AZS UEK Kraków - AZS UŚ Katowice, fot. Piotr Kwiecień

Zwycięstwem gospodarzy 4:2 zakończył się niedzielny mecz 9. kolejki grupy południowej I ligi futsalu pomiędzy AZS UEK Kraków i AZS UŚ Katowice. To spora niespodzianka, jednak miejscowi swoją postawą w pełni zasłużyli na ten sukces.

Początek akademickich derbów ułożył się zdecydowanie po myśli przyjezdnych. Już w drugiej minucie przejęli piłkę w środkowej strefie boiska, a zespołowy atak wykończył zastępujący w roli trenera nieobecnego Adama Lichotę Roman Vakhula. Gospodarze domagali się odgwizdania faulu po tym, jak w twarz trafiony został Jarosław Urbaniec, ale sędziowie pozostali niewzruszeni. Na szczęście dla graczy UEK-u szybko udało się im odpowiedzieć. Przechwyt blisko bramki rywali zanotował Krystian Grochalski i pokonał Maksyma Kisielova.

Katowiczanie mogli szybko powrócić na prowadzenie, ale bardzo dobrze dysponowany Maciej Pruś obronił strzał z dystansu Roberta Gładczaka i próbę Daniela Wojtyny z bliskiej odległości. Swoje szanse mieli także zawodnicy zespołu ze stolicy Małopolski, jednak równie dobrze w bramce AZS UŚ spisywał się Kisielov. W 10. minucie Mikołaj Pyś sprytnie okiwał dwóch przeciwników i wystawił piłkę Jakubowi Ptakowi, jednak jego strzał w dobrym stylu obronił bramkarz gości.

AZS UEK Kraków – AZS UŚ Katowice, fot. Piotr Kwiecień

Skazywani na pożarcie gospodarze momentami grali naprawdę bardzo dobrze, jednak nie ustrzegli się kilku poważnych błędów w wyprowadzaniu piłki. Po jednej ze strat okazję miał Adam Jonczyk. Spróbował posłać piłkę nad interweniującym Prusiem, ale ten był czujny i przewidział zamiar rywala. W odpowiedzi UEK miał okazję do zdobycia bramki, ale Marcin Czech z ostrego kąta trafił jedynie w słupek.

Goście grali ostro i nie przebierali w środkach. Już w 17. minucie popełnili szósty faul. Przedłużony rzut karny wykonał Jakub Ptak, jednak jego strzał obronił Kisielov. Podobnie było niedługo później, gdy przed szansą stanął Marcin Czech. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

Początek drugiej połowy ułożył się jednak niemal identycznie, jak pierwszej. Katowiczanie wyprowadzili zabójczy atak, a po podaniu Wojtyny z prawej strony piłkę do bramki posłał Gładczak. W trudnym momencie drużyna gospodarzy nie poddała się i dążyła do przejęcia inicjatywy. Kolejnego trafienia po dobrym podaniu Adama Jonczyka nie zdołał zdobyć Gładczak, jednak tym razem była to zasługa dobrej interwencji Prusia. Brak skuteczności zemścił się na gościach w 27. minucie. Piłkę przejął Jakub Ptak, zagrał do ustawionego pod linią końcową Pysia, ten odegrał w tempo, a Ptakowi nie pozostało nic innego jak posłać piłkę do bramki.

Zdobyty gol jeszcze mocniej napędził zawodników UEK-u. Chwilę później szansę miał Czech, a jego strzał próbował dobić Pyś. Tym razem gol nie padł, ale to ci dwaj gracze mieli jeszcze odegrać ogromną rolę w tym meczu. Niedługo później wysoko ustawiona drużyna z Katowic naraziła się na szybki atak. Przed samym bramkarzem stanęli właśnie wspomniani chwilę wcześniej zawodnicy. Po wymianie podań bezradnego Kisielova pokonał drugi z nich.

Żywiołowa reakcja drużyny pokazała, jak bardzo wszystkim zależy na zwycięstwie. Co ważne, gospodarze poszli za ciosem. Nie upłynęło jeszcze kolejnych 60 sekund gry, a po odbiorze i zgraniu z Pawłem Hadym swoją drugą bramkę zdobył Jakub Ptak i było już 4:2. Do zakończenia meczu pozostało jeszcze pięć minut, więc wydarzyć mogło się jeszcze bardzo wiele, jednak inicjatywa wyraźnie należała teraz do miejscowych.

Goście od razu wycofali bramkarza, a jego miejsce zajął Wojtyna. Krakowianie spisali się jednak świetnie w obronie. Nie popełniali przewinień, ofiarnie blokowali kolejne strzały. W ciągu minuty Wojtyna otrzymał dwie żółte kartki – drugą za faul na wychodzącym na dogodną pozycję Czechu. W osłabieniu katowiczanie nie mieli już argumentów, by odrobić dwa gole straty.

AZS UEK Kraków, fot. Piotr Kwiecień

To już druga taka sytuacja w ostatnim czasie, że krakowska drużyna okazała się mocniejsza na swoim boisku od wicelidera tabeli. Poprzednio takim statusem mogła cieszyć się Unia, z którą wygrała 5:2. Jest więc trochę jak znany z angielskich legend Robin Hood, albo bliższy nam tatrzański Janosik – AZS UEK potrafi zabierać punkty teoretycznie mocniejszym zespołom, oddaje za to tym, z którymi powinien radzić sobie lepiej. Teraz trener Krzysztof Kusia musi znaleźć sposób na to, by drużyna punktowała regularnie również w starciach z zespołami zajmującymi najniższe pozycje.

Katowiczanie po trzeciej porażce w sezonie utrzymali drugie miejsce, jednak do prowadzącego Bocheńskiego Stowarzyszenia Futsalu tracą już dziewięć punktów. Stopniała także ich przewaga nad ekipami zajmującymi kolejne pozycje.

AZS UEK Kraków – AZS UŚ Katowice 4:2 (1:1)
Bramki:
Krystian Grochalski 4’, Jakub Ptak 27’, 35’, Mikołaj Pyś 35’ – Roman Vakhula 2’, Robert Gładczak 22’.
Żółte kartki: Rafał Witaszyk, Marcin Czech – Marcin Jastrzembski, Jakub Jochymek, Daniel Wojtyna.
Czerwona kartka: Daniel Wojtyna 39’ – za dwie żółte

AZS UEK: Maciej Pruś, Rafał Aksamit – Jakub Ptak, Marcin Czech, Jarosław Urbaniec, Mikołaj Pyś, Piotr Apostolski, Rafał Witaszyk, Krystian Grochalski, Paweł Hady, Jakub Mączyński, Bartłomiej Polak, Volodymyr Novosad, Tomasz Bieda. Trener: Krzysztof Kusia.

AZS UŚ: Maksym Kisielov, Aleksander Waszka – Jakub Jochymek, Tomasz Golly, Robert Gładczak, Marcin Jastrzembski, Adam Jonczyk, Daniel Wojtyna, Roman Vakhula, Michał Król, Adrian Stachański, Łukasz Krysiak. Trener: Roman Vakhula.

Autor: Mateusz Filipek, AZS UEK