wielu chętnych w przyszłych semestrach – mówi Klaudia. – Wśród nas są zarówno osoby związane z przeróżnymi sportami, jak i takie, które wcześniej nie odnajdowały się w żadnej dyscyplinie i były przekonane, że aktywność fizyczna nie jest dla nich, a quidditch okazał się strzałem w dziesiątkę! Ogromną wartością jest wspomniana wcześniej otwartość. Społeczność quidditchowa to jedna z wielkich zalet tego sportu – wszyscy są bardzo otwarci, od razu tworzą się więzi międzyludzkie, a po paru rozegranych meczach już można powiedzieć, że ma się znajomych w Krakowie, Warszawie i innych miastach Polski. To samo zresztą dotyczy europejskich drużyn – dodaje.

Jak grać?

Zasady quidditcha w wersji ,,naziemnej”, bądź jak ostatnio zaczyna się mówić ,,sportowej”, są bardzo zbliżone do oryginalnych, znanych uczniom Hogwartu. – Najprościej ujmując, to połączenie piłki ręcznej i zbijaka, z elementami rugby. Na boisku przeciwko sobie grają dwie 7-osobowe drużyny, których celem jest zdobycie większej liczby punktów poprzez przerzucanie Kafla (piłki do siatkówki) przez obręcze oraz złapanie Złotego Znicza – tłumaczy zawodniczka. – Gra byłaby zbyt prosta, gdyby nie pałkarze, grający Tłuczkami (piłki do zbijaka). Zbijają oni przeciwników, wykluczając ich tymczasowo z gry. Dodatkowe utrudnienie stanowią miotły, na których cały czas trzeba „latać”. Często to właśnie one są najbardziej ekscytującym rekwizytem dla osób, które dopiero co poznały quidditcha. Stanowią one bardzo duże utrudnienie, gdyż większość czasu musimy grać jedną ręką, a dodatkowo są dobrym sygnalizatorem „bycia zbitym”.

Plan boiska do quidditcha sportowego, Foto: polskaligaquidditcha.pl

Drużyna składa się z trzech ścigających oraz obrońcy, podających sobie kafla, dwóch pałkarzy zbijających tłuczkami oraz szukającego, którego zadaniem jest złapanie Znicza. Spostrzegawczy zauważyli pewnie, że sprawa latającej samoistnie, skrzydlatej piłeczki może nastręczać problemów, jeśli nie możemy zaczarować jej, aby wprawić ją w nieustający ruch. Została ona więc zastąpiona przez… człowieka. Ubrany w żółte barwy, biega po boisku od siedemnastej minuty meczu z przyczepioną z tyłu spodni piłeczką, która właśnie stanowi cel szukającego. Złapanie Znicza zapewnia dodatkowe trzydzieści punktów (doliczane do punktacji uzbieranej przez ścigających przy użyciu Kafla) i kończy mecz.

Złoty Znicz, foto: Natalia Bartczak

Co ciekawe, tak jak książkowy pierwowzór, quidditch sportowy to kontaktowy sport koedukacyjny. – Jest wręcz zasada tzw. „gender rule”, która mówi o tym, że z jednej drużyny na boisku nie może przebywać więcej niż czterech zawodników tej samej płci. – podkreśla Goczał.

Mam już miotłę… i co dalej?

Jak zacząć trenować quidditcha? Bardzo prosto! – Przede wszystkim wystarczy przyjść na trening. Nie jest potrzebne żadne specjalne przygotowanie, tylko strój sportowy i woda… Dużo wody, gdyż w quidditchu niemało się biega – śmieje się Goczał. – To gra absolutnie dla każdego – niezależnie od kondycji, wzrostu czy płci. Jedyne, co jest potrzebne to tak naprawdę jedynie chęć spróbowania. Istnieje natomiast ograniczenie wiekowe: w rozgrywkach mogą brać osoby powyżej szesnastego roku życia, ale trenować można zacząć wcześniej. Serdecznie zapraszamy na zajęcia naszej sekcji, bądź po prostu na nasz trening – zawsze można przyjść i spróbować swoich sił, czy to na pozycji ścigającego zdobywającego gole, czy jako pałkarz, który stanowi podstawę strategiczną, bądź szukający, który nierzadko decyduje o wyniku meczu – zachęca zawodniczka.

To jak, kto chciałby zmierzyć się z tym magicznym, ale i skomplikowanym sportem? Po więcej informacji zapraszamy na fanpage łódzkiej drużyny SkyWeavers.

Foto: Mateusz Zakrzewski, Natalia Bartczak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj