– Jeśli trenuje się od dwóch do czterech godzin dziennie, to po prostu trzeba być wytrwałym i należy stawiać sobie cele. Dzięki nim będzie łatwiej, a to może zaprocentować w przyszłości. Nie tylko w sporcie – mówi Radosław Kawęcki.
Piotr Chłystek: Zawody „Od Młodzika do Olimpijczyka” organizowane przez AZS Warszawa to chyba jedna z najciekawszych inicjatyw w polskim pływaniu?
Radosław Kawęcki: (wielokrotny medalista MŚ i ME w pływaniu, ambasador OMDO): Tak uważam i żałuję, że za moich juniorskich czasów nie miałem okazji startować w podobnych zawodach. Aż chcę zapytać pomysłodawców OMDO, dlaczego tak późno zaczęli je organizować. Śmieję się, ale to naprawdę wspaniała inicjatywa. Kiedy na niedawnych eliminacjach razem z Pawłem Korzeniowskim wspieraliśmy najmłodszych, czuliśmy się niesamowicie. Zaskoczyło mnie to, jak profesjonalnie uczestnicy podchodzą do swoich występów. Dbają o szczegóły, takie jak utrzymanie ciepłoty ciała, odpowiedni kostium. Są też bardzo ambitni. Dzieci, które nie staną na podium lub nie pobiją rekordu życiowego, potrafią się rozpłakać.
Wizyta na takich zawodach to dobra odskocznia dla zapracowanego sportowca?
Dokładnie tak. Wtedy towarzyszą mi same pozytywne emocje. Jeśli komuś pomagasz, wspierasz młodzież i widzisz efekty tych działań, to naprawdę doceniasz to, co sam osiągnąłeś i robisz na co dzień.
Co jest najfajniejsze w pracy i spotkaniach z dziećmi?
Najciekawsze jest to, że one same są… ciekawe tego, jak wygląda moje życie, czyli de facto życie profesjonalnego sportowca. Pytają, jak dążyłem do celu, jakie wyrzeczenia wiążą się z pływaniem, co jem, czy gram na PlayStation, czy mam czas na spacery itp. Mogą się ode mnie wiele nauczyć, tak jak ja przed laty uczyłem się np. od Pawła Korzeniowskiego. Mając kilkanaście lat, wziąłem udział w spotkaniu z nim, a niedługo później spotkałem się z Korzeniem na zgrupowaniu kadry.
Tych, którzy spotykają pana na akcji OMDO, nie trzeba zachęcać do pływania. Ale gdyby podeszło do pana dziecko nieuprawiające tej dyscypliny, to w jaki sposób zachęciłby je pan do częstszych wizyt na basenie? Dlaczego warto postawić na pływanie?
Pływanie jest sportem specyficznym, ale wartościowym. Przede wszystkim poprawia układ oddechowy, sercowy i mięśniowy oraz buduje wytrwałość. Jeśli trenuje się od dwóch do czterech godzin dziennie, to po prostu trzeba być wytrwałym i należy stawiać sobie cele. Dzięki nim będzie łatwiej, a to może zaprocentować w przyszłości. Nie tylko w sporcie.
Jak w przypadku najmłodszych radzić sobie z trudnościami, jakie niesie za sobą pływanie, czyli monotonią i treningami o świcie?
W tym pomoże choćby wspomniane wyznaczenie celu. Jeśli do czegoś dążysz, to nie będziesz miał problemu, by wcześnie wstać. Poza tym to kwestia organizmu, ponieważ niektórym nie sprawia to kłopotów. Ja aktualnie nawet wolę planować zajęcia o poranku. Kiedy w danym dniu mam odbyć jeden trening, preferuję przyjście na pływalnię o szóstej rano, bo potem mam cały dzień wolny i mogę ten czas odpowiednio spożytkować.
Od dwóch lat jest pan ojcem. W przyszłości będzie pan namawiał syna Tadeusza na uprawianie pływania?
Na razie z narzeczoną chcemy go po prostu nauczyć pływać. Mnóstwo osób w Polsce tonie, a ja nie chcę, by kiedykolwiek poczuł w wodzie dyskomfort, zawahał się. Na basenie i otwartych akwenach potrzebna jest pewność. A jeśli za kilka lat syn będzie chciał trenować tenis, piłkę nożną, koszykówkę albo nawet snooker, to nie będę miał nic przeciwko. Zobaczymy, co się wydarzy. Na siłę nie zamierzam namawiać go na pływanie.
Wchodzimy w nowy rok, w którym odbędą się igrzyska olimpijskie w Tokio. Jakie ma pan plany na najbliższe tygodnie albo miesiące?
W szczególności nie chcę popełniać błędów, które w przeszłości mi się zdarzały. Nie chcę wykonywać niepotrzebnych ruchów, w rodzaju jedzenia fast foodów nawet tydzień przed startem. W gorączce przygotowań olimpijskich muszę też znaleźć czas dla najbliższych, choć nie będzie to łatwe. Miniony rok był dla mnie rokiem wyjazdowym. Od sierpnia do grudnia trzykrotnie byłem w USA, pojawiłem się też w Chinach, Korei Południowej, na zawodach w Neapolu i mistrzostwach Europy w Glasgow. W przyszłym roku znów czeka mnie mnóstwo podróży. Już za chwilę pierwsze starty i obozy. Cieszę się, że niedawno zdobyłem złoto na mistrzostwach w Szkocji. To mnie podbudowało, bo ostatnio straciłem trochę wiarę we własne możliwości. Na szczęście teraz moja pewność siebie znacząco wzrosła. To istotne przed tym szczególnym rokiem, gdy czekają nas igrzyska w Japonii.
Foto: Marcin Klimczak
Materiał dostępny także na stronie patrona medialnego – Przeglądu Sportowego: TUTAJ