Mecz zaczął się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło. Parafrazując Alfreda Hitchcocka, tak najkrócej można opisać starcie na szczycie koszykarskiej 1 ligi kobiet pomiędzy AZS Uniwersytetem Warszawskim i AZS Uniwersytetem Gdańskim (78:89).
Konfrontacja trzeciej z drugą drużyną w tabeli zapowiadała się jako najciekawszy mecz szóstej kolejki i po końcowej syrenie trzeba przyznać, że w pełni zasłużył na to miano. Od początku spotkanie toczone było w szybkim tempie i jak przystało na akademickie derby nie brakowało w nim walki pod tablicą jak i w parterze.
Po zaledwie minucie gry 3:2 prowadziły zawodniczki z Gdańska, gdy nagle coś się zacięło w trybach maszyny AZS UW. Koszykarki w niebieskich strojach łatwo znajdowały się w dobrych sytuacjach i zdobywały kolejne punkty. Odpowiedziała im dopiero rzutem za trzy Aleksandra Kędzierska i zmniejszyła straty do stanu 5:12. Jednak na kolejne trafienia gospodyń znów trzeba było poczekać kilka minut. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 16:31. W tym momencie pewnie już część zebranych kibiców myślała, że jest po meczu.
Choć druga kwarta rozpoczęła się od punktów dla AZS UW, to wciąż gra przebiegała pod dyktando gdańszczanek. Trafiały Jastina Kosalewicz, Agata Stępień i Karina Szczurewska, a na 70 sekund przed końcem tej części był już wynik 28:50. Jednak ponownie Aleksandra Kędzierska rzutem za trzy punkty w ostatnich sekundach zmniejszyła straty. Na przerwę koszykarki AZS Uniwersytetu Gdańskiego schodziły prowadząc aż 19 punktami.
– W pierwszej połowie Gdańskowi praktycznie wszystko wpadało. Straciłyśmy 50 punktów i już dawno nie miałyśmy takiego meczu. Postanowiłyśmy więc zmienić coś w obronie i przyspieszyć grę i to dało pewne efekty. W pierwszej kwarcie chyba zabrakło koncentracji i determinacji, bo rywalki nas niczym nie zaskoczyły. Nasze reakcje były spóźnione, a niczyje piłki trafiały do Gdańska – mówiła po meczu Małgorzata Zaroń, trenerka AZS Uniwersytetu Warszawskiego.
Po zmianie stron gra wyglądała tak, jakby drużyny zamieniły się koszulkami, albo okazało się że na jeden z koszy łatwiej trafiać. Bardzo aktywna była Kinga Dzierbicka, która napędzała kolejne akcje, a za trzy trafiła Aleksandra Kaja. Emocje rosły chociaż AZS Uniwersytet Gdański wciąż miał ponad 10 punktów przewagi. Końcówka trzeciej kwarty należała jednak do warszawianek, które od stanu 54:65 doprowadziły do 61:66! Na sekundy przed końcem rzutem za trzy popisała się ponownie Kędzierska.
W czwartej kwarcie zawodniczki AZS Uniwersytetu Gdańskiego pokazały więcej doświadczenia, a szybko zdobyte punkty znów pozwoliły im kontrolować przebieg meczu. Rezultat na 78:89 ustaliła Kinga Dzierbicka, choć pod sam koniec za trzy próbowała jeszcze rzutu Kędzierska.
– Mecz był bardzo ciekawy i z trybun mógł fajnie wyglądać. Prowadziliśmy, ale Warszawa nas dochodziła, więc musieliśmy się mocno spinać. Jak postawili nam strefę w trzeciej kwarcie to faktycznie mieliśmy problem. Graliśmy jednak źle w obronie, bo w trzeciej kwarcie straciliśmy 30 punktów, a przez całą pierwszą połowę tylko 31. W decydującym momencie doświadczenie wzięło górę – powiedział Włodzimierz Augustynowicz, trener zwycięskiej drużyny.
Najskuteczniejsza na parkiecie była Agata Stępień z AZS Uniwersytetu Gdańskiego, która zdobyła 21 punktów. W drużynie AZS Uniwersytetu Warszawskiego najwięcej punktów zdobyła Aleksandra Kędzierska – 19.
AZS Uniwersytet Warszawski – AZS Uniwersytet Gdański 78:89 (16:31,15:19,30:17,17:22)