Niebywałą euforią szczypiornistów Olimp AZS UZ zakończyło się sobotnie spotkanie pierwszej ligi. Podopieczni Ireneusza Łuczaka pokonali na własnym parkiecie wyżej notowanego rywala – ŚKPR Świdnica 29:26 (12:10).

– Liga tak się zmieniła, że każdy może wygrać z każdym. No może prócz Grunwaldu i Kątów Wrocławskich, które są w czubie tabeli – podkreślał przed rozpoczęciem meczu Piotr Piróg z ŚKPR Świdnica, który w sezonie 2019/2020 był zawodnikiem AZS UZ.

Biało-zieloni, choć słów byłego reprezentanta Zielonej Góry nie słyszeli, to podeszli do gry w pełni zmotywowani. Nie patrzyli na bilans punktowy, nie spoglądali na różnicę sześciu lokat w tabeli, po prostu wyszli na parkiet i grali bez jakichkolwiek kompleksów.

Akademicy odnotowali świetny początek, prowadząc w ósmej minucie już 5:1. Mniejsza, bądź większa przewaga utrzymywała się, jednak świdniczanie nie pozostawali obojętni na taki stan rzeczy. Dwukrotnie próbowali kąsać biało-zielonych, odnotowując lepsze fragmenty gry. Pierwszy zryw świdniczan nastąpił w 25. minucie, gdzie kilka skutecznych akcji doprowadziło do zniwelowania przewagi zielonogórzan. Na szczęście ostatnie słowo należało do Kacpra Zybera, który zamknął wynik pierwszej połowy na 12:10.

Mówi się, że chłodna głowa przychodzi wraz z nabytym doświadczeniem. Młodzi akademicy tego dnia zachowywali się absolutnie jak profesorowie parkietu. Bez skrupułów otworzyli drugą część meczu tak, by po chwili wrócić na bezpieczne 4 bramki przewagi. Różnicę kilku trafień utrzymywali konsekwentnie. Nawet w 49. minucie po rzutach Michała Fórmaniaka, Kacpra Zybera i Kamila Sznajdera biało-zieloni mieli na swoim koncie 6 trafień więcej. Wtedy do ofensywy przystąpili przyjezdni, niebywale zmniejszając straty.

W ciągu ośmiu minut świdniczanie zdobyli 6 bramek, przy 2 celnych trafieniach miejscowych. W 58. minucie na tablicy widniał rezultat 27:25. Zgromadzonym kibicom dłonie zaczęły drżeć, ale kończyny Kacpra Kiersnowskiego i Alana Młynkowiaka na szczęście pozostawały pewne, kierując piłkę wprost do siatki rywala.

Już na 20 sekund przed końcem ławka szalała. Trener i zawodnicy wiedzieli, że ogromnym wysiłkiem wypracowali upragnione zwycięstwo. Zbijali piątki, a gdy wybrzmiała końcowa syrena, wszyscy w ułamku sekundy spotkali się na środku parkietu, fetując drugi triumf w regulaminowym czasie gry. Podskakiwali z lekkością, tak jakby wyżej niż dotychczas. Młodziutkie twarze rozpromieniał w końcu szeroki uśmiech, który, mamy nadzieję, zagości częściej na twarzach zielonogórzan.

– Szczęście wielkie, bo wreszcie są trzy punkty. Przełamaliśmy fatalną passę. Mam nadzieję, że to pierwszy mecz, który nas pociągnie do góry. Myślę, że możemy podnieść głowy do góry i grać – mówił trener akademików, Ireneusz Łuczak.

Ulgę czują również zawodnicy, którzy zdają sobie sprawę, że zagrali bardzo dobry mecz. To spotkanie pokazało, że potrafią szanować piłkę, grać konsekwentnie w ataku, nadawać rytm całemu spotkaniu, prezentować się nieźle w obronie i skutecznie realizować przedmeczowe założenia. Postawa w tym meczu napawa optymizmem i zwiastuje, że biało-zieloni nie powiedzieli ostatniego słowa. Pojedynek z ŚKPR Świdnicą był świetnym pierwszym krokiem, do zmiany pozycji w ligowej tabeli.

– Czujemy dużą ulgę, bo wiemy jak te punkty są dla nas ważne. W końcu się przełamaliśmy i myślę, że teraz będzie tylko lepiej – mówił Kamil Sznajder, zdobywca pięciu bramek dla Olimpu AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Już za tydzień podopieczni Ireneusza Łuczaka rozegrają derbowy pojedynek z TS ZEW Świebodzin.

Przygotowanie i udział akademików w rozgrywkach I ligi wspierają Urząd Miasta Zielona Góra, Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego i Uniwersytet Zielonogórski. Sponsorem tytularnym pierwszoligowych szczypiornistów jest Centrum Medycyny Sportowej „Olimp” w Zielonej Górze