– Polska zorganizowała najwięcej imprez Akademickich Mistrzostw Świata na całym globie, a nasza pozycja w FISU cały czas jest wysoka – mówi Marian Dymalski. Wiceprezes AZS został wybrany na wiceprezydenta FISU już na trzecią kadencję z rzędu i ma kolejne pomysły na rozwój tej organizacji.
Dymalski podczas Zgromadzenia Generalnego FISU w Genewie wiceprezydentem tej organizacji został już po raz trzeci z rzędu. Będzie dalej pomagał w sprawach kontaktów międzynarodowych Leonzowi Ederowi, czyli jedynemu kandydatowi na prezydenta. Sam Dymalski nie ukrywał, że podczas wyborów w FISU widać było coraz bardziej skomplikowaną sytuację na świecie i podkreślił, że były to najtrudniejsze wybory, w jakich uczestniczył. – Na wiceprezydenta FISU wystawiono kilkunastu kandydatów i z samej Europy było ich pięcioro – komentował.
Uzyskał jednak poparcie wielu głosujących i po raz kolejny wiceprezes Międzynarodowej Federacji Sportu Akademickiego już teraz chce rozwijać organizację oraz realizować swoje postulaty, którymi są m.in. realizowanie oczekiwań współczesnych studentów, aktywizacja federacji członkowskich, które nie organizują wydarzeń FISU oraz promowanie Europy jako miejsca przyjaznego dla akademickiego sportu. – Już teraz dokonaliśmy ważnej zmiany, bo zmniejszyliśmy liczbę Pucharów Świata. Zostały tylko koszykówka 3×3 i piłka nożna i to w nich będą startowały drużyny uniwersyteckie. Poza tym, wróciliśmy do formuły drużyn narodowych, bo tutaj chodzi też o odpowiednie finansowanie, prestiż i rangę. Badaliśmy popularność i liczbę uczestników w niektórych dyscyplinach i będziemy chcieli kilka wycofać oraz dodać kilka nowych. Wszystko po to, by sprostać zapotrzebowaniu studentów – tłumaczy Dymalski.
Takie zmiany są narzucone coraz większym poziomem samych zawodów. Niemal na każde z nich przyjeżdżają studenci, którzy na co dzień profesjonalnie trenują dane dyscypliny. – Również organizacyjnie Akademickie Mistrzostwa Świata nie ustępują innym zawodowym imprezom. Wszystko dzięki bardzo dużemu wsparciu państwowych czy lokalnych samorządów i to nadaje jeszcze większą rangę – tłumaczy Dymalski i dodaje, że FISU pozostaje również w ścisłej współpracy z federacjami sportowymi, które wytyczają swoich delegatów czy sędziów, co też sprzyja najwyższemu poziomowi organizacyjnemu.
Ostatnio Międzynarodowy Komitet Olimpijski podjął kontrowersyjną decyzję, w której umożliwi start Rosjanom pod tzw. neutralną flagą. Jeśli chodzi o Akademickie Mistrzostwa Świata, reprezentanci kraju, który napadł w 2022 roku na Ukrainę, wciąż będą wykluczeni. – Tutaj na razie nic się nie zmienia. Z kolei Ukraińcy mieli spore wsparcie podczas uniwersjad w Lake Placid i w Chengdu. Będziemy rozmawiać o kolejnych krokach pomocy w komitecie wykonawczym w Genewie – podkreśla Marian Dymalski.
Podczas ostatniego zgromadzenia przyjęto w poczet członków FISU federację z Kataru, która po raz pierwszy w swojej historii zorganizowała Puchar Świata w koszykówce 3×3. To oznacza, że FISU otwiera się też na Bliski Wschód. – Kraje arabskie również aktywizują się w sporcie akademickim. Był nawet pomysł kandydatury Arabii Saudyjskiej do organizacji letniej uniwersjady, ale teraz mamy wybranych gospodarzy na kolejne lata – mówi polski wiceprezes FISU.
Wracając na nasze podwórko, Polska wciąż ma bardzo wysoką pozycję w FISU i nie chodzi tutaj tylko o mocną pozycję Dymalskiego. – Zorganizowaliśmy już 33 imprezy Akademickich Mistrzostw Świata, co jest rekordem. Za nami są Francja i Hiszpania, a przypominam, że w 2024 Gdańsk będzie gospodarzem AMŚ w triathlonie, a Poznań zgłosił swoją kandydaturę do organizacji Akademickich Mistrzostw Świata w futsalu w 2026 roku. Cały czas się staramy – podkreśla Dymalski.
A czy jest szansa na uniwersjadę w Polsce? – To moje wielkie marzenie, pracowaliśmy nawet nad jego realizacją podczas wizyty ówczesnego ministra sportu Kamila Bortniczuka podczas uniwersjady w Chengdu. Wiadomo, że teraz rząd się zmienił, a potrzebujemy jego wsparcia. Jedno jest pewne: jako AZS chcielibyśmy zrobić letnią uniwersjadę w Polsce, co byłoby jedną z największych imprez w historii naszego kraju – kończy Dymalski.